Zdaniem inspektorów ani nie ułatwiono polskim pacjentom dostępu do leczenia za granicą, ani nie skrócono kolejek w kraju. Powody? Zbyt skomplikowana procedura oraz niechęć funduszu na wydawanie zgody na finansowanie kosztowniejszego leczenie.
Dyrektywa transgraniczna działa od 2014 r. Zasada jest prosta: na tanie jednodniowe leczenie można wyjechać do dowolnego kraju w Unii. Później NFZ ma zwrócić koszty, jednak tylko do wysokości, jaką zapłacilibyśmy w Polsce. Na bardziej skomplikowaną operację trzeba uzyskać zgodę funduszu. W sumie do NFZ od 2014 do 2017 r. wpłynęło 17 090 wniosków o zwrot kosztów za leczenie za granicą, na kwotę 54,7 mln zł.
91 proc. z nich dotyczyło zaćmy, na której usunięcie nie trzeba prosić o zezwolenie. Chorzy najczęściej jeżdżą na zabiegi do Czech, gdzie koszty są podobne jak u nas. Z danych NIK wynika, że korzystają głównie z tego mieszkańcy województw dolnośląskiego, opolskiego i śląskiego.
Dlaczego zaćma? Po pierwsze długi czas oczekiwania. W 2015 r. na ten zabieg czekało 536 tys. osób, w 2016 r. – 539 tys. Kolejka – nawet dwa lata. Drugą przyczyną jest brak możliwości wybrania soczewki podczas zabiegu wykonywanego w Polsce. Pacjent musi się zgodzić na wszczepienie standardowej, która nie koryguje np. krótkowzroczności czy astygmatyzmu. I nie może dopłacić do implantu wyższej jakości. Wyjeżdżając do Czech i wybierając nawet bardzo drogą soczewkę – a jest tam taka możliwość – można otrzymać z funduszu zwrot części wydatków. NFZ zwracał od 3,1 tys. zł w 2014 r. do 2,9 tys. zł w roku 2016.
Jednak już na planowe leczenie – pomimo, że zarezerwowane środki są niewykorzystywane w ponad 97 proc. – fundusz udziela zgody niechętnie. Podstawą, zgodnie z przepisami dyrektywy, może być np. zbyt długi czas oczekiwania na zabieg w kraju. Jednak z 86 wniosków (głównie dotyczących schorzeń stawów), które wpłynęły, fundusz zgodził się opłacić jedną operację.
– To pokazuje, że dyrektywa transgraniczna nie jest w Polsce realizowana – komentuje wyniki kontroli NIK mecenas Katarzyna Fortak-Karasińska. – Prowadzimy sprawy pacjentów, którym nie wydano zgody na leczenie. Sprawy są skomplikowane, jeden z pacjentów nie doczekał nawet wyroku – dodaje.
Także polskie placówki nie korzystają z tego, że mogą przyjmować – również w ramach dyrektywy – osoby z zagranicy. Do naszego kraju na leczenie przyjechało 3,3 tys. pacjentów – głównie Słowacy. Na drugim miejscu znalazła się Dania – ponad tysiąc osób, na trzecim Wielka Brytania – 432.
I choć szpitale mogą na tym zarobić – dla cudzoziemców mają osobne cenniki – nie podejmują żadnych działań, żeby zachęcić pacjentów z UE.
NIK wskazuje, że aby ułatwić działanie dyrektywy, należy uprościć procedury rozpatrywania wniosków o zwrot kosztów opieki zdrowotnej uzyskanej za granicą oraz wypracować i wdrożyć mechanizmy zapewniające osobom, które skorzystały z opieki zdrowotnej poza granicami kraju, dalszą pomoc medyczną w Polsce.