Program szczepień HPV – dobre fundamenty, ale tempo wciąż zbyt wolne
Polska ma bezpłatny program szczepień przeciw HPV i jasno określony cel – 60 proc. zaszczepionych nastolatków do 2028 roku. Po dwóch latach widać jednak, że system potrzebuje wzmocnienia: wyszczepialność wynosi 14,9 proc., a wielu dyrektorów szkół wciąż brakuje wsparcia i narzędzi, by skutecznie realizować akcję w swoich placówkach.
Powszechny program bezpłatnych szczepień przeciw HPV dla dziewcząt i chłopców ruszył w 2023 roku i obecnie obejmuje dzieci i młodzież w wieku 9-14 lat. Na koniec sierpnia 2025 r. zaszczepiono ponad 704 tys. dzieci. To jednak kropla w morzu potrzeb. Cel Narodowej Strategii Onkologicznej (NSO), w ramach której realizowany jest program, wynosi 60 proc. dziewcząt i chłopców w wieku dojrzewania do końca 2028 r., pozostaje odległy. Co gorsza, dane CeZ pokazują ogromne, ponad 8-procentowe różnice w poziomie wszczepienia między województwami. W lubuskim wynosi bowiem 18,1 proc., podczas, gdy w kujawsko-pomorskim – 9,6 proc. To efekt nierównego zaangażowania samorządów. W jednych regionach szczepienia są organizowane sprawnie, w innych praktycznie nieobecne. Po drugie, szkoły często działają bez wystarczających narzędzi i wytycznych, nie mają wystarczającej wiedzy na temat organizacji szczepień, nie wiedzą jak rozmawiać z rodzicami, jak prowadzić działania informacyjne. Do tego dochodzi problem braku dostępności personelu medycznego w sezonie infekcyjnym, kiedy wypadają pierwsze akcje szczepień zgodnie ze schematem szczepienia tj. jesień. Wreszcie – wielu rodziców po prostu nie wie, że szczepienia są dostępne, lub nie rozumie, czym jest HPV i przed czym chroni szczepienie.
O tym, dlaczego szczepienia w szkołach kuleją i jak to zmienić, dyskutowali eksperci podczas zamkniętej debaty na Europejskim Forum Nowych Idei w Sopocie.
Wzrost liczby zaszczepionych uczniów pokazuje, że edukacja działa – ale nadal istnieją bariery w zaufaniu społecznym. HPV wciąż bywa postrzegany wyłącznie przez pryzmat raka szyjki macicy, co ogranicza świadomość, że szczepienie chroni również chłopców i zapobiega wielu innym nowotworom.
Stracone lata i brak edukacji
Senator Beata Małecka-Libera, przewodnicząca Senackiej Komisji Zdrowia, nie ma wątpliwości, że Polska straciła wiele lat. Przypomniała, że gdy mówiła o konieczności szczepień HPV w 1990 roku, nikt nie chciał o tym słuchać. Dziś, mimo że program działa, fundamenty są słabe. Jej zdaniem problemem na początku było to, że nie weszły szczepienia do szkół.
- To uległo poprawie, ale pytanie, czy szkoły, dyrekcja, nauczyciele, rodzice są przygotowani do tego? I od razu mówię, że nie - stwierdziła senator. Wskazała na dane dla rocznika 2011, gdzie poziom niezaszczepionych sięga 66 proc.
- Nie było akcji informacyjnej, nie było kampanii medialnej. Mamy szczepionki, mamy możliwości, to jest kwestia tylko i wyłącznie podniesienia świadomości – podsumowała senator Beata Małecka-Libera.
Podkreśliła też, że kluczowe jest uświadomienie społeczeństwu, że HPV to nie tylko rak szyjki macicy. W ostatnich latach wzrost zachorowań na nowotwory głowy i szyi rośnie o 20 proc. A w większości terapii są właśnie brodawczako zależne. Więc mamy wyzwanie - alarmowała.
Podkreśliła, że niezwykle ważne jest zrozumienie, iż wirus HPV nie jest zagrożeniem wyłącznie dla kobiet i nie dotyczy jedynie raka szyjki macicy. Coraz częściej odpowiada on także za nowotwory głowy i szyi, których liczba w ostatnich latach wzrosła aż o 20 proc. W znacznym stopniu są to nowotwory związane z zakażeniem wirusem brodawczaka ludzkiego. Nie można też zapominać o nienowotworowych zmianach, takich jak brodawczaki krtani czy jamy ustnej, które znacząco pogarszają jakość życia pacjentów. To poważne wyzwanie zdrowotne, któremu musimy stawić czoła – alarmowała senator.
Wtórował jej dr hab. Krzysztof Chlebus z GUMed, były wiceminister zdrowia, który zaznaczył, że jako społeczeństwo jesteśmy generalnie mało skuteczni w prewencji. - Myślę, że w tej narracji nie powinniśmy zawężać przekazu tylko do raka szyjki macicy, bo to czyni ten przekaz bardzo niszowy, z natury - mówił dr Chlebus. Dodał, że ogromna część społeczeństwa jest dziś po prostu zdezorientowana.
„Koordynatorem został woźny”
Jak wygląda program z perspektywy placówek? Grzegorz Święch z Fundacji OFF school, która prowadzi spotkania z udziałem samorządów, nauczycieli, uczniów i ekspertów klinicznych w miastach w całej Polsce. Wskazał na obszary wymagające lepszej koordynacji i usprawnień organizacyjnych
- Problemem, który nas poruszył, to brak jasności co do odpowiedzialności po stronie dyrektorów szkół, nie odpowiedzialności za zorganizowanie szczepienia, tylko lęku przed tym, co się wydarzy, jeśli coś się wydarzy– mówił Święch. Dyrektorzy szkół boją się konsekwencji prawnych, jeśli dziecku coś się stanie podczas szczepienia. Sprawy nie ułatwiają grupy sceptycznie nastawione do szczepień, sięgające po takie narzędzia jak np. pozwy przedsądowe skierowane do dyrektorów podejmujących decyzję o przystąpieniu do programu szczepień.
Co więcej, pojawiają się luki informacyjne. W wytycznych dla szkół zalecono wyznaczenie koordynatora programu szczepień w szkole, ale brakuje jasnych wskazówek kto powinien pełnić taką funkcję.
- Najbardziej ciekawą sytuację, z którą się spotkaliśmy, to taka, że koordynatorem szczepień została woźna - relacjonował Święch, - ale są to rożne osoby – najczęściej dyrektor szkoły, czasami nauczyciel, pracownik administracji - zaznaczając, że często przy kolejnej akcji proces wdrażany jest od nowa, przez inną osobę, która popełnia uczy się wszystkiego od nowa.
Młodzi chcą, ale nie wiedzą (albo nie mogą)
Tymczasem Jagoda Towalska z Fundacji „Nie daj się HPV”, która prowadzi warsztaty w szkołach, wskazała na fundamentalną lukę: młodzież po prostu nie wie, czym jest wirus. - Na początku naszego projektu zrobiliśmy ankietę, czy wiesz, że to jest wirus HPV. I tylko 30 proc. osób powiedziało, że wie. Więc jeżeli tak mało osób wie, co to jest wirus HPV, to jakim cudem mają się na niego zaszczepić – pytała retorycznie.
Jej zdaniem kluczem jest dotarcie do młodzieży ich językiem- przez social media, TikToki i warsztaty prowadzone przez rówieśników, bo młodzi słuchają młodych. Zauważyła też, że obecna grupa docelowa (9-14 lat) jest trudna.
- Taki dziewięciolatek nie zrozumie, co to jest wirus i że to może porazić do nowotworów, ale siedemnastolatek czy szesnastolatek już zrozumie i już rzeczywiście może podjąć jakąś rozmowę z rodzicem w domu i chce się na niego zaszczepić – argumentowała Towalska.
Postulat rozszerzenia programu na starsze roczniki (14-18 lat) i wprowadzenia szczepień „catch-up” (szczepień wyrównawczych) do 26. roku życia był jednym z kluczowych wniosków debaty. Ministerstwo Zdrowia już analizuje taką możliwość jak teżanalizujemożliwośćwprowadzenia szczepień HPV jako obowiązkowych, co wymaga zmiany przepisów i przygotowania zaplecza logistycznego oraz komunikacyjnego. Ważne w rozwiązaniu jest jednak utrzymanie kluczowego elementu programu, czyli wyboru szczepionki przez rodzica. Obecnie mamy w programie dostępne dwa rodzaje szczepienia, co jest rozwiązaniem sprawdzonym i powinno być ono kontynuowane.
Trwają także rozmowy nad zapewnieniem ciągłości dostaw szczepionek i stabilnego finansowania programu we współpracy z MEN i Ministerstwem Finansów.
Kij czy marchewka? Czas na obligatoryjność
Skoro edukacja i dobrowolność zawodzą, być może czas na kolejne rozwiązania? Taki kierunek zasugerował Marek Augustyn, wiceprezes NFZ. Choć przyznał, że trend szczepień jest wzrostowy (108 tys. w 2023 r., ponad 300 tys. w 2024 r. i dalsze wzrosty w 2025 r.), to wciąż za mało. Zaproponował, że ci, którzy się nie zaszczepią powinni partycypować w kosztach leczenia, jak zachorują.
Z tą wizją nie zgodziła się także dr Małgorzata Gałązka-Sobotka z Uczelni Łazarskiego. Powiedziała, że jest przeciwna karaniu obywateli, szczególnie wtedy, kiedy nie zainwestowaliśmy w edukację. Jest natomiast za systemem bonusowania.
Eksperci zgodzili się, że program szczepień przeciw HPV ma wiele bardzo dobrych rozwiązań, ale wymaga kolejnych decyzji, które pomogą zbliżyć się celu Narodowej Strategii Onkologicznej tj do poziomu wyszczepialnosci 60 proc. dziewcząt i chłopców w wieku dojrzewania do końca 2028. Potrzebne jest większe wsparcie dla szkół, gotowe materiały edukacyjne (które dostarczają zarówno MEN, ale także NGO, jak Fundacja OFF school) oraz realna współpraca na linii samorząd-POZ-szkoła. Niezbędne są też szkolenia dla nauczycieli i wychowawców, żeby czuli się pewnie rozmawiając z uczniami i rodzicami o szczepieniach. Wsparcia wymagają też aspekty organizacyjne - współpraca z lokalnym sanepidem, harmonogramy szczepień. Bez tego cel Narodowej Strategii Onkologicznej pozostanie jedynie na papierze. Potrzebne są jednolite standardy organizacyjne: stały koordynator szczepień w każdej szkole, ścisła współpraca z PSSE (lok sanepidy) i POZ, a także zapewnienie ciągłości dostaw i dwóch akcji szczepień w półroczu.
Mimo że Polska stworzyła solidne fundamenty programu szczepień przeciw HPV – w tym bezpłatny dostęp, szczepienia w szkołach i działania edukacyjne – to poziom wyszczepialności pozostaje dramatycznie niski, ponieważ barierą nie jest dostęp, ale brak świadomości i społecznego zaangażowania. Szkoła to kluczowe ogniwo, ale potrzebuje wsparcia– jest miejscem, gdzie można realnie dotrzeć do młodzieży i rodziców. Ale szkoły nie mogą działać same – muszą mieć gotowe narzędzia, partnerów i jasne procedury.
Polska ma realną szansę stworzyć jeden z najlepszych programów onkoprewencji w Europie, a nawet na świecie łącząc obowiązkowość szczepień z utrzymaniem sprawdzonych zasad i rozszerzeniem grupy docelowej. potrzebne są odważne decyzje i rozszerzenie programu o starsze grupy wiekowe, np. do 18 roku życia. Tylko w ten sposób możemy wychwycić osoby, które nie zostały zaszczepione wcześniej i zbliżyć się do europejskich standardów.