Wyemitowany w połowie maja przez TVN 7 dokument „Wyszczepieni” (Vaxxed) nie pozostawia wątpliwości: szczepionki mogą wywoływać autyzm. Niestety film ani słowem nie wspomina, że jego autor stracił prawo do wykonywania zawodu lekarza w Wielkiej Brytanii, że jedenastu współautorów niesławnego artykułu w „The Lancet” odcięło się od tej publikacji i że pismo ostatecznie ją wycofało. „Wyszczepieni” milczą też o tym, że Wakefield, który stoi za tym filmem, jest bohaterem wielu artykułów śledczych wykazujących, że podrasował wyniki badań i wyciągnął z nich nieuprawnione wnioski. Jeśli nie znamy tego kontekstu, film łatwo może przestraszyć.
Wyemitowany w połowie maja przez TVN 7 dokument „Wyszczepieni” (Vaxxed) nie pozostawia wątpliwości: szczepionki mogą wywoływać autyzm. Niestety film ani słowem nie wspomina, że jego autor stracił prawo do wykonywania zawodu lekarza w Wielkiej Brytanii, że jedenastu współautorów niesławnego artykułu w „The Lancet” odcięło się od tej publikacji i że pismo ostatecznie ją wycofało. „Wyszczepieni” milczą też o tym, że Wakefield, który stoi za tym filmem, jest bohaterem wielu artykułów śledczych wykazujących, że podrasował wyniki badań i wyciągnął z nich nieuprawnione wnioski. Jeśli nie znamy tego kontekstu, film łatwo może przestraszyć.
Twórcy amerykańskiego dokumentu krok po kroku udowadniają swoje racje. Główna teza jest taka, że autyzm może wywołać podanie skojarzonego szczepienia przeciw odrze-śwince-różyczce (MMR) dziecku, które jeszcze nie ukończyło trzech lat. Z jednej strony, pokazane są zeznania rodziców, których dzieci dzień po otrzymaniu preparatu dostały drgawek i straciły kontakt z rzeczywistością, a z uśmiechniętych, biegających niemowlaków zamieniły się w unikających kontaktu wzrokowego, płaczących autystyków (opowieści są poparte filmikami pokazującymi dzieciaki sprzed szczepienia i po szczepieniu).
Z drugiej są dowody naukowe: jeden z badaczy Centers for Disease Control and Prevention (CDC – Centra Kontroli i Prewencji Chorób, rządowej agencji zajmującej się zapobieganiem i zwalczaniem chorób zakaźnych) przyznaje, że w prowadzonych przez nich analizach, stanowiących główny dowód na brak wpływu szczepienia MMR na pojawienie się autyzmu, zmieniono dane w taki sposób, by ukryć m.in. to, że w grupie afroamerykańskich dzieci zaszczepionych przed 3. rokiem życia ryzyko zachorowania jest ponad trzykrotnie wyższe. Informator z CDC – którego głos słychać na nagraniach z rozmów telefonicznych – potwierdza, że wycofano się z pierwotnie przyjętej metodologii. Kropkę nad „i” stawiają lekarze zajmujący się autyzmem, wskazujący, że liczba chorych na autyzm zaczęła rosnąć dokładnie od momentu wprowadzenia szczepień. Tempo jest tak duże, że – jak wyjaśnia naukowiec pojawiający się w filmie, dr Stephanie Senneff z Massachusetts Institute of Technology) – do 2032 r. co drugie dziecko będzie w jakimś stopniu dotknięte autyzmem, w tym aż 80 proc. chłopców.
Dlaczego zatem szczepień nie wycofano albo przynajmniej nie zmieniono kalendarza ich podawania? Autorzy dokumentu udowadniają, że łeb sprawie ukręciły koncerny farmaceutyczne zarabiające na sprzedaży preparatów miliardy dolarów. Dowodem na to jest chociażby to, że Judy Gerberding, szefowa CDC w latach 2002–2009, po odejściu z centrum przeszła do Mercka, przejmując dowodzenie częścią koncernu farmaceutycznego wytwarzającą szczepionki.
Argumenty przedstawione w filmie są spójne. Jest tylko jeden mały haczyk. Autorem paradokumentu jest Andrew Wakefield, były brytyjski lekarz, autor jednego z największych przekrętów medycznych zeszłego stulecia (znalazł się w czołówce rankingu największych oszustw naukowych – przygotowanego kilka lat temu przez amerykańskie czasopismo „Time”).
W 1998 r. periodyk naukowy „The Lancet” opublikował wyniki jego badań sygnalizujących bezpośredni związek między szczepionką MRR a autyzmem. Po 12 latach artykuł został wycofany. Dziennikarskie śledztwo wykazało, że materiały zostały sfałszowane lub podrasowane. Zaś w 2010 r. General Medical Council (brytyjski odpowiednik Naczelnej Izby Lekarskiej) pozbawiła Wakefielda prawa do wykonywania zawodu, zarzucając nieetyczne zachowanie. Teraz wraca z tymi samymi tezami w filmie „Vaxxed”. Producentem dokumentu jest Autism Media Channel, firma należąca do samego Wakefielda. Film – wycofany w kwietniu zeszłego roku z nowojorskiego festiwalu filmowego Tribeca (na którym miał mieć premierę) – polscy telewidzowie mogli zobaczyć w niezłym czasie antenowym (poniedziałkowy wieczór) na kanale TVN 7. Bez żadnego wprowadznia.
Historia pewnego lekarza
Fakt, że za „Wyszczepionymi” stoi Wakefield, jest kluczowy dla odbioru filmu. Bo dokument ani słowem nie wspomina o tym, że jego autor stracił prawo do wykonywania zawodu lekarza w Wielkiej Brytanii. Próżno szukać w nim także informacji, że jedenastu współautorów niesławnego artykułu w „The Lancet” odcięło się od tej publikacji i że pismo ostatecznie go wycofało. „Wyszczepieni” milczą też o tym, że Wakefield jest bohaterem wielu artykułów śledczych wykazujących, że podrasował wyniki badań i wyciągnął z nich nieuprawnione wnioski. Jeśli nie znamy tego kontekstu, film łatwo może przestraszyć.
Szczepionki – jak każdy produkt medyczny – mogą wywoływać efekty uboczne. W końcu stopień komplikacji ludzkiej maszynerii molekularnej jest tak wysoki, a możliwe interakcje między ciałem a dostarczanymi do niego substancjami tak zawiłe, że nie sposób wszystkiego przewidzieć. W wielu kwestiach związanych z funkcjonowaniem naszego ciała wciąż błądzimy, nawet – wydawałoby się – w kwestii tak banalnej, jak dietetyka. Z tych przyczyn efekty uboczne niektórych produktów leczniczych wychodzą na jaw dopiero po zastosowaniu ich w dużej skali, jak w przypadku szczepień obowiązkowych. I pod koniec lat 80. okazało się, że szczepionka MMR – a konkretnie szczep osłabionego wirusa odry, który jest jednym z elementów – wywołuje jednak niezwykle rzadkie efekty uboczne (nie autyzm). W 1992 r., cztery lata po zatwierdzeniu szczepionki, brytyjska służba zdrowia podjęła decyzję o wycofaniu jej ze sprzedaży. Rząd nakazał wprowadzenie w jej miejsce innej, której elementem był inny szczep wirusa odry. Cała sprawa wielkich kontrowersji nie wywołała, ale zasiała pewne wątpliwości.
A także ciekawość wśród naukowców. Poszukiwania efektów ubocznych produktów medycznych, zwłaszcza występujących w niewielkiej skali, to w końcu zwykły badawczy cel. Jednym z takich zainteresowanych tym polem badaczy okazał się Andrew Wakefield, gastroenterolog z Londynu, który prowadził badania nad wpływem szczepionek na układ trawienny i w połowie lat 90. sygnalizował związek między MMR a chorobą Leśniowskiego-Crohna – schorzeniem jelita o niewyjaśnionych do dzisiaj przyczynach. O badaniach Wakefielda dowiedział się Richard Barr – prawnik, który szykował pozew zbiorowy przeciw firmom farmaceutycznym produkującym szczepionkę MMR. Barr reprezentował stowarzyszenie rodziców utrzymujących, że ich dzieci pod wpływem szczepionki doznały uszczerbku na zdrowiu pod postacią schorzeń neurologicznych (nikt jednak nie mówił jeszcze o autyzmie). Prawnik poszukiwał przypadków, w których szczepienia wywołały niepożądane efekty, licząc, że sąd przyzna jego klientom sowite odszkodowania. Barr dowiedział się o badaniach Wakefielda i dwaj panowie spotkali się po raz pierwszy w 1996 r. Spotkanie to było kluczowe dla powstania dwa lata później niesławnego artykułu w „The Lancet”. Barr zapewnił bowiem finansowanie dla badań sugerujących związek pomiędzy szczepieniem MMR, autyzmem i nowym typem schorzenia układu pokarmowego, które miało współwystępować z autyzmem.
Ktoś mógłby zapytać – skoro badanie Wakefielda było trefne, dlaczego tak długo zajęło jego wycofanie przez „The Lancet” i jak w ogóle dostało się na jego łamy? Odpowiedź na pierwsze pytanie wydaje się prosta – magazyny naukowe nie lubią wycofywać już opublikowanych na swoich łamach artykułów, bo źle to świadczy o rzetelności procesu recenzowania i wpływa na ogólną opinię o tytule. Odpowiedź na drugie jest bardziej skomplikowana. Opublikowany przez Wakefielda (i jedenastu współautorów) niedługi, zaledwie pięciostronicowy artykuł nosił wszelkie znamiona fachowości. Co więcej, sam artykuł nie grzmiał, że szczepionki wywołują autyzm, tylko sygnalizował taką możliwość na podstawie badania przeprowadzonego na niewielkiej liczbie małych pacjentów (12). W nauce – zwłaszcza tak skomplikowanej jak medycyna – jest regułą, że wstępne badania sygnalizujące jakiś problem odbywają się na małej grupie pacjentów (na podstawie przeprowadzonych na małej próbie badaniach np. dopuszcza się do użytku leki na bardzo rzadkie choroby). Dopiero zachęcające wyniki pozwalają na zdobycie finansowania umożliwiającego przeprowadzenie badań na większą skalę.
Z powyższych względów rzetelność artykułu w pierwszej chwili nie była dyskutowana przez środowisko naukowe czy lekarskie. Sprawą zainteresował się jednak brytyjski dziennikarz śledczy Brian Deer i w serii artykułów wykazał, że Wakefield popełnił poważne błędy metodyczne oraz dopuścił się zwykłych kłamstw. Deer w trakcie trwającego kilka lat śledztwa dotarł między innymi do rodziców uwzględnionych w badaniach, udowadniając, że artykuł fałszuje różne fakty dotyczące przebiegu chorób ich dzieci, podrasowując je w taki sposób, by pasowały do tezy. Autorzy napisali w swoim niesławnym dziele, że symptomy występowały u dzieci wcześniej, niż wynikało to z wywiadów z rodzicami czy dokumentacji medycznej (chodziło o to, żeby wykazać niewątpliwy związek przyczynowy między podaniem szczepionki a wystąpieniem symptomów). Innym dzieciom z kolei dopisano symptomy, których nie miały.
Innymi słowy – artykuł był bezwartościowy. A Deer drążył sprawę, aż udało mu się zdobyć informacje, zgodnie z którymi Wakefield za swoje badania zainkasował łącznie ponad 430 tys. funtów pochodzących od prawników (którzy z kolei wyciągnęli je z państwowej instytucji mającej pomagać w pokryciu kosztów prawnych zwykłym obywatelom), czego nigdy nie zadeklarował, chociaż jest taki obowiązek. Wakefield straszył Deera sądem, doszło nawet do rozprawy, ale lekarz wycofał pozew, zgadzając się jednocześnie na pokrycie kosztów sądowych.
Infamia Wakefielda trwała wiele lat i była rozłożona na raty. Na początku ubiegłej dekady pożegnał się z nim jego pracodawca z czasów, kiedy pracował nad artykułem do „The Lancet” – jedna z londyńskich instytucji medycznych. Potem ukazały się artykuły Deera, pod wpływem których dziesięciu współautorów wycofało się z sygnowania swoim nazwiskiem niesławnego badania. Ostatecznie w 2010 r. brytyjska izba lekarska pozbawiła Wakefielda prawa do wykonywania zawodu, a „The Lancet” wycofał kontrowersyjny artykuł. Były już gastroenterolog przeprowadził się wówczas do USA, gdzie obecnie jest guru ruchu przeciw szczepieniom.
Informator
Nawet jeżeli Wakefield sfałszował wyniki badań, to jeszcze nie oznacza, że historia manipulacji Centers for Disease Control and Prevention była nieprawdziwa. Na wyznaniach informatora z amerykańskiej instytucji działającej w ramach ministerstwa zdrowia bazuje narracja prowadzona w paradokumencie. Na filmie wyraźnie słychać nagrania z rozmów z Williamem Thompsonem, autorem kluczowych badań prowadzonych przez CDC, mających na celu ustalenie ewentualnego wpływu szczepień na autyzm. W rozmowach padają mocne stwierdzenia wskazujące na to, że rządowa organizacja ukryła istotne dla wyników badania dane.
To historia z początku lat 2000, która została już wyjaśniona – nie wykazano żadnych uchybień w rzetelności prac centrum. Matt Carey, autor bloga Left Brain Right Brain, który drobiazgowo prześledził zawierającą ponad tysiąc stron dokumentację z CDC dotyczącą badań, przekonuje, że Wakefield zmanipulował nagrania – a raczej wykorzystał je w dość tendencyjny sposób, wyrywając zdania z kontekstu. Tak, by widz odniósł wrażenie, że CDC manipulowało statystykami. Prawda jest taka, że William Thompson nie wycofał swojego nazwiska z badań i w oświadczeniu opublikowanym w mediach po tym, kiedy sprawa ujrzała światło dzienne, napisał, że chce „aby było absolutnie jasne, że uważam, że szczepionki ocaliły i nadal ratują niezliczone życie. Nigdy nie sugerowałbym, aby jakikolwiek rodzic unikał zaszczepienia dzieci jakiejkolwiek rasy. Szczepionki zapobiegają poważnym chorobom, a ryzyko związane z ich podawaniem jest znacząco mniejsze niż indywidualne i społeczne korzyści”.
Choć przy okazji dodawał: „Żałuję, że pominęliśmy statystycznie istotne informacje w naszym artykule z 2004 r. opublikowanym w czasopiśmie «Pediatrics». Pominięte dane wskazują, że afroamerykańscy chłopcy, którzy otrzymali szczepionkę przeciwko MMR przed 36. miesiącem, mieli zwiększone ryzyko wystąpienia autyzmu”.
Jednak kiedy Brian Hooker, inżynier biotechnologii (główny bohater filmu „Vaxxed”, z którym Thompson prowadził rozmowy telefoniczne ujawnione w filmie) przygotował artykuł opierający się m.in. na pominiętych danych z CDC, jedyna gazeta, która go opublikowała, szybko wycofała materiał. Powodem były obawy o rzetelność dowodów naukowych i zbyt małą próbę statystyczną. Ani wcześniej, ani później nikomu nie udało się udowodnić prawdziwości tezy, że szczepionki są bardziej niebezpieczne dla Afroamerykanów.
Kolejnym dowodem na to, że doniesienia Thompsona nie potwierdzają istnienia spisku (w jednym z wcześniejszych nagrań Wakefield porównuje CDC z Hitlerem, Stalinem i Pol Potem) – jest brak jakichkolwiek badań, które by potwierdzały tę tezę. Pełna dokumentacja dotycząca badań CDC została przekazana jednemu z republikańskich kongresmenów, który początkowo chciał powołania komisji śledczej, wyjaśniającej brak rzetelności badań CDC oraz rzekomy wpływ szczepień na autyzm – ostatecznie jednak okazało się, że nie ma podstaw, by kontynuować sprawę. Badania nad ewentualnymi powiązaniami autyzmu ze szczepionkami zostały wielokrotnie powtórzone i nikomu nie udało się odnaleźć takich powiązań. Również naukowcy CDC jeszcze raz sprawdzili – również ten aspekt, o którym rozmawiali Thompson i Hooker. Żadnych sensacji nie było.
Badania były prowadzone nie tylko w Stanach, ale także w Wielkiej Brytanii, Włoszech i krajach skandynawskich. A wyniki były zamieszczone w uznanych czasopismach naukowych. American Institute of Medicine w raporcie opublikowanym w 2011 r. bardzo dokładnie przeanalizował doniesienia na temat ewentualnych skutków ubocznych szczepień, w tym MMR. W odniesieniu do autyzmu autorzy obszernego raportu napisali: „Komitet ma wysoki stopień zaufania do dowodów epidemiologicznych opartych na czterech najlepiej udokumentowanych badaniach oceniających związek między szczepionką MMR a autyzmem – wyniki tych badań informują o zerowym powiązaniu między szczepieniem a chorobą”. Utrzymane zostały zalecenia, które również pojawiały się we wcześniejszych raportach instytutu – „całość danych epidemiologicznych przemawia za odrzuceniem hipotezy o związku przyczynowym pomiędzy szczepionkami zawierającymi tiomersal a zachorowaniami na autyzm. Komitet uznał, że potencjalny mechanizm biologiczny wpływu szczepień na rozwój autyzmu jest tylko teoretyczny. Nie zaleca więc zmiany zaleceń dotyczących szczepionki MMR czy szczepionek zawierających tiomersal, ani programów szczepień, w których je uwzględniono”.
Sprawa Hannah Poling
Kiedy niespełna dwuletniej Hannah podano szczepionki, dostała drgawek, a następnie zapadła w letarg. Parę miesięcy później pojawiły się typowe objawy autyzmu. W 2011 r. fundusz wypłacający odszkodowania za ewentualne skutki uboczne po szczepieniach przekazał jej rodzicom 1,5 mln dol. To wydarzenie stało się to kolejnym koronnym dowodem dla ruchów antyszczepionkowych – w końcu przyznano oficjalnie, że szczepionki wywołują autyzm. Choć w filmie „Vaxxed” nie jest przywoływany przykład Hannah – autorzy wspominają o działaniu funduszu.
Kiedy jeden z bohaterów filmu Brian Hooker (autor artykułu o ryzyku szczepień dla Afroamerykanów) starał się o odszkodowanie, dostał odmowę, w której między innymi odwołano się do sprawy małej Hannah. Jej rodzice otrzymali rekompensatę nie dlatego, że udowodniono związek szczepienia z objawami ze spektrum autyzmu (przeciwnie nie ma dowodów przyczynowo-skutkowych potwierdzających taką tezę), ale dlatego, że doznała „udowodnionego uszczerbku na zdrowiu”. Fundusz tłumaczy, że w ramach narodowego programu odszkodowań za uszczerbki z powodu szczepień należy wykazać związek przyczynowo-skutkowy między przyjętym szczepieniem a uszczerbkiem na zdrowiu. Rodzaj uszczerbku jest określony w tabeli możliwych powikłań.
Sprawa Hannah jest bardziej skomplikowana – dziewczynka z powodu chorób (m.in. zapalenia ucha) miała odroczone szczepienia, w efekcie kiedy już stan jej zdrowia pozwalał na przyjęcie szczepionek, dostała pięć dawek jednego dnia. To wywołało opisane przez rodziców objawy. Lekarze stwierdzili, że Hannah cierpi na wrodzony deficyt mitochondriów, co jest związane z encefalopatią (uszkodzenia mózgu) – to rzadkie schorzenie powoduje osłabienie organizmu, a między pierwszym i drugim rokiem życia mogą się pojawić symptomy przypominające autyzm. Dlatego trudno uważać, że szczepienie wywołało autyzm u dziewczynki.
Amerykański Departament Zdrowia i Usług Społecznych (do którego należy fundusz wypłacający odszkodowania związane ze szczepionkami) jednak zdecydował, że szczepionki mogły przyczynić się do pogłębienia jej objawów spowodowanych deficytem enzymów i przyznał wysokie odszkodowanie. Jednak również wtedy sędzia jednoznacznie stwierdził w wyroku, że nie prowadzono dochodzenia ani nie stwierdzono żadnego działania szczepień na rozwinięcie się autyzmu. Podobne oświadczenie zostało złożone przy wypłacie odszkodowania dla M.W., dziecka, które podobnie jak Poling miało przewlekłą encefalopatię. Jego rodzice po szczepieniu zauważyli niepokojące objawy. Następnie u dziecka stwierdzono autyzm. Odszkodowanie wypłacone, jednak i wtedy napisano w orzeczeniu, że „nie oznacza to, że szczepionka była faktyczną przyczyną autyzmu”.
Niepożądane odczyny poszczepienne (NOP) są wliczone w ryzyko. W Polsce w 2015 r. odnotowano 2111 niepożądanych odczynów poszczepiennych. Faktu, że mogą występować powikłania, jak po każdym leku, producenci nie ukrywają. Zazwyczaj chodzi o – jak podaje Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – objawy miejscowe po podaniu szczepionki MMR przeciw odrze, śwince i różyczce, które występują z częstością 1 na 10 podanych dawek. Ciężki NOP, jakim jest wstrząs anafilaktyczny, występuje u 1–3 osób na 100 tys. podanych dawek szczepionki. Zaś objawy porażeń po podaniu doustnej szczepionki przeciw polio podawanej w przeszłości występowały z częstością 1 na 1 milion zastosowanych dawek.
Średnia oglądalność
Emisję filmu w TVN zaplanowano początkowo na 3 kwietnia, tuż po wizycie Andrew Wakefielda w Polsce (występował w katowickim Spodku). Wiadomość o emisji wywołała duże kontrowersje. Pomysł skrytykowała Naczelna Rada Lekarska. W liście do kierownictwa telewizji szef NRL Maciej Hamankiewicz pisał: „Nie wiemy, jakie skutki zdrowotne wśród polskiego społeczeństwa może przynieść emisja tego kontrowersyjnego filmu i ile osób zrezygnuje ze szczepień MMR, ale mając na uwadze dane dotyczące oglądalności TVN 7 (średnia widownia 181 827 osób według Nielsen Audience Measurement z czerwca 2016 r.) możemy obawiać się o zdrowie bardzo wielu Polaków”. W efekcie emisja została przesunięta o kilka tygodni.
Pytana o powody wypuszczenia filmu autorstwa Wakefielda, który został uznany za oszusta, rzecznik stacji tłumaczyła, że „kanał TVN 7 w swoim paśmie «Udokumentowane w Siódemce» przedstawia filmy dokumentalne poruszające kontrowersyjne, współczesne tematy. W ramach cyklu widzowie mogli zobaczyć produkcje poruszające problem homofobii, prześladowań na podłożu rasowym, prywatności w sieci i nielegalnego podziemia internetowego oraz szczepionek. TVN 7 nie podpisuje się pod żadną ideologią, przedstawia jedynie zagadnienia poruszane przez społeczeństwo”. Na pytanie o rzetelność reżysera filmu – telewizja już nie odpowiedziała.
Z ostatnich danych przedstawionych przez sanepid wynika, że liczba osób odmawiających szczepień w ubiegłym roku wzrosła do niemal 30 tys. To rekordowy wynik, pokazujący niemal 10-krotny wzrost w ciągu dekady. Głównym powodem rezygnacji – jak podaje sanepid – jest wpływ ruchów antyszczepionkowych.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama