Sejm uchwalił ustawę tworzącą sieć szpitali. - Gdyby szpital miał zamknąć któryś z oddziałów, musi mieć pieniądze na reorganizację placówki. W ustawie i ocenie jej skutków nie przewidziano środków finansowych na to zadanie - mówi Jerzy Gryglewicz ekspert Uczelni Łazarskiego.
PYTANIA DO EKSPERTA
Jakie największe ryzyka dla placówek powiatowych wiążą się z wprowadzeniem sieci szpitali?
W przypadku szpitali ważny jest nie tylko sam fakt zakwalifikowania lub nie do sieci, lecz także to, ile z posiadanych przez szpital oddziałów się w niej znajdzie. Moim zdaniem największym problemem jest ewentualna utrata możliwości finansowania niektórych oddziałów, w które wcześniej na poziomie powiatów inwestowano. Chodzi np. o kardiologię, okulistykę, ortopedię, urologię, których nie przewidziano w sieci na pierwszym, najniższym poziomie szpitali.
Część placówek się obawia, że podobny problem może być np. z anestezjologią i intensywną terapią. Choć sieć ma zwiększyć bezpieczeństwo pacjentów, tych oddziałów w mniejszych szpitalach powiatowych w ogóle w nowych rozwiązaniach nie przewidziano.
To niestety prawda i wielokrotnie zwracano na to uwagę. Szpital I poziomu musi mieć izbę przyjęć lub szpitalny oddział ratunkowy, a do tego przynajmniej dwa z pięciu wskazanych w ustawie oddziałów. Intensywnej terapii wśród nich nie ma. Tymczasem mówimy o oddziale, na który trafiają często np. ofiary wypadków lub pacjenci z innych szpitalnych oddziałów, którzy po operacji, powikłanym porodzie lub w innym stanie bezpośredniego zagrożenia życia wymagają leczenia w warunkach intensywnej terapii. Często też przy wykorzystaniu unijnych funduszy, np. na zakup sprzętu, bo oddziały te muszą posiadać bardzo drogi specjalistyczny sprzęt medyczny. Obecnie projekt ustawy zakłada fakultatywne finansowanie intensywnej terapii.
Na miejscu szefów placówek i samorządowców walczyłbym o utrzymanie ich, ponieważ posiadanie intensywnej terapii zwiększa bezpieczeństwo zdrowotne wszystkich pacjentów leczonych w szpitalu.
Czyli placówki będą musiały walczyć o pieniądze w konkursach albo o to, by do sieci wpisał je minister?
Jeśli chodzi o konkursy, to nie jest pewne, ile pieniędzy będzie w nich do rozdysponowania i w jakich zakresach zostaną ogłoszone w drugiej połowie roku. Nikt bowiem jeszcze nie wie, ile szpitali wejdzie do sieci i z iloma dokładnie oddziałami, więc nie wiadomo też, jaką część pieniędzy na leczenie szpitalne NFZ skieruje do sieci.
W przypadku niespełnienia kryteriów decyzje o włączeniu szpitala do sieci podejmować będzie minister zdrowia na wniosek dyrektora oddziału wojewódzkiego NFZ. Niestety może to stwarzać ryzyko dużej dowolności i podejmowania decyzji, które mogą zapadać np. ze względów politycznych.
Co z oddziałami, które kontraktu ostatecznie w żadnej formie nie dostaną lub będzie on bardzo niski?
To poważny problem dyrektorów szpitali. Gdyby szpital miał zamknąć któryś z oddziałów, musi mieć pieniądze na reorganizację placówki. W ustawie i ocenie jej skutków nie przewidziano środków finansowych na to zadanie. Dla szpitala mogą to być poważne wydatki. Kwestię tę podnosiła wielokrotnie NSZZ „Solidarność”. Związek domaga się ochrony pracowników. Na razie wystąpienia te nie przyniosły rezultatu. Jak słusznie zwracała uwagę np. Maria Ochman, wiceprzewodnicząca Solidarności, projekt ustawy o sieci szpitali zaproponowany za poprzednich rządów PiS przez ówczesnego ministra zdrowia prof. Zbigniewa Religę przewidywał konkretne rozwiązania osłonowe dla osób mogących stracić prace w placówkach medycznych.