Touroperatorzy ratują się, podnosząc ceny. Nasza waluta osłabła, branża miała kiepskie zyski, a są nowe opłaty na rzecz Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego.
Ceny wycieczek zagranicznych na lato / Dziennik Gazeta Prawna
Osoby, które zechcą dziś zarezerwować tygodniowy urlop na początku sierpnia 2017 r., czyli w ścisłym sezonie, zapłacą średnio o 124 zł więcej niż przed rokiem. To oznacza zmianę trendu, bo wycieczki na lato 2016 r. w ofercie first minute były średnio o 72 zł tańsze niż rok wcześniej – wynika z danych opracowanych przez TravelData.
Od 26 listopada przedsiębiorcy organizujący imprezy turystyczne oraz pośredniczący w ich sprzedaży muszą opłacać miesięczną składkę na Turystyczny Fundusz Gwarancyjny, wzmacniającą ochronę klientów w razie upadku biura podróży. Dlatego biura doliczają do ceny każdej wycieczki dodatkowe 10–15 zł. Nowa opłata nie tłumaczy jednak skali wzrostu. Branża wyjaśnia, że to także efekt słabego złotego. Zdaniem ekspertów zmiany kursowe to tylko pretekst do wprowadzania podwyżek. – Większość kierunków, na których organizowane są latem wycieczki, operatorzy rozliczają w euro. Ta waluta nie odnotowała dużych wahań względem złotego – słyszymy od eksperta TravelData Andrzeja Betleja.
Euro w ciągu ostatniego roku zdrożało względem złotego o 4 proc., a dolar o 7 proc. Koszt wycieczek wzrósł także ze względu na droższą o 25 proc. ropę. Dlatego branża broni się, że podwyżki powinny być jeszcze większe, szczególnie że ostatni sezon letni nie był dla niej udany. W tym czasie liczba klientów wycieczek czarterowych, czyli tych, w których specjalizują się biura, zmalała o 3,5 proc. w stosunku do podobnego okresu poprzedniego roku i wyniosła w sumie 1,73 mln. To znalazło odbicie w zyskach branży turystycznej. W 2015 r. operatorzy zarobili na czysto ponad 115 mln zł. W tym roku – według wstępnych szacunków – zysk nie przekroczy 100 mln zł.
Na przyszły rok biura patrzą jednak z optymizmem. Dlatego – jak zapewniają – postanowiły nie podnosić cen wycieczek wprost proporcjonalnie do wzrostu kosztów. – W tym roku obsłużyliśmy 120 tys. klientów. Oferta na przyszły rok jest o 10 proc. większa – mówi Krzysztof Piątek, prezes Neckermanna oraz Polskiego Związku Organizatorów Turystyki. Podobny plan ma Rainbow Tours, z którym w tym roku na wakacje wyjechało 291 tys. osób. – Co roku rozbudowujemy naszą ofertę, by przyciągnąć nowych klientów – twierdzi przedstawiciel firmy Radomir Świderski.
Ten optymizm jest uzasadniony rosnącym popytem. Sprzedaż wycieczek w porównaniu z podobnym okresem ubiegłego roku jest na plusie od momentu rozpoczęcia first minute, czyli już od około dwóch miesięcy. – Tempo wzrostu jest ciągle dwucyfrowe i w ostatnim tygodniu przekroczyło poziom 20 proc. – komentuje Krzysztof Piątek, dodając, że w przypadku Neckermanna skumulowana sprzedaż od początku rozpoczęcia first minute jest wyższa o 55 proc. niż w roku ubiegłym. Tymczasem w 2015 r. o tej porze widoczny był spadek sprzedaży na poziomie 6 proc. Kolejne miesiące były pod tym względem bardzo niestabilne, a sytuacja ustabilizowała się dopiero w lipcu 2016 r., kiedy indeksy sprzedaży wyszły na plus. Te wahania wynikały m.in. z serii zamachów terrorystycznych w Europie Zachodniej. To sprawiło, że Polacy mieli obawy przed rezerwowaniem wczasów z dużym wyprzedzeniem. Od zakończenia wakacji nie doszło do żadnego głośnego ataku terrorystycznego, więc te obawy osłabły.
Analizując ceny biletów w rozbiciu na państwa, widzimy znaczne zróżnicowanie regionalne. Liderem wzrostu jest Maroko; średnia cena tygodniowego wyjazdu all inclusive poszybowała o 305 zł. W pierwszej trójce znalazły się jeszcze Wyspy Kanaryjskie, za które trzeba zapłacić średnio o 254 zł więcej niż przed rokiem, oraz Majorka droższa o 244 zł. Poza tym więcej trzeba zapłacić również za urlop w Portugalii (142 zł), na Cyprze (191 zł), w Bułgarii (84 zł), Egipcie (19 zł) oraz Tunezji (9 zł). Jedynym kierunkiem, który potaniał, jest Turcja. Wycieczki do tamtejszych kurortów są dziś średnio o 9 zł tańsze niż przed rokiem.
– Turcja boryka się ze spadkiem wartości lokalnej waluty. Z tego powodu ceny hoteli i innych usług są dla polskich biur podróży niższe niż przed rokiem. Znajduje to odzwierciedlenie w cenie dla klienta końcowego w Polsce. Podobnie jest w przypadku Egiptu, którego waluta również osłabła – zauważa w rozmowie z DGP Andrzej Betlej. Z tą jednak różnicą, że popyt na wycieczki nad Morze Czerwone dynamicznie rośnie. Biura mogą sobie w związku z tym pozwolić na to, by oferować je drożej niż przed rokiem. Chętni i tak się znajdą.