Pod koniec maja tego roku na ścianach kamienic stojących w centrum miasta Palma de Mallorca, które jest stolicą hiszpańskich Balearów, pojawiły się wielkie napisy: „Tourist go home. Refugees welcome” („Turyści do domu. Witajcie uchodźcy”). Wywołało to spore poruszenie w hiszpańskiej prasie. Turystyka generuje, bowiem blisko 12 proc. hiszpańskiego PKB i zapewnia około 16 proc. miejsc pracy. Hiszpańscy publicyści zaczęli zastanawiać się, czy te napisy nie są zwiastunem nadchodzącego konfliktu między społecznościami lokalnymi a turystami.
Być może to tylko chwilowy efekt napływu gości z Wysp Brytyjskich na Baleary? Agencja Reuters podała, że według lokalnych władz w 2016 roku liczba rezerwacji wzrosła o 50 proc. w stosunku do 2015, a gros gości to właśnie Anglicy.
Nie da się ukryć, że turyści z Wysp Brytyjskich są specyficzni i nawet polskie miasta miały z nimi problemy. „Anglicy wrócili do Krakowa. A z nimi problemy” – pisała w kwietniu 2011 roku „Gazeta Wyborcza”. „Pijane hordy rządzą na ulicach Krakowa” – napisał w kwietniu 2014 roku „Dziennik Polski” o przybyszach z Anglii, którzy są zainteresowani głównie alkoholowymi libacjami w knajpach.
Mają dość turystów w Barcelonie...
Jednakże zjawisko patrzenia krzywo na turystów zaczyna występować nie tylko w miejscach odwiedzanych masowo przez Anglików. W Barcelonie, która przecież cieszy się uznaniem podróżników z całego świata (w 2015 roku odwiedziło ją blisko 9 mln osób, o 6 proc. więcej niż w 2014), napisy „Tourist go home” pojawiają się regularnie od kilku lat. W maju 2015 roku na przykład zostały nimi „ozdobione” schody ruchome prowadzące do Parku Guella.
Z ankiety przeprowadzonej w I połowie 2015 roku wśród mieszkańców stolicy Katalonii wynika, że chętnie pozbyliby się oni turystów ze swojego miasta, bo są oni hałaśliwi i przyczyniają się do wzrostu cen (np. cena wynajmu metra mieszkania wzrosła w Barcelonie w 2015 roku o 11 proc. w porównaniu do 2014 roku). Dla mieszkańców Barcelony turyści są trzecim największym problemem trapiącym ich miasto, po bezrobociu i korkach. W tej sprawie wypowiedziała się nawet nowa burmistrz miasta, Ada Colau Ballano, apelując do turystów, by nie przyjeżdżali...
…oraz w Rzymie i Nowym Jorku
W Rzymie nie jest rzadkim widok transparentów „Quiet please” czy „Stop the noise” („Prosimy o ciszę”, „Koniec hałasowania”) wywieszonych z okien kamienic znajdujących się w sąsiedztwie największych atrakcji turystycznych, jak Schody Hiszpańskie czy Fontanna di Trevi. Nic dziwnego, skoro wokół słynnej fontanny tłum kłębi się nieprzerwanie od wczesnego poranka do późnej nocy. Wieczne Miasto rok w rok jest odwiedzane przez około 12 mln osób, które mają do dyspozycji 7,000 hoteli (dane za booking.com).
Również mieszkańcy niektórych amerykańskich miast mają dość turystów. Firma Stratos przebadała krótkie wiadomości tekstowe umieszczane na komunikatorze Twitter w okresie od połowy 2014 roku do połowy 2015 roku, które dotyczyły amerykańskich miast i odwiedzających je turystów. Okazało się, że najwięcej negatywnych opinii o podróżnikach wyrazili poprzez tweety mieszkańcy Arlington w stanie Teksas oraz mieszkańcy Nowego Jorku. O ile złość tych pierwszych jest trudno zrozumiała, o tyle w przypadku tych drugich może być uzasadniona – Wielkie Jabłko odwiedza co roku nawet 50 mln osób!
Są nacje, które nie dorosły do goszczenia turystów
Istnieją również kraje, które całkiem niedawno otworzyły się na ruch turystyczny, ale ich mieszkańcy chyba nie byli na to do końca gotowi. W stolicy Mongolii, Ułan Bator, napady na chińskich turystów stały się w ostatnich latach codziennością. Niezbyt bezpiecznie można się czuć również w Karaczi (Pakistan) czy w Iranie (w którym cudzoziemiec musi mieć przy sobie gotówkę, co stanowi zachętę do napadów rabunkowych). W krajach arabskich prawo jest niezwykle surowe i bardzo często zdarza się, że turyści trafiają do więzienia za coś, za co nie poszliby za kraty w swoim ojczystym kraju.
Jednak nie tylko w Azji istnieją niegościnne kraje. Wiele napadów rabunkowych i na tle rasistowskim ma miejsce w Bułgarii. Głośno było o ataku na turystów z Izraela w 2012 roku na lotnisku Sarafovo, w wyniku którego 7 z nich zginęło, a 30 zostało rannych. Liczne napady na przybyszów zza granicy o ciemnym odcieniu skóry mają miejsce na Słowacji. Z kolei na Łotwie był okres, w którym było porywanych mnóstwo młodych turystek (zapewne przez gangi handlujące żywym towarem).
Warto o tym wszystkim pamiętać, wybierając wakacyjną destynację. I przede wszystkim warto zachowywać się tak, by nie sprawiać przedstawicielom lokalnych społeczności kłopotów swoim zachowaniem.