Jak zatrzymuje się pociąg PKP? Sygnał radio-stop składa się z kolejno następujących po sobie tonów akustycznych 1160 Hz, 1400 Hz i 1670 Hz, z przerwami 100 ms między nimi i pół sekundy między emisją tych trzech tonów.

Sekwencję tę emituje się dwukrotnie na częstotliwości 150,100 MHz, są różne kanały, mniejsza o szczegóły. Ważne jest to, że sygnał taki inicjuje nagłe hamowanie za pomocą zaworu w pneumatycznym układzie hamulcowym. Pociąg staje. Ruch zostaje sparaliżowany. Są to informacje publiczne i opublikowane w decyzji Komisji Europejskiej z 7 listopada 2006 r. dotyczącej specyfikacji technicznej interoperacyjności podsystemu „Sterowanie” transeuropejskiego systemu kolei dużych prędkości (C(2006) 5211). O informacjach tych dyskutowano na forach entuzjastów kolei i elektroniki. Może to więc zrobić każdy, nie tylko rosyjski wywiad wojskowy. Programowe stworzenie takiego tonu zajęło mi minutę.

Zabawy w zatrzymywanie pociągów miały miejsce wielokrotnie w poprzednich latach. W ostatnich dniach dochodziło do kolejnych incydentów. Taki sabotaż zwłaszcza w kampanii wyborczej może podkopać zaufanie do bezpieczeństwa państwa. Tym bardziej że w tym przypadku na kolejowych częstotliwościach wyemitowano hymn Federacji Rosyjskiej, a także przemówienie Putina. Oczywiście mógł to zrobić każdy, po prostu dla żartu. Jednak jesteśmy przed wyborami, a za wschodnią granicą trwa wojna. Siłą rzeczy cisną się pytania. Czy to przejaw tzw. państwa z tektury, połączonego gumką recepturką i klejem butapren, czy też może uzasadniony merytorycznie przestój w modernizacji systemów kolejowych?

Nie był to żaden cyberatak ani tzw. atak hakerski. Nie przełamano żadnego systemu, do niczego się nie włamano. W ogóle nie trzeba było używać komputera. Tylko generator tonów i sprzęt do emisji, który jest powszechnie dostępny, np. krótkofalówki za ok. 100 zł. W razie czego może być to również laptop z SDR, programowym radiem z funkcją emisji na odpowiedniej częstotliwości.

Incydenty wykryto w wielu miejscach kraju. Więc albo odpowiedzialne osoby podróżują, albo to operacja koordynowana

Radio-stop to system analogowy. Bez żadnego uwierzytelniania – brak gwarancji, czy sygnał taki wysłano legalnie i w sposób uzasadniony. Ze względów bezpieczeństwa pociąg staje i traci się czas na wyjaśnienia. Przykra sprawa. Zwłaszcza w trakcie kampanii do Sejmu. System można było zmodernizować, przechodząc na GSM-R lub LTE-R, ale wdrożenie to się wlecze. Niewiele zrobiono, może więcej uda się w latach 2025–2050. Czy do tego momentu absolutnie każdy będzie mógł zatrzymywać pociąg?

Skuteczne nadanie sygnału wymaga przebywania niedaleko składu kolejowego lub podróży pociągiem pasażerskim, by np. zatrzymać go w polu, wysiąść i mieć bliżej do domu. Na zasięg wpływa geografia – trzeba uwzględnić siłę nadajnika i np. nadawanie z wyżyn (wtedy zasięg rośnie). Fizyka i matematyka z zakresu szkoły średniej się kłania – kto mówił, że wiedza ta nigdy nie przyda się w życiu, musi teraz zrewidować poglądy.

Incydenty wykryto w wielu miejscach kraju. Wniosek: odpowiedzialne osoby podróżują albo to operacja koordynowana. Bawiący się w taki trolling albo sabotaż mogą zostawić ślady. Jeśli znajdzie się kamera, która ich nagrała, to może da się ich nakryć. Istnieją też systemy monitorowania widma elektromagnetycznego. W Polsce miejscami mógłby być w użyciu Krajowy Automatyczny System Monitoringu Widma Radiowego. Trudno powiedzieć, jaki zakres kraju on obejmuje, ale jest. Radionamierzanie jest możliwe. W przypadku rewizji osobistej przy posiadaniu sprzętu do emisji jest to dowód. Ryzyko to grzywna… 1000 zł, ale i odsiadka, gdy to działanie uporczywe. To tylko za nieuprawnione nadawanie – dochodzi odpowiedzialność paraliżu systemu transportowego. I kto wie, może nawet dezinformacji w służbie obcego wywiadu? Wiadomo, że rosyjskie GRU rekrutowało kandydatów na współpracowników. Przez internet. I to idealna operacja sabotażu. Łatwo agentowi nabyć sprzęt i stworzyć odpowiedni ton. Jeśli rosyjski wywiad nie wiedział o tak prostej możliwości zatrzymywania pociągów, to ostatnie incydenty z pewnością rozpowszechniły tę wiedzę. Na skalę bezprecedensową, także międzynarodową. Emisja taka 15 lat temu może była bardziej skomplikowana niż dziś, ale w 2023 r. to łatwizna. Skoro to tak proste, to nie można wykluczyć, że zagraniczni entuzjaści zwiększonej adrenaliny zechcą odwiedzić Polskę na swoiste safari sabotażowe w rodzaju „A zatrzymam sobie pociąg!”. I nie tylko w Polsce. I nie tylko kolej, bo podobne słabości infrastruktury krytycznej dotyczą też szeregu innych sektorów, nie tylko w Polsce. To wcale zatem nie muszą być „Rosjanie”, lecz trolling, głupia zabawa. Nie brakowało oczywiście komentatorów na gwałt wnioskujących, że „to Rosjanie!”, choć wydawałoby się, że po kompromitacji z „przewidywaniami” wobec „puczu Prigożyna” powinni przez jakiś czas ograniczać ryzyko błędnych wróżb. Ale najwyraźniej w Polsce to nikomu nie szkodzi. Kto głośniej krzyczy – ten się przebije. ©℗

*Dr Łukasz Olejnik, niezależny badacz i konsultant cyberbezpieczeństwa, fellow Genewskiej Akademii Międzynarodowego Prawa Humanitarnego i Praw Człowieka, były doradca ds. cyberwojny w Międzynarodowym Komitecie Czerwonego Krzyża w Genewie, autor książki „Filozofia cyberbezpieczeństwa”