Udowodnienie winy przewoźnikowi jest trudne. Ale nie niemożliwe Pasażerowie mają możliwość domagania się rekompensaty w przypadku, gdy autobus spóźnił się lub w ogóle nie przyjechał. Ale nie wszystkie przedsiębiorstwa przewidują taką możliwość
Za opóźnienie i bagaż zapłaci przewoźnik / Dziennik Gazeta Prawna

Osoby korzystające z komunikacji miejskiej mają prawo do rekompensaty za opóźnienie lub odwołanie regularnie kursującego pojazdu. Czyli np. do zwrotu kosztów poniesionych na taksówkę – potwierdza Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa. Wynika to z ustawy – Prawo przewozowe. Zgodnie z nią przewoźnik ponosi odpowiedzialność z tytułu nienależytego wykonana umowy przewozu osób. Ale tylko pod jednym warunkiem – że stało się to z jego winy, a nie w następstwie zdarzeń niezależnych od niego (np. zamieci śnieżnej).

Niektóre miejskie przedsiębiorstwa, jak np. to warszawskie, oficjalnie w ogóle nie przewidują płacenia za taksówki pasażerów. W ich regulaminach nie znajdziemy żadnych związanych z tym procedur. To celowe działanie. – W ten sposób zniechęcają pasażerów do ubiegania się o rekompensatę – uważa Maciej Kiełbus z poznańskiej Kancelarii Dr Krystian Ziemski & Partners. Jego zdaniem niewiele osób jest na tyle upartych, aby walczyć o zwrot kosztów w sądzie. – Szczególnie że rachunki za taksówkę to stosunkowo niewielkie kwoty – zwraca uwagę.

Ale nawet jeżeli przewoźnicy przewidują możliwość zwrotu pieniędzy za alternatywny transport, pieniądze nie jest łatwo odzyskać. – Pasażer musi udowodnić istnienie negatywnych konsekwencji takiego zdarzenia – wyjaśnia Elżbieta Kisil z resortu infrastruktury. Przykładowo niektórzy przewoźnicy domagają się, aby udowodnił, że zamówienie taksówki było konieczne, bo np. w innym przypadku spóźniłby się do pracy czy na samolot. W efekcie nawet w miastach, w których takie rozwiązanie funkcjonuje, pieniądze za taksówkę odzyskuje niewiele osób.

W Łodzi w całym 2015 r. rekompensatę otrzymało dziewięć osób (łącznie wypłacono im 400 zł), choć co miesiąc z takim żądaniem zwraca się do miejskiego przewoźnika co najmniej po kilkanaście osób. We Wrocławiu na 200 mln pasażerów przewożonych w ciągu roku jest od kilku do kilkunastu przypadków, kiedy wypłacane jest odszkodowanie.

Niewykluczone jednak, że tak mało imponujące statystyki mają związek z tym, że niewielu pasażerów jest świadomych tego, jakie prawa im przysługują.

Ani w Krakowie, a nie w Warszawie, pasażer, który musiał skorzystać z taksówki, bo komunikacja publiczna zawiodła nie otrzyma zwrotu kosztów, które poniósł. – Nie rozważaliśmy kwestii rekompensat dla pasażerów w sytuacji gdy autobus nie przyjedzie lub spóźni się z winy przewoźnika – przyznaje Jan Machowski, kierownik referatu ds. informacji medialnej w Urzędzie Miasta Kraków.
– Dla nas podstawą rozpatrywania skarg jest regulamin przewozów. W nim nie ma wskazanej takiej możliwości, aby pasażer mógł otrzymać zwrot kosztów przejazdu taksówką z powodu opóźnienia autobusu. Zatem zwrotu nie otrzyma – wskazuje Adam Stawicki z Miejskich Zakładów Autobusowych w Warszawie. – Istnieje jednak możliwość, że jeżeli np. z winy kierowcy, pasażer spóźnił się na pociąg, czy samolot na podstawie przepisów prawa cywilnego będzie domagał się rekompensaty. Wówczas taki wniosek pasażera jest przez nas analizowany – dodaje.
Reguluje kodeks
Pasażer może domagać się zwrotu za taksówkę np. w Łodzi, Gdańsku, czy Wrocławiu. – W naszym przypadku wynika to z paragrafu 16. przepisów porządkowych lokalnego transportu zbiorowego – wskazuje Sebastian Grochala z MPK Łódź. – Zwrotów kosztów przejazdu taksówką dokonujemy w przypadku, kiedy autobus nie zjawił się z winy MPK–Łódź – wyjaśnia.
Zdaniem ekspertów w przypadku opóźnienia publicznego środka transportu, każdy przewoźnik jest do tego zobowiązany. – Tak jak wszystkich innych przewoźników, nas też obowiązują przepisy prawne, zawarte w kodeksie cywilnym i prawie przewozowym. Na ich podstawie pasażer może ubiegać się o naprawienie szkody – wyjaśnia Klaudia Kordelas z MPK Wrocław.
– Zasady odpowiedzialności przewoźnika w komunikacji miejskiej nie określa miasto, w którym komunikacja funkcjonuje, lecz uregulowane są w przepisach prawa cywilnego. A więc obowiązują na terenie całego kraju – potwierdza Zygmunt Gołąb z ZTM w Gdańsku.
Siła wyższa
Nawet, jeżeli przewoźnicy przewidują zwrot za taksówkę to pasażerom niezwykle rzadko udaje się odzyskać pieniądze. – Po prawie dwóch godzinach czekania na autobus na kilkunastostopniowym mrozie, wzięłyśmy z koleżanką taksówkę i rachunek z dokładnym opisem sytuacji zaniosłam go do MPK. Odpisano nam, że zwrotu nie będzie – wskazuje niezadowolony pasażer na jednym z forów internetowych.
– Często pasażerowie nie wnikają w powody niepunktualnego kursowania komunikacji. A wśród nich mogą być też takie jak awaria czy źle zaparkowany samochód, który blokują przejazdy tramwajów. Kiedy do opóźnienia nie doszło z naszej winy trudno nam brać za to odpowiedzialność – wyjaśnia Sebastian Grochala.
Jednym słowem, zwrot kosztów jest możliwy wówczas, gdy opóźnienie wynikło z winy przewoźnika. A to niezwykle trudno udowodnić. – Oceny zakresu odpowiedzialności dokonuje się na podstawie przepisów Kodeksu cywilnego. Brane są pod uwagę także przyczyny powstałego opóźnienia czy odwołania kursowania – wyjaśnia Zygmunt Gołąb.
– Prawo przewiduje takie sytuacje, kiedy przewoźnik nie jest odpowiedzialny za niedopełnienie zobowiązań, np. gdy wynika to z przyczyn niezależnych, takich jak korki, warunki pogodowe i inne – dodaje Klaudia Kordelas z MPK Wrocław.
Potrzebny rachunek
Ponadto pasażer musi udowodnić poniesioną stratę. Bowiem podstawą rozpatrzenia wniosku o zwrot kosztów przejazdu taksówką jest dostarczenie: potwierdzenia poniesienia straty finansowej (oryginał rachunku za przejazd taksówką, zawierający imię i nazwisko pasażera, cenę za usługę, datę i godzinę wyjazdu, trasę przejazdu ,,od – do”), kserokopii biletu (potwierdzenie umowy zawartej z przewoźnikiem), przedstawienie negatywnych konsekwencji dla pasażera z powodu niewłaściwego funkcjonowania komunikacji, np. że z powodu niepunktualnego przyjazdu autobusu spóźniliśmy się do pracy. – Każde z roszczeń związanych z zakłóceniami w kursowaniu komunikacji rozpatrywane jest przez nas indywidualnie – zapewnia Sebastian Grochala z MPK Łódź.