Od 21 września nie będzie można parkować na chodnikach – napisały niektóre media kilka dni temu. W zmienionym prawie pojawiła się bowiem nowa definicja chodnika, według której jest to część drogi dla pieszych, którą mogą się poruszać wyłącznie oni. Wkrótce Ministerstwo Infrastruktury zaczęło jednak prostować te rewelacje.

Przekonuje, że 21 września w praktyce nic się dla kierowców nie zmieni. Mogą nadal stawać samochodem na trotuarze, jeśli zostawią na nim co najmniej 1,5 m dla pieszych.
Zamieszanie wyniknęło ze zmiany terminologii. Za trzy tygodnie dotychczasowy chodnik stanie się drogą dla pieszych. A ta według nowych przepisów techniczno-budowlanych ma składać się z trzech części – właściwego chodnika, z którego korzystać mogą tylko piesi, przylegającego do jezdni pasa buforowego, który może być właśnie przeznaczony do parkowania, i znajdującego się przy budynku pasa obsługującego, na którym mogą znaleźć się schody czy budki handlowe. Tyle że taki precyzyjny podział ma obowiązywać tylko w przypadku wszystkich budowanych od nowa czy modernizowanych dróg. Samorząd, planując nowe inwestycje drogowe, musi na chodniku wyznaczać część, która będzie ściśle przeznaczona do parkowania. Jeśli na taki pas buforowy nie będzie miejsca, parkowanie nie będzie tam możliwe. Wtedy zarządca drogi będzie musiał postawić znak zakazu zatrzymywania lub postoju pojazdów albo fizycznie uniemożliwić parkowanie, np. montując słupki.
W praktyce takie porządkowanie przestrzeni dla pieszych potrwa bardzo długo – 20, może 30 lat. Tymczasem w Polsce od dawna mówiło się o konieczności uregulowania zasad parkowania w miastach. Dopuszczenie parkowania na chodnikach spowodowało, że zostają one często zawłaszczone przez samochody. Wielu kierowców ignoruje zasadę pozostawienia 1,5 m dla pieszych, a policjanci czy strażnicy miejscy rzadko karzą za takie przewinienia. Owe 1,5 m to też zresztą niewiele, bo przy takiej szerokości trudno się minąć np. rodzicom z wózkami. Tymczasem w wielu krajach Europy Zachodniej, np. w Niemczech, Norwegii, Holandii czy we Francji, parkowanie na chodnikach co do zasady jest zakazane. Istnieje tam wyraźny podział – miejsca postojowe są częścią jezdni.
Można uznać, że w Polsce resort infrastruktury wykonał nieduży kroczek w stronę uwolnienia chodników od aut. Obowiązek wyraźnego wyznaczania przy okazji inwestycji drogowych stref buforowych, które mają się np. odróżniać nawierzchnią i mają zostać oddzielone choćby białą linią, powinien nieco poprawiać sytuację pieszych. Przy okazji nowe przepisy techniczne określają, że każdy budowany chodnik musi mieć minimalną szerokość 1,8 m, czyli o 30 cm więcej niż teraz. W nadzwyczajnych, odpowiednio uzasadnionych okolicznościach możliwe będzie zwężenie chodnika do nie mniej niż 1 m, ale pod warunkiem zaprojektowania miejsc do wymijania się osób ze szczególnymi potrzebami, np. na wózkach inwalidzkich.
Jednocześnie można się dziwić, dlaczego Ministerstwo Infrastruktury nie nakazało samorządom, by w wyznaczonym terminie, np. w ciągu roku lub dwóch, wyznaczyły białą linią granice pasa buforowego, na którym można parkować. Można też mieć obawy, jak w praktyce będzie realizowany ten pas buforowy i jak projektanci będą rozumieć obowiązek jego „wyraźnego wyznaczenia”. Dodatkowo jego granica może być niewidoczna choćby w czasie opadów śniegu. Może zwyczajnie parkowanie powinno być definitywnie zakazane na drodze dla pieszych (czyli dotychczasowym chodniku) i przypisane wyłącznie do jezdni i zatok parkingowych. Wydaje się, że czymś, co bardzo wyraźnie może wyznaczać granicę, której samochód nie powinien przekraczać, jest krawężnik. Szkoda, że resort nie zdecydował się tu na bardziej zdecydowane kroki.