Zakres tego prawa rozszerzono na wszystkich pracowników i branże. Oznacza to, że na przykład polscy kierowcy ciężarówek jadący tranzytem przez terytorium Niemiec są traktowani jako osoby świadczące pracę w tym kraju. Firmy transportowe będą musiały powiadamiać odpowiednie służby o tym, że ich kierowcy będą przejeżdżać przez Niemcy. Jeśli tego nie zrobią, będą płacić kary od 30 tysięcy do pół miliona euro. Europoseł PO Adam Szejnfeld mówił na konferencji prasowej, że to drakońskie przepisy, które mogą być groźne. Dodał, że godzą one w fundament Unii Europejskiej jaką jest swoboda przepływu towarów i usług.
Szejnfeld dodał, że nasze władze oraz europosłowie interweniowali między innymi u przewodniczącego Komisji Europejskiej w sprawie niemieckich przepisów o płacy minimalnej oraz u kanclerz Merkel. Skutek tych działań napawa optymizmem - powiedział. Wyjaśnił, że Komisja Europejska wszczęła postępowanie w tej sprawie.
Niemcy będą miały 2 tygodnie na odpowiedź, a nie 70 dni jak przewidują unijne reguły. Teoretycznie sprawa może zakończyć się pozwem do unijnego trybunału i karami finansowymi nałożonymi na władze w Berlinie, jednak Bruksela chce dać im możliwość wycofania się z przepisów. Nie będzie więc publicznych połajanek, bo Niemcy to duży i ważny kraj w Unii. Komisja, jak można usłyszeć w kuluarach, chce załatwić sprawę szybko i po cichu.