Wojna w Ukrainie, a także sankcje na Rosję uderzają w linie startujące z Polski, a jeszcze bardziej w służby nawigacyjne. O 30 proc. spadła liczba lotów tranzytowych nad naszym krajem.

Dla próbującej wyjść z kłopotów po pandemii COVID-19 branży lotniczej wojna w Ukrainie jest kolejnym ciosem. Po pierwsze chodzi o brak możliwości latania do tego kraju. W przypadku Polski ruch na ukraińskie lotniska w ostatnich latach mocno wzrastał, do czego głównie przyczyniła się ekspansja tanich linii lotniczych. W 2019 r. Ukraina, z liczbą ponad 2 mln pasażerów, znalazła się na piątym miejscu na liście krajów, do których odbywa się największy ruch międzynarodowy z Polski. W roku 2020, czyli po wybuchu pandemii, Ukraina była na szóstym miejscu.
Ogromne nadzieje w tym kraju pokładały takie linie jak Ryanair czy Wizz Air. Ten ostatni utworzył tam bazę. Na lotniskach w Kijowie i Lwowie wojna zatrzymała cztery samoloty, których węgierski przewoźnik nie zdążył ewakuować. W ostatnich latach połączenia z Ukrainą starał się też rozwijać LOT, który liczył nie tylko na Ukraińców czy Polaków podróżujących między obydwoma krajami. Z usług naszego narodowego przewoźnika korzystało także wiele osób w drodze z Ukrainy do USA.
LOT cierpi także z powodu zamknięcia nieba nad Rosją.
W branży ocenia się, że to Wizz Air może najwięcej stracić spośród linii operujących w Polsce. Przewoźnik oparł bowiem strategię na rozwoju lotów z Europy Środkowo-Wschodniej, a wojna uderza mocno w cały region. Dodatkowo dla węgierskiego przewoźnika ciosem jest też duży skok cen paliwa, bo linia praktycznie nie zabezpieczała się przed zmianami cen paliw poprzez kupowanie z wyprzedzeniem większych ilości ropy. Oznaką tych kłopotów może być zawieszenie od końca marca 20 tras z Wiednia, gdzie linia mocno konkurowała z Ryanairem.
Wojna w Ukrainie, a także związane z nią sankcje nałożone na Rosję i zastosowane przez ten kraj retorsje mocno uderzą też w polskie porty, które starały się poprawiać wyniki finansowe po pandemii. Na Lotnisku Chopina w grudniu 2021 r. było 73,2 tys. pasażerów lecących lub przylatujących z lotnisk w Ukrainie i Rosji. Stanowiło to ok. 10 proc. liczby wszystkich obsłużonych w tym okresie podróżnych. W styczniu było prawie 68 tys. podróżnych z obu krajów, w lutym 40 tys. (agresja na Ukrainę nastąpiła 24 lutego). Zapewne w marcu spadnie ona do zera.
Działania wojenne w Ukrainie odczuwają też lotniska regionalne. Dodatkowo konflikt pokrzyżował często plany rozwojowe. Przykładowo z Modlina w najbliższych miesiącach miała zacząć latać ukraińska linia SkyUp, która przełamałaby tam monopol Ryanaira.
Konflikt zbrojny w Ukrainie jeszcze bardziej uderza jednak w służby nawigacyjne. Jak szacuje Polska Agencja Żeglugi Powietrznej, spadek liczby wszystkich operacji w naszej przestrzeni powietrznej wyniósł ok. 11 proc. W przypadku lotów tranzytowych wyniósł on ok. 30 proc. A to właśnie te rejsy stanowiły dla PAŻP jedno z ważniejszych źródeł przychodów. Samoloty lecące tranzytem muszą bowiem płacić poszczególnym krajowym służbom nawigacyjnym za usługi kontrolerów. Za przelot dużych samolotów przewoźnicy muszą zaś zapłacić więcej. Na tak duże zmniejszenie tranzytu wpływa nie tylko zawieszenie lotów z zachodu Europy do Ukrainy czy Rosji, lecz także konieczność znalezienia nowych korytarzy dla rejsów długodystansowych – np. na Daleki Wschód.
Jak się dowiedzieliśmy, w ostatnich dniach coraz więcej przewoźników omija Polskę także w drodze z północy – np. ze Skandynawii na południe kontynentu. Niektórzy omijają wschodnią część kraju, co tłumaczone jest obawami o bezpieczeństwo, a także zamknięciem fragmentów przestrzeni dla samolotów wojskowych.
– Należy się spodziewać, że negatywny wpływ na przychody PAŻP przy długotrwałych restrykcjach może być istotny – mówi Agata Król, rzeczniczka agencji. – Wstępnie szacujemy, że jeśli ograniczenia utrzymają się przez trzy miesiące, to utracone przychody agencji z tytułu fakturowania usług nawigacyjnych mogą wynieść 30–40 mln zł – dodaje.
Agencja utrzymuje się jedynie z opłat nawigacyjnych. W ostatnim czasie z powodu spadku ruchu i pandemii musiała wspomagać się kredytami. Dodatkowo w PAŻP nie kończy się spór z pracownikami. Przypomnijmy, że w grudniu i styczniu 170 z 208 kontrolerów z Warszawy nie przyjęło nowych warunków pracy z obniżonym wynagrodzeniem i chcą odejść z PAŻP. Pracownicy utrzymują, że spór dotyczy też m.in. nadużywania przez władze jednostanowiskowej obsady wież, co może wpływać na bezpieczeństwo ruchu lotniczego. ©℗