Choć duża część kierowców z Ukrainy teraz wyjeżdża, to warto już tworzyć ułatwienia i zachęty, by jej obywatelom, także kobietom, ułatwić pracę w tym zawodzie.

Branża transportowa mówi wprost: pogłębienie deficytu na rynku kierowców to nie ryzyko, a już fakt. Polskę z każdym dniem opuszczają kolejni obywatele Ukrainy – od początku wojny ta liczba zbliża się do 100 tys. Wśród nich jest wielu kierowców ciężarówek czy taksówek.
Będzie drożej
– W polskim transporcie międzynarodowym jest ponad 300 tys. kierowców, z czego około 105 tys. to obywatele Ukrainy. Nie mamy dokładnych statystyk, ilu już ubyło w związku z wybuchem konfliktu. Szacuje się, że mogła wyjechać nawet połowa z nich – mówi Piotr Mikiel, dyrektor departamentu transportu w Zrzeszeniu Międzynarodowych Przewoźników Drogowych.
Na tym nie koniec problemów branży. Rośnie też bowiem zagrożenie odpływu kierowców z Białorusi, w związku z coraz większym zaangażowaniem tego kraju w konflikt zbrojny.
– Z tego kraju w transporcie międzynarodowym jest zatrudnionych ok. 25 tys. osób – wylicza Mikiel. Dodaje, że powstałą w ten sposób lukę trudno będzie zapełnić.
Po pierwsze dlatego, że nabycie uprawnień zawodowego kierowcy jest kosztowne i wymaga czasu. Ponadto nie ma chętnych.
– Brak rąk do pracy oznacza uziemienie ciężarówek, a co za tym idzie pojawienie się trudności w firmach transportowych w opłacaniu podstawowych zobowiązań podatkowych, leasingów i kredytów – tłumaczy dyrektor ZMPD.
W firmach transportowych podkreślają, że na wyjazdy Ukraińców nakłada się problem rosnących cen paliwa. – Co za tym idzie, branża będzie musiała podnieść opłaty za usługi transportowe. W konsekwencji wszyscy odczujemy to na sklepowych półkach. Koszty transportu są bardzo ważnym elementem cen. Jeśli nasza branża podniesie opłaty, wzrosną także ceny przewożonych produktów – mówi Waldemar Głuszko, właściciel firmy transportowo-spedycyjnej.
Według niego przy dużym braku kierowców wiele firm zatrudniających głównie Ukraińców będzie zmuszonych postawić auta na parkingu. – Dodatkowo otrzymaliśmy informację, że od przyszłego tygodnia nie będziemy mogli kupować paliwa w hurcie. To bardzo złe wieści. W konsekwencji wiele firm nie będzie w stanie zarobić na podstawowe opłaty i zobowiązania podatkowe, leasingowe czy kredytowe – dodaje Głuszko.
W najgorszej sytuacji są mniejsi przewoźnicy, którzy w dużej mierze swój biznes opierali na kierowcach z zagranicy. Zostali do tego zmuszeni, po tym jak na skutek ostrej walki konkurencyjnej duże korporacje podkupiły ich pracowników z Polski. Tak jest choćby w branży przewozów autokarowych.
– Są takie firmy, gdzie kierowcy ze Wschodu stanowią dziś niemal 100 proc. załogi – mówi Rafał Jańczuk, prezes Raf Trans oraz szef Polskiego Stowarzyszenia Przewoźników Autokarowych. I dodaje, że sytuacja takich przedsiębiorców będzie bardzo trudna, bo ich działalność została drastycznie utrudniona w czasie pandemii.
W ostatnich latach dość dużo ukraińskich kierowców pracowało też w komunikacji miejskiej. Zatrudniali ich zarówno przewoźnicy prywatni jeżdżący na zlecenie samorządów, jak i spółki samorządowe. Na przykład w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym w Poznaniu jest 40 kierowców i motorniczych z Ukrainy.
– Po wstępnym rozeznaniu u przewoźników miejskich nie widać, żeby kierowcy ukraińscy zaczęli wyjeżdżać z Polski – mówi Marcin Żabicki z Izby Gospodarczej Komunikacji Miejskiej. Dodaje, że ci pracownicy zazwyczaj są już mocniej związani z naszym krajem – duża część ma tu rodziny.
Szef MPK Wrocław Krzysztof Balawejder przekazał nam, że spośród pracowników z obywatelstwem ukraińskim dotąd wyjechać zdecydowała się jedna osoba.
Osobną grupę stanowią zaś kierowcy przewoźników takich jak Uber czy Bolt. Tu trudno o dokładne statystyki, firmy unikają podawania informacji na ten temat. Szacuje się, że w Polsce jeździ ich nawet kilkadziesiąt tysięcy.
Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR przyznaje, że tak jak w przypadku ciężarówek kierowcy firm konkurujących z korporacjami taksówkowymi to osoby, które również nie są mocno zakorzenione w Polsce i ich chęć do wyjazdu może być duża.
Poluzować wymogi
Bartosz Piłat, ekspert transportowy z Polskiego Alarmu Smogowego, twierdzi, że w sytuacji niedoborów kierowców w naszym kraju i wojny w Ukrainie powinniśmy przygotować duże ułatwienia dla obywateli tego kraju, które zachęciłyby do pracy w transporcie na terenie naszego kraju. Rozmówca DGP spodziewa się, że mimo zakazu wyjazdu z Ukrainy mężczyzn w wieku 18–60 lat, to kwestia tygodni czy miesięcy, kiedy będą oni szukać pracy poza swoim krajem. Już teraz można zaś zaoferować pracę kobietom z Ukrainy. – Zwłaszcza w komunikacji miejskiej. Prowadzenie nowoczesnego autobusu czy tramwaju nie wiąże się z takim wysiłkiem niż kiedyś. Dodatkowo w Ukrainie znacznie większy odsetek kobiet pracuje jako prowadzący tramwaje czy autobusy – mówi Piłat. Dla chętnych trzeba zorganizować kursy doszkalające, w tym językowe. W okresie przejściowym miasta mogłyby też obniżyć wymagania odnośnie do odpowiedniej znajomości języka polskiego.
Krzysztof Balawejder już oznajmił pracownikom z Ukrainy we wrocławskim MPK, żeby przekazywali rodzinie czy znajomym, iż przedsiębiorstwo jest gotowe do zatrudnienia pewnej grupy osób.
Ponad 600 tys. ubezpieczonych w ZUS pracowników z Ukrainy
627 tys. Ukraińców jest obecnie zgłoszonych do polskiego systemu ubezpieczeń emerytalnych i rentowych. To dane, które przekazał nam Zakład Ubezpieczeń Społecznych. To oznacza, że Ukraińcy stanowią 71 proc. wszystkich cudzoziemców objętych ubezpieczeniem. Najwięcej ukraińskich obywateli zgłoszono w oddziałach w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Gdańsku i we Wrocławiu. Wśród cudzoziemców drugą pod względem liczebności grupę ubezpieczonych stanowią Białorusini (71 tys.), na trzecim miejscu są Gruzini (23 tys.), na czwartym Rosjanie (13,8 tys.), a na piątym Mołdawianie (12,9 tys.).