Firma przedstawiła związkowcom nową propozycję podwyżek. Jest ona jednak daleka od żądań strajkujących od ponad trzech tygodni pracowników.
Firma przedstawiła związkowcom nową propozycję podwyżek. Jest ona jednak daleka od żądań strajkujących od ponad trzech tygodni pracowników.
Strajk w podpoznańskiej fabryce autobusów trwa nieprzerwanie od 24 stycznia. W ostatnich dniach roli mediatora sporu podjął się były prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz. Wczoraj władze spółki przedstawiły protestującym nową ofertę. Zamiast 5-proc., wdrożonej w styczniu podwyżki płac, zaproponowały wzrost pensji dla pracowników produkcji o ok. 8,5 proc. – Ponadto nowe porozumienie płacowe oznaczałoby także wypracowanie mechanizmu podwyżek na 2023 r., który wyniósłby 0,5 pkt proc. ponad średnioroczną inflację za rok 2022 – mówi Mateusz Figaszewski, rzecznik Solarisa. Związkowcy mają do piątku przenalizować nową propozycję. Jest ona jednak daleka od ich ostatnich żądań. Chcieli ok. 20-proc. podwyżki, czyli 800 zł brutto.
Na wczorajszym spotkaniu obecni byli przedstawiciele Solidarności. Przedstawiciele drugiego protestującego związku – OPZZ „Konfederacja Pracy” ostatecznie w nim nie uczestniczyli, bo pracodawca nie zgodził się, by brał w nim udział także lewicowy działacz. Przedstawiciele zarządu firmy tłumaczą, że do tej pory nie uczestniczył on na jakimkolwiek etapie w prowadzonych od pięciu miesięcy rozmowach. – Pracodawca odbiera to jako próbę upolitycznienia rozmów – stwierdził Figaszewski.
Spośród osób zatrudnionych bezpośrednio przy wytwarzaniu autobusów nie pracuje 36 proc. załogi. Oprócz głównej fabryki w Bolechowie, gdzie odbywa się montaż autobusów, zastrajkowali także pracownicy należących do Solarisa mniejszych zakładów wytwarzających podzespoły – w Środzie Wielkopolskiej, Poznaniu i Kijewie.
Władze firmy twierdzą, że mimo strajku części załogi produkcja z większymi lub mniejszymi utrudnieniami jest kontynuowana. – W ostatnich tygodniach firma dostarczyła do swoich klientów kilkadziesiąt pojazdów – zapewnia Mateusz Figaszewski.
Jednak według Adriana Furgalskiego, prezesa Zespołu Doradców Gospodarczy TOR, protest trwa już dramatycznie długo i jego dalsze przeciąganie może być dotkliwe pod względem biznesowym dla producenta. Przy rosnących opóźnieniach w dostawach autobusów zamawiający będą bowiem naliczać coraz większe kary. – Strajk nie jest zaś siłą wyższą, która mogłaby pozwolić uniknąć takich kar – wskazuje Furgalski.
Organizatorzy strajku uważają, że firmę stać na 800 zł brutto podwyżki, bo Solaris w ostatnim czasie znowu przynosi zyski. 2020 r. zakończył wynikiem 108 mln na plusie. Od 2018 r. właścicielem Solarisa jest hiszpańska grupa CAF.
Protestujących wsparli m.in. politycy Lewicy. Posłanka Magdalena Biejat przemawiała nawet na temat żądań w Sejmie po hiszpańsku. Stwierdziła m.in., że koszty życia w Polsce stale rosną, dlatego pracownikom należą się adekwatne podwyżki. Wytykała przedstawicielom CAF, że nie chcieli spotkać się z posłami Lewicy, którzy zaoferowali mediację.
Władze spółki tłumaczą, że podwyżka, jakiej żądają związki, jest całkowicie nierealna ekonomicznie. Oznaczałoby to dla firmy zwiększenie budżetu płacowego o kolejnych ponad 40 mln zł – mówi Mateusz Figaszewski. Spółka zaznacza, że przyznana w styczniu 5-proc. podwyżka spowodowała wzrost średniego wynagrodzenie pracownika produkcji z premiami i dodatkami do 5,8 tys. zł brutto.
Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, uważa, że dla dobra firmy obie strony powinny nieco ustąpić. Wskazuje, że branża autobusowa nie ma teraz łatwo. – W czasie pandemii drastycznie spadły zamówienia autobusów turystycznych i międzymiastowych. Także w przypadku autobusów miejskich jest mniej przetargów, bo tu także ubyło nieco pasażerów. Na to nakłada się kryzys z półprzewodnikami, który dotyczy całej branży – mówi Faryś.
Dodaje, że firma, bazując na pracownikach, którzy nie strajkują, może utrzymywać produkcję. Wszystko przez to, że wytwarzanie autobusów jest mniej zmechanizowane niż samochodów osobowych. Dużo czynności wykonuje się ręcznie. Można więc dość elastycznie planować produkcję i przesuwać pracowników do innych zadań.
– Po zakończeniu sporu można próbować nadrabiać zaległości i czasowo wprowadzić większą liczbę zmian. Miejmy nadzieję, że obie strony w końcu się dogadają i konflikt niebawem się skończy – mówi Eugeniusz Szymonik, były prezes Autosanu.
Solaris to wciąż największy producent autobusów w Polsce. I jeden z większych graczy w tej branży w Europie. W 2020 r. dostarczył 1560 pojazdów. Firma chwaliła się też wtedy, że była na pierwszym miejscu na Starym Kontynencie pod względem dostarczonych autobusów elektrycznych. ©℗
Od 2018 r. właścicielem Solarisa jest hiszpańska grupa CAF
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama