W niektórych branżach, m.in. w transporcie, wodór może być konkurencyjny jeszcze w tej dekadzie, ale jego rola w zielonej transformacji nie jest wolna od kontrowersji.

Na ostatnim tegorocznym szczycie Unii Europejskiej potwierdzono priorytet dla wodoru w Europejskim Zielonym Ładzie. UE do 2030 r. chce uzyskać 40 GW nowych mocy produkcyjnych surowca tego typu, przekładających się na 10 mln ton zielonego wodoru rocznie, a 6 GW ma powstać w ciągu najbliższych czterech lat. Szczególne znaczenie przypisano wodorowi produkowanemu za pomocą źródeł odnawialnych, ale nie wykluczono wsparcia dla innych sposobów jego wytwarzania, co pozostawia przestrzeń dla produkcji z wykorzystaniem energii jądrowej lub gazu (niebieski wodór, którego emisyjność ma być ograniczana przez technologię CCS).
Według Diederika Samsoma, szefa gabinetu wiceszefa Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa, ich dopuszczenie w okresie przejściowym jest niezbędne do rozpędzenia gospodarki wodorowej. Obecnie tylko 0,1 proc. światowej produkcji wodoru odbywa się na bazie OZE. Z analiz przedstawianych przez branżę wynika, że w perspektywie 2050 r. wodór mógłby uzyskać prawie 25 proc. udziału w europejskim miksie, a w transporcie mógłby być konkurencyjny jeszcze przed 2030 r. Szybkość i zakres wdrażania opartych na nim technologii będzie jednak zależeć od poziomu inwestycji w poszczególnych krajach.
Dlatego największe gospodarki UE już zaplanowały wielomiliardowe wydatki. Strategia wodorowa Niemiec opiewa na 9 mld euro. Berlin planuje w ciągu najbliższej dekady rozwinąć swój potencjał produkcji zielonego wodoru do 5 GW. Na wodór chce też stawiać Francja, która zakłada na razie inwestycje na poziomie 7 mld euro i osiągnięcie w ciągu 10 lat mocy produkcyjnych rzędu 6,5 GW. Paryż chce do wytwarzania wodoru wykorzystywać także atom. W Polsce o zwiększeniu roli wodoru i wykorzystaniu do jego produkcji nadwyżek energii ze źródeł odnawialnych mówił projekt polityki energetycznej do 2040 r., ale nie poszły za tym konkrety.
Wodorowym pomysłom towarzyszą jednak wątpliwości. Ekolodzy obawiają się, że jest on koniem trojańskim sektora paliw kopalnych, który ma umożliwić koncernom dostęp do środków na transformację energetyczną. Zwracają uwagę, że wprowadzenie wodoru do unijnych strategii odbyło się w ciągu zaledwie kilku miesięcy, bo jeszcze na początku roku w harmonogramie prac KE nie było o nim ani słowa, a w lobbing zaangażowane są wielkie firmy paliwowe, m.in. norweski Equinor.

Wodorem najbardziej interesuje się branża hutnicza

Uwzględnienie w unijnej strategii niebieskiego wodoru może być pretekstem do nowych inwestycji gazowych. Plany te nie uwzględniają też niektórych kosztów środowiskowych, w tym wpływu na zasoby wody. Na zagrożenia wskazują również dziennikarze „Investigate Europe”, którzy zwracają uwagę, że unijny sojusz na rzecz czystego wodoru, który ma odegrać czołową rolę w określeniu strategicznych inwestycji, jest zdominowany przez przedstawicieli koncernów.
Podnoszone są również wątpliwości co do efektywności energetycznej wodoru oraz fakt, że przeznaczenie zbyt dużej ilości OZE do jego produkcji może spowolnić dekarbonizację. Spekuluje się wreszcie, że jednym z kluczowych dostawców wodoru na rynek europejski w okresie przejściowym może stać się Rosja – pomimo faktu, że nie jest on tam produkowany w sposób niskoemisyjny, a do jego przesyłu może w przyszłości posłużyć Nord Stream. Z kolei uczynienie najważniejszym dostawcą zielonego wodoru państw Afryki i Bliskiego Wschodu grozi według części ekspertów nadmierną eksploatacją zasobów tych regionów i utrwaleniem panującego w nich zjawiska ubóstwa energetycznego.
W niektórych sektorach wodór już staje się jednak kluczowym surowcem w rozpoczynającym się zielonym wyścigu. Na nowe paliwo bezemisyjne liczy przede wszystkim hutnictwo, które pomimo upowszechnienia pieców elektrycznych nie jest dziś w stanie w pełni wyeliminować węgla koksowego. Dziś w branży, przy wsparciu poszczególnych rządów, trwa rywalizacja o to, kto najlepiej poradzi sobie z dekarbonizacją. W tym roku w Szwecji rozpoczęto pilotażową produkcję bezemisyjnej stali realizowaną przez sojusz tamtejszego producenta SSAB, górniczego LKAB i państwowego Vattenfall. Komercyjnie instalacja ma działać od 2026 r.
W czerwcu podobne porozumienie zawarto w Niemczech, gdzie energetyczna firma TWE zobowiązała się do dostarczenia do duisburskiego pieca grupy Thyssenkrupp wodoru pozwalającego wytworzyć 50 tys. ton neutralnej dla klimatu stali. Inwestycja ma zostać uruchomiona w 2025 r., a w ciągu kolejnego ćwierćwiecza firma chce w całości przestawić się na produkcję wodorową. Podobną drogą podążają inni duzi producenci, jak ArcelorMittal czy chiński Jianlong.
Wyścig trwa także w motoryzacji. Tu jednak nie wszyscy stawiają na wodór w tak zdecydowany sposób, bo atrakcyjną alternatywą dla niego są pojazdy zasilane bateryjnie. Przede wszystkim są one tańsze, a koncerny już masowo je produkują. W porównaniu do obecnych na rynku elektryków napęd wodorowy wciąż zdaje się być melodią przyszłości. Zwolennicy tego typu ogniw zwracają jednak uwagę na ograniczenia obecnych elektryków, jak problem z emisyjną produkcją baterii, ich eksploatacją i stosunkowo długim procesem ładowania, wydłużającym się wraz z rosnącą pojemnością baterii.
To wszystko sprawia, że napęd wodorowy w pierwszej kolejności znajduje swoją niszę w logistyce. W grudniu porozumienie w sprawie uruchomienia masowej produkcji wodorowych ciężarówek podpisali potentaci z branży: Daimler Truck, Iveco, OMV, Shell i Volvo, którzy zaangażują się też w budowę stacji tankowania. Po 2025 r. auto ma wejść do masowej produkcji. Z kolei należąca do Toyoty spółka Hino zapowiedziała właśnie, że w 2021 r. pilotażowo wdroży do wybranych sieci sklepów wodorowe auta dostawcze z ładownością do 3 ton. Kupnem akcji portugalskiego CaetanoBus Toyota dała znać, że zamierza wejść także na europejski rynek autobusów. W tym segmencie działa już produkowany w Polsce Solaris. Niedawno poinformowano, że do października 2021 r. dostarczy do Hamburga pięć wodorowych pojazdów. Jesienią pierwsze takie autobusy mają też trafić do szwedzkiego Sandviken.