Ekologia, CO2, paliwo – podczas targów motoryzacyjnych w Genewie te słowa powtarza się jak mantrę.
Branża motoryzacyjna jest bardziej obłudna niż wszystkie inne razem wzięte. Utwierdziłem się w tym podczas rozpoczęcia jednej z największych na świecie imprez samochodowych – 82. autosalonu w Genewie. Każdy producent zaprezentował na nim „rewolucyjne” rozwiązania pozwalające chronić środowisko. Modele hybrydowe, zasilane gazem czy energią elektryczną – było ich z 40, gdy jeszcze pięć lat temu dało się je policzyć na palcach jednej ręki. Wszystkie przyczyniają się do „znacznego zmniejszenia emisji CO2”.
Problem w tym, że modele te oświetlono podczas salonu tysiącami lamp o mocy tak wielkiej, że mogłyby stopić lody Grenlandii. A wiele byłoby w seryjnej produkcji tak drogich, że nigdy nie ujrzą... świałta dziennego. Ale pojawiły się także modele rzeczywiście rewolucyjne, które jeszcze w tym roku wyjadą na ulice. Także polskie. Wśród nich hybrydowa Toyota Yaris, zużywać ma tylko 2,5 l benzyny – u nas pojawi się już latem. Wcześniej, bo w maju, z salonów wyjadą hybrydowe lexusy GS 450h nowej generacji. Luksusowa limuzyna o osiągach godnych aut sportowych (mniej niż 6 sek. do 100 km/h) ma spalać tylko 5,9 l benzyny. Jednak najbardziej wyczekiwanymi ekonowościami są bliźniaki: Opel Ampera i Chevrolet Volt, którym w przeddzień targów przyznano tytuł Samochodów Roku 2012.
Niestety, ani Yaris, ani Volt nie zrewolucjonizują polskiego rynku motoryzacyjnego. – Wasz kraj nie promuje samochodów ekologicznych. Opodatkowanie aut nie jest zależne od tego, ile dany model pali i jak bardzo zanieczyszcza środowisko, tylko od tego, ile kosztuje – mówi Andy Pfeiffenberger, wiceprezes Toyota Motor Europe. W 25 krajach Unii uzależniono już wysokość autopodatków od emisji spalin, w Polsce nadal obowiązuje akcyza wynosząca w przypadku samochodów o pojemności silnika powyżej 2 litrów aż 18,6 proc. Dlatego ekosamochody nie mają szans na błyskotliwą karierę.
Na szczęście oprócz zielonych aut producenci zaprezentowali także sporo nowości dla szarej klienteli. Oto sześć modeli, które za chwilę trafią także na naszi rynek i mają szanse poważnie na nim namieszać.

1. Peugeot 208 Mała Francja elegancja

Następca popularnej „207” wyróżnia się niebanalną stylistyką i jakością wykonania. Dostępny będzie w wersji 3- i 5-drzwiowej, a gama silników rozpoczyna się od trzycylindrowego 1.0 o mocy 68 koni. Poziomu adrenaliny raczej one nie podniosą, ale za to mało wypiją – w mieście 5,2 l benzyny.

2. Kia Cee’d Kto się śmieje ostatni

Jeszcze niedawno koreańska marka była wyśmiewana przez konkuretów jako tania, oferująca tandetnie wykonane pojazdy. Dzisiaj zagraża dominacji Volkswagena, Opla czy Renault. Nowy kompaktowy Cee’d świetnie wygląda, oferuje równie obszerne i dobrze wykonane wnętrze, co większość konkuretów ze Starego Kontynentu. I będzie miał o 15 – 20 proc. niższą cenę niż oni.

3. Volvo V40 Złoty środek?

Szwedzka marka wprowadza model, który może umocnić jej pozycję lidera w klasie premium na polskim rynku, choć jest on trochę jak świnka morska – ani świnka, ani morska. Trudno go zakwalifikować do któregoś segmentu – nie jest już typowym kompaktowym hatchbackiem, ale jeszcze nie jest kombi klasy średniej. Ale ten brak tożsamości może zagwarantować mu powodzenie.

4. Fiat 500L Nie ma tego złego...

...co by na dobre nie wyszło. Włosi odebrali nam prawa do produkcji Pandy, dzięki czemu z fabryki w Tychach ma szanse zjeżdżać ciekawszy model – 500L. Pięciodrzwiowa odmiana malucha uroczo wygląda i oferuje sporo miejsca we wnętrzu. Problemem może być cena wersji podstawowej, zbliżona do 50 tys. zł, ale noszenie się we włoskim stylu nigdy nie należało do tanich.

5. Mitsubishi Outlander Wycinanie konkurencji

Następca najpopularniejszego SUV-a zyskał na urodzie i jakości. Sprzedawany będzie też w wersji 7-osobowej. Jego największą zaletą w porównaniu z konkurentami jest użyteczność w terenie – tu zrównuje ich z ziemią.

6. Audi A3 Władca pierścieni

Gdyby koncerny komputerowe pracowały nad nowymi modelami w takim tempie jak Audi, laptopy nadal miałyby rozmiary meblościanki. Poprzednia generacja A3 bez większych zmian przetrwała niemal dekadę. Ale inżynierowie z Ingolstadt wykorzystali ten czas co do minuty, bo nowe A3 jest dopracowane z precyzją godną szwajcarskich zegarów, a w dodatku oszałamia technologicznymi rozwiązaniami.