LOT chce zakończyć negocjacje z Boeingiem na temat odszkodowania za uziemienie Dreamlinerów do końca roku. Prezes przewoźnika Sebastian Mikosz zaznacza, że w wypadku braku porozumienia firma skieruje sprawę do sądu. Nowe maszyny zostały uziemione 16 stycznia tego roku z powodu awarii zasilania. Samoloty te wróciły do siatki połączeń LOT-u dopiero 1 czerwca.

Pod koniec lipca Boeing publikując wyniki finansowe przekonywał, że rozliczył się już z przewoźnikami. Prezes LOT-u podkreśla, że rozmowy z Amerykanami cały czas są prowadzone."To jest proces, który będzie trwał kilka miesięcy. Cały czas kłócimy się o pieniądze i będziemy się kłócić tak długo, aż uznamy, że mamy satysfakcjonujące rozwiązanie." - twierdzi Mikosz.

LOT założył nawet specjalny rachunek, na którym były liczone wszystkie koszty związane z awarią samolotu. Ministerstwo Skarbu szacowało w lutym, że miesięcznie uziemienie Dreamlinerów kosztuje LOT około 10 milionów złotych. W czerwcu wiceszef resortu Rafał Baniak przyznał, że bezpośrednie koszty awarii nowych Boeingów polskiego przewoźnika przekraczają 100 mln zł.

Obecnie w barwach polskiego przewoźnika lata 5 Dreamlinerów. LOT będzie dysponował ośmioma nowymi maszynami od Boeinga.

LOT: chcemy by druga transza pomocy od państwa była mniejsza

LOT przekonuje, że chce by druga rata pomocy finansowej ze strony rządu była jak najmniejsza. Ministerstwo skarbu informowało wcześniej, że przewoźnik może potrzebować nawet kolejnych 381 milionów złotych. Prezes LOT-u Sebastian Mikosz podczas spotkania z dziennikarzami nie chciał jednak zdradzić dokładnej kwoty. "Zupełnie szczerze powiem, że cały czas walczymy, o to, by druga transza pomocy była jak najmniejsza" - twierdził Mikosz. Prezes LOT-u deklarował, że gdy tylko minister skarbu dowie się, jakie są potrzeby finansowe przewoźnika to informacja ta zostanie również przekazana mediom.

Wczoraj Komisja Europejska ogłosiła, że domaga się dodatkowych wyjaśnień w sprawie restrukturyzacji Polskich Linii Lotniczych LOT. Bruksela zwróciła się do polskiego rządu z prośbą o informacje na temat planowanego wsparcia. Sebastian Mikosz przekonuje, że w tym wniosku nie ma nic nadzwyczajnego. "Byłbym zdziwiony gdyby nie było pytań. To jest normalny wielomiesięczny proces prowadzony przez KE. Inne linie lotnicze, które przechodziły podobną drogę, mówiły o potrzebie składania kilku tysięcy stron wyjaśnień" - tłumaczył Mikosz.

Komisja Europejska chce sprawdzić czy wsparcie finansowe dla spółki zatwierdzone przez polski rząd jest zgodne z przepisami wspólnotowymi. W maju Komisja wydała warunkową zgodę na pożyczkę dla LOT-u w wysokości 400 milionów złotych. Uznano wtedy, że pomoc ograniczona była do kwoty niezbędnej na podtrzymanie działalności firmy przez najbliższe 6 miesięcy. Komisja zastrzegła jednocześnie, że Polska musi przedstawić plan restrukturyzacyjny, mający na celu przywrócenie spółce rentowności.

LOT od 2008 roku notuje straty i zmaga się z problemami z płynnością finansową. 400 milionów złotych pożyczki, które firma otrzymała w grudniu 2012 roku , przeznaczono na spłatę przeterminowanych zobowiązań i pokrycie strat operacyjnych.