Polskie koleje wyłączają za kilka miesięcy 10 procent swoich wszystkich tras. Polskie Linie Kolejowe szacują, że ma to pozwolić na oszczędności rzędu 60-80 milionów złotych rocznie. Od grudnia zostanie zamkniętych 2 tysiące kilometrów torów na 90-ciu odcinkach w całym kraju.
Wiceprezes PLK Filip Wojciechowski mówi, że czasowo zamknięte mają być połączenia przynoszące największe straty. W większości przypadków na tych dwóch tysiącach kilometrów obecnie nie jest prowadzony ruch pasażerski. PKP PLK nie ma zamiaru rozbierać torów. Jeśli za jakiś czas okaże się, że połączenia w tych miejscach mają szanse być rentowne, to ruch pociągów zostanie uruchomiony ponownie.
Na czasowo wyłączonych odcinkach ma zostać utrzymane minimalne zatrudnienie po to, aby infrastruktura nie została rozkradziona. Szacuje się, że utratą pracy zagrożonych będzie około 500 pracowników kolej. Z tymi osobami PKP będzie prowadzić rozmowy na temat zmiany miejsca zatrudnienia. Część z nich znajdzie pracę w PKP, inne będą musiały rozstać się ze spółką. Odchodzący pracownicy będą mogli liczyć na finansowe odprawy.
Co zaskakujące, w planach czasowego zamknięcia znalazły się także odcinki, które niedawno remontowano i modernizowano. Zarząd spółki tłumaczy to "błędami przeszłości", których obecne władze nie chcą tłumaczyć.
Zarząd Polskich Linii Kolejowych szacuje, że spółka zarządzająca polskimi torami, przynosi około pół miliarda złotych strat rocznie.