Wizzair będzie domagał się milionów euro od lotniska w Modlinie. Według nieoficjalnych informacji IAR, przewoźnik szacuje, że każdy miesiąc zamknięcia podwarszawskiego portu oznacza dla linii ponad 4 miliony złotych strat.

Dwa odcinki pasa startowego w Modlinie zostały zamknięte 23 grudnia - po tym, jak Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego odkrył pęknięcia i ubytki w betonowej nawierzchni.

Dyrektor do spraw finansowych Wizzair Mike Powell powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, że przewoźnik będzie domagał się od portu lotniczego pieniędzy. "Ta sytuacja sporo nas kosztuje. Musimy płacić odszkodowania pasażerom. Cierpimy także z powodu wysokich kosztów, które ponosimy latając tymczasowo z lotniska Chopina. Nadal będziemy starać się o rekompensatę za każdy dzień, w którym nie latamy z Modlina" - deklaruje Mike Powell.

Wizzair z niepokojem przyjmuje informację, że podwarszawski port może być zamknięty nawet do grudnia. Mike Powell przyznał, że dowiedział się o tym z mediów, a nie od władz lotniska.

Zarząd lotniska w Modlinie zażądał tymczasem od firmy Erbud szybszej naprawy dwóch betonowych odcinków drogi startowej. Wcześniej przedstawiciele wykonawcy mówili, że na naprawę potrzebują co najmniej 140 dni. Twierdzili, że najlepiej byłoby zerwać betonową nawierzchnię i położyć asfalt betonowy. Zdaniem wykonawcy, materiał ten jest lepszy od betonu, z którego dziś jest zbudowana część pasa.

Tymczasem przedstawiciele zarządu portu w Modlinie twierdzą, że naprawa powinna być wykonana w dotychczasowej technologii. Zarząd zagroził, że jeśli Erbud nie zgodzi się na krótszy termin, to zostanie wyłoniony inny wykonawca, koszt prac poniesie jednak dotychczasowy.