Zapowiadany po 9 grudnia strajk kolejarzy to element konfliktu Grupy PKP z samorządowymi Przewozami Regionalnymi. W grę wchodzi nawet bankructwo przewoźnika należącego do gmin. Część pociągów zostanie na bocznicach. Polska może stanąć

Długie opóźnienia, odwołana część kursów, przeładowane składy, brak informacji na dworcach, tłok na peronach – tak w grudniu 2010 r., w dniu wprowadzenia nowego rozkładu jazdy, wyglądała polska kolej. Po tamtych wydarzeniach Ministerstwo Transportu przy każdej okazji zapewniało: „Dostaliśmy nauczkę, teraz będzie lepiej”.

Wszystko jednak wskazuje na to, że w tym roku czeka nas powtórka z rozrywki. Paraliż komunikacyjny po 9 grudnia, dniu wejścia w życie nowego rozkładu jazdy, wydaje się nieunikniony.

Jak wynika z naszych ustaleń, po 9 grudnia trzy największe związki zawodowe na kolei najpewniej przystąpią do strajku. Ogłosiły referendum. Powód? Zapowiedziane ograniczenie ulg na bilety dla kolejowych emerytów i rencistów. PKP chce, aby osoby te płaciły za możliwość korzystania z 80-proc. ulgi 140 zł rocznie, co da ponad 20 mln zł oszczędności.

– W referendum pytamy, czy kolejarze są gotowi przystąpić do strajku. Jeśli większość odpowiedzi będzie twierdząca, strajk nastąpi – zapowiada w rozmowie z DGP Leszek Miętek, szef Konfederacji Kolejowych Związków Zawodowych.

KKZZ wraz z Sekcją Krajową Kolejarzy NSZZ „Solidarność” i Federacją Związków Zawodowych Pracowników PKP zrzeszają łącznie 70 proc. zatrudnionych na kolei. To ponad 70 tys. ludzi. Mają przy tym wpływy w spółce PKP PLK, która zarządza 19 tys. km torów. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że PLK także przyłączą się do strajku. Oznacza to zablokowanie kluczowych odcinków torów i odwołanie znacznej części spośród 3 tys. składów osobowych, które codziennie jeżdżą po polskich torach.

Kolejowa rodzina jest coraz bardziej skłócona. Do lansowanego przez PKP nowego układu biletowego nie weszły skonfliktowane z grupą samorządowe Przewozy Regionalne. Oznacza to tyle, że w pociągach PR emeryci kolejowi będą musieli płacić za bilet pełną kwotę. Pozostali przewoźnicy doszli do porozumienia. – Na jego podstawie kolejowi emeryci będą mogli wykupić za 140 zł rocznie prawo do zniżek na przejazdy pociągami PKP Intercity, Kolei Mazowieckich, SKM Trójmiasto i WKD. Mimo licznych rozmów z Przewozami Regionalnymi nie udało się ich przekonać do takiego rozwiązania – twierdzi Krzysztof Mamiński, pełnomocnik zarządu PKP.
Dotychczas zniżkę w Przewozach Regionalnych kupował dla emeryta jego pracodawca, czyli dawna grupa PKP – za 260 zł rocznie. Jako że wszystkich emerytowanych kolejarzy jest w sumie ponad 100 tys., to dla PKP oznaczało to wydatek 27 mln zł rocznie.
– Od 1 stycznia emeryci będą musieli płacić za przejazdy pociągami Przewozów Regionalnych, ale to nie my wypowiedzieliśmy umowę. Byliśmy zainteresowani współpracą na dotychczasowych zasadach – mówi w rozmowie z DGP prezes Przewozów Regionalnych Małgorzata Kuczewska-Łaska.
Z powodu konfliktu poważnie ograniczone zostanie też prawo do 99-proc. ulgi na przejazdy dla pracujących kolejarzy i ich rodzin. Jeśli nie dojdzie do porozumienia między przewoźnikami z obu stron barykady, zostaną oni pozbawieni ulg na przejazdy pociągami konkurencji. Nietrudno się domyślić, że nie podoba się to przede wszystkim kolejowym związkom zawodowym.
– Nie pozwolimy na odebranie nam przywilejów, które obowiązują w większości krajów europejskich. Pozbawienie ulg uniemożliwi kolejarzom np. dojazd do pracy. Domagamy się pozostania przy wcześniejszych zasadach albo rekompensaty w wysokości 720 zł miesięcznie na osobę – mówi Leszek Miętek, przewodniczący Konfederacji Kolejowych Związków Zawodowych.
Podległe ministrowi Sławomirowi Nowakowi struktury PKP nie mają przełożenia na Przewozy Regionalne, bo te od 2008 r. w 100 proc. należą do samorządów województw. Obsługują 43 proc. ruchu pasażerskiego w Polsce, ale mimo coraz większych dopłat od samorządów ich sytuacja się pogarsza. Według wcześniejszych przewidywań i prognoz tylko w pierwszej połowie 2012 r. miały stracić 41 mln zł netto. Ale manko szybko urosło i obecnie szacowane jest na ok. 100 mln zł. Do tego dochodzą kolosalne długi u kontrahentów.
Samej spółce PKP Polskie Linie Kolejowe Przewozy Regionalne winne są ponad 400 mln zł tytułem nieopłaconych należności za udostępnianie torów. Na dodatek PR tracą rynek, bo marszałkowie kolejnych województw uruchamiają własne, tańsze w utrzymaniu, koleje. Na przykład 9 grudnia ruszą Koleje Śląskie, a PR będą musiały zlikwidować śląski zakład, przez co stracą rocznie 150 mln zł, a do tego będą musiały wypłacić 30 mln zł odpraw zwalnianym pracownikom. Sytuacja spółki jest już tak tragiczna, że chwyta się brzytwy – złożyła dwa pozwy do sądów przeciw Skarbowi Państwa, w których domaga się 650 mln zł. Twierdzi, że państwo powinno dofinansować ją taką kwotą jeszcze w latach 2004–2008, kiedy jej właścicielem była Grupa PKP.
Skarb Państwa oczywiście nie ma zamiaru płacić PR i szykuje odwet, który może być gwoździem do trumny spółki. W miniony wtorek Rada Ministrów przyjęła założenia do projektu nowelizacji przepisów, które umożliwią upadłość przewoźników kolejowych.
– Nowe regulacje nie zostały jeszcze przegłosowane przez Sejm. Zajmujemy się zabezpieczaniem działalności przewozowej, a nie szykowaniem na upadłość – odpowiada Małgorzata Kuczewska-Łaska. Jedno jest pewne – sytuacji na kolei nie uzdrowią ani państwo, ani kolejarze, ani związki, ani pasażerowie. Mogą to zrobić jedynie prywatni inwestorzy.