Nowe Renault Clio zmieni diametralnie politykę handlową francuskiego koncernu. Francuzi na koniec roku zgotowali nie lada niespodziankę. Koncern, który przez lata przyzwyczaił klientów do rabatów przy zakupach niemal przez cały rok, nieoczekiwanie przestawia się na inny sposób promowania jednego ze swoich popularniejszych modeli.
Rejestracje nowych samochodów w Polsce / DGP
– Nie będzie żadnych rabatów na nowy model Clio, który wejdzie na polski rynek pod koniec października, poza okolicznościowymi promocjami – deklaruje Grzegorz Paszta, rzecznik prasowy Renault Polska. W grę będą wchodzić oferty typu dodatkowe wyposażenie, które wliczone ma być w cenę pojazdu, nie będzie jednak mowy o rabatach zbijających wprost cenę auta. Na przykład żeby zachęcić do zakupu nowego clio, firma za darmo doda już w październiku pakiet klimatyzacji i świateł przeciwmgielnych.
– Powodzenie zmiany polityki marketingowej w odniesieniu do Clio zależy głównie od ceny wyjściowej modelu – ocenia Wojciech Drzewiecki, szef instytutu Samar, monitorującego krajowy rynek motoryzacyjny. Według niego obecna oferta nie rzuca jednak na kolana. Jak podaje koncern, najtańsza wersja z silnikiem benzynowym kosztuje bowiem nieco ponad 40 tys. zł. W przypadku diesla ceny zaczynają się od 49 tys. zł. Mniej więcej w tej samej cenie można kupić podobne wersje niżej plasowanej pod względem renomy Skody Fabii, najbardziej popularnego w tym segmencie samochodu, ale tylko niewiele droższe w katalogach są auta takie, jak Opel Corsa czy Toyota Yaris – według Renault najwięksi rywale Clio.
Konkurenci przestrzegają Renault, że wchodzi na niełatwą drogę. Robert Mularczyk z Toyota Motor Poland, najmniej szczodrego, jeśli chodzi o rabaty, koncernu na rynku, mówi, że Renault, rezygnując z tak lubianych dotąd promocji cenowych, musi teraz przede wszystkim zwrócić uwagę na wysoką jakość produktu. To jedyna droga do zdobycia zaufania klientów w przypadku braku rabatów. – A to drakońska polityka finansowa, którą trudno będzie im utrzymać na agresywnym i słabym zarazem rynku – dodaje Mularczyk.
– Może się zdarzyć tak, że jeśli nie będzie rabatów, nie będzie też klientów w salonach – przestrzega Wojciech Drzewiecki.
Dodaje, że polityka rabatowa, zwłaszcza w trudnym dla branży motoryzacyjnej momencie, jest wabikiem, który przyciąga do salonów klientów indywidualnych. Trzeba o nich zabiegać, bo od początku roku takich nabywców stale ubywa. Według Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, który opiera się na danych Centralnej Ewidencji Pojazdów, w tym roku w prywatne ręce trafia co trzecie auto. Sprzedaż ratują klienci flotowi. Dzięki nim sprzedaż aut wciąż jest o 2,2 proc. wyższa niż przed rokiem. Jednak firmy nad samochody typu Clio czy Yaris przedkładają te z wyższych segmentów. Jeżeli już, to wolą kupić w przypadku aut francuskiego koncernu modele Megane czy – jak ostatnio – Dacię Duster.
Eksperci ostrzegają: nie będzie rabatów, może zabraknąć klientów