Po ożywieniu w lipcu sierpień dla europejskiej branży motoryzacyjnej znowu upłynął pod znakiem spadków sprzedaży.
Po wzrostach od czasu odmrożenia gospodarki polska branża motoryzacyjna znów zderzyła się ze sporym tąpnięciem – sprzedaż z ostatniego miesiąca jest gorsza o ponad 27 proc. niż w tym samym okresie 2019 r.
To też największy dołek od momentu odmrożenia gospodarki. – Ci, którzy byli zdecydowani na zakup samochodu, zrobili to wcześniej, o czym świadczyły poprawiające się wyniki. Minęła fala optymizmu po powrocie, a wróciły obawy związane z tempem rozwoju gospodarczego. Teraz oprócz pandemii popyt osłabił okres wakacyjny – uważa Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego PZPM.
Choć sierpień tradycyjnie jest miesiącem niskiej sprzedaży, tak wielki spadek nie napawa optymizmem – zwłaszcza że oznacza koniec passy poprawiania wyników od czerwca – wówczas spadek wynosił ponad 28 proc., a w lipcu osiągnął poziom 12 proc.
Liczby te potwierdzają, że w tej branży powrót do normalności będzie długi i wyboisty. Świadczą o tym też dane z największych europejskich rynku.
Sierpień okazał się najłaskawszy dla Włochów – po minus 11 proc. w lipcu, teraz branża powoli wychodzi na zero – spadek w sierpniu to ok. 0,4 proc. To efekt dużego skoku w sprzedaży dla osób fizycznych – rząd uruchomił program stymulacyjny, zgodnie z którym nabywcy mogą otrzymać nawet 3,5 tys. euro dopłaty.
Na podstawie ostatnich obserwacji można jednak stwierdzić, że pakiety pomocowe nie zawsze ratują przed spadkami – choć z pewnością je minimalizują, a na początku stwarzają nawet efekt odbicia.
Widać to na przykładzie Francji, która po początkowym wyraźnym wyróżniającym się na tle Europy skoku zainteresowania nowymi pojazdami (1,2 proc. w czerwcu i 3,9 proc. w lipcu) teraz znowu odnotowała spadek rzędu prawie 20 proc. Tak wielkie tąpnięcie w stosunku do sierpnia 2019 r. jest jednak częściowo spowodowane wysoką bazą ubiegłego roku – kiedy kupowano auta ze względu na wchodzące od września nowe ograniczenia emisyjne.
W sporych tarapatach pozostaje też największy w Europie rynek w Niemczech – ten również spadł o 20 proc., co oznacza, że od wybuchu pandemii jeszcze w żadnym miesiącu nie wyszedł na zero w przeciwieństwie do Francji, Wielkiej Brytanii czy Hiszpanii.
‒ Wiele rynków ma dziś lepszą sprzedaż niż Polska, ale trzeba pamiętać, że doszło tam do całkowitego zamknięcia salonów w kwietniu czy maju. Dziś widzimy, że nasze tegoroczne wskaźniki zaczynają się do siebie zbliżać – dodaje Jakub Faryś.
W Wielkiej Brytanii po minimalnym wzroście w lipcu (1,1 proc.) w tym miesiącu odnotowano spadek o ok. 6 proc. Jak twierdzą przedstawiciele tamtejszej organizacji branżowej SMMT, rok zamknie się z wynikiem 20‒30 proc. na minusie względem 2019 r. Według prognoz podobnie ma być w Polsce. – Wrzesień będzie lepszy od sierpnia, ale na koniec roku wynik samochodów osobowych powinien wynieść ok. minus 25‒28 proc. Nieco lepiej będzie w zakresie samochodów dostawczych – tu rzutem na taśmę możemy osiągnąć minus 20 proc. – mówi Jakub Faryś.
Jak przyznają przedstawiciele branży, kluczowy będzie pierwszy powakacyjny miesiąc – to on pokaże realne nastawienie klientów i perspektywy na dalszą część roku. To także ważny czas dla dostawców komponentów, którzy liczą na stopniowy powrót do normalności. Jak wskazują wyniki finansowe Boryszewa za II kw. opublikowane w ubiegłym tygodniu, przychody ze sprzedaży wyniosły nieco ponad 1,2 mld zł i były o 28 proc. niższe niż rok wcześniej. EBITDA zmniejszyła się natomiast o 37 proc. – największą rolę odegrały w tym spadki w segmencie motoryzacyjnym. Ożywienie w automotive ma zbudować poprawę w III kw. Jak deklarował prezes spółki, to właśnie trwający miesiąc zweryfikuje zatem, jak może wyglądać końcówka roku.
Pomimo mniejszej liczby zamówień obecnie kolejne zamykanie zakładów produkcyjnych wydaje się jednak mało prawdopodobne. Potwierdzają to decyzje koncernów podejmowane w Polsce. Wraz z początkiem września grupa PSA uruchomiła trzecią zmianę w fabryce silników w Tychach. – Jeśli poziom zachorowań nie będzie gwałtownie rósł, to firmy nie wstrzymają produkcji. Nauczyły się dopasowywać moce produkcyjne do zmniejszonej liczby zamówień – twierdzi prezes PZPM.