Polska Agencja Żeglugi Powietrznej może utracić płynność finansową. Nie ma porozumienia zarządu i związków w sprawie oszczędności.
Zarządzająca niebem agencja z tygodnia na tydzień jest w coraz gorszej sytuacji finansowej. Z powodu wstrzymania ogromnej większości lotów pasażerskich straciła podstawowe źródła przychodów. Choć to jedna ze strategicznych instytucji w kraju, która zapewnia bezpieczeństwo lotów, to nie jest na utrzymaniu państwa. Jej przychody to opłaty nawigacyjne pobierane od linii lotniczych. Ponad 80 proc. wpływów to opłaty trasowe, które przewoźnicy płacą za przeloty przez polską przestrzeń powietrzną. Pozostałe to opłaty terminalowe za nawigację przy startach i lądowaniach. Dziury w kasie PAŻP powiększa nie tylko drastycznie spadający od początku marca ruch lotniczy nad Polską, ale także decyzja europejskiej organizacji Eurocontrol koordynującej zarządzanie przestrzenią. Zgodziła się ona, by przewoźnicy już od lutego nie uiszczali opłat trasowych. Mają je spłacić dopiero w listopadzie.
Jak się dowiedzieliśmy, PAŻP szacuje, że w lipcu lub sierpniu może stracić płynność finansową. I to mimo tego, że zarząd wdrożył pierwszy etap oszczędności – np. przesunął w czasie część inwestycji, zawiesił wpłaty na pracownicze programy emerytalne, wstrzymał szkolenia. Agencja chce też wziąć kredyt w Banku Gospodarstwa Krajowego, na który musi się zgodzić Ministerstwo Infrastruktury. To jednak nie wystarczy w sytuacji, w której 60 proc. kosztów agencji, to koszty osobowe. – Od 25 marca prowadzimy rozmowy ze związkami zawodowymi w celu podpisania porozumienia dotyczącego pakietu ratunkowego. Naszym celem jest zachowanie zatrudnienia, płynności finansowej i zagwarantowanie bezpieczeństwa działania agencji – mówi Paweł Łukaszewicz, rzecznik PAŻP.
Tyle, że zarządowi nie udaje się dojść do porozumienia ze związkowcami. Rozmów nie ułatwia to, że w PAŻP działa aż 14 organizacji pracowników. Odrzuciły już cztery wersje planu oszczędnościowego. Mają one gwarantować utrzymanie zatrudnienia i podstawowej płacy. Pracownikom obcięte byłyby zaś różne dodatki do pensji – nagrody, dodatki operacyjne za pracę w dni wolne czy warte kilka tysięcy złotych obozy szkoleniowe. 100 proc. pensji mają zagwarantowane także ci, którzy teraz w praktyce nie wykonują żadnej pracy, np. część pracowników administracyjnych.
W PAŻP zaznaczają, że inne kraje podejmują znacznie bardziej radykalne kroki. Szwedzki odpowiednik agencji przymierza się do zwolnienia 500 z ok. 1100 pracowników. – Protestujący wobec propozycji zarządu nie mogą zrozumieć, że czas prosperity się skończył i trzeba zacisnąć pasa – mówi nam anonimowo przedstawiciel PAŻP.
Związkowcy przyznają, że oszczędności są konieczne, ale tłumaczą, że nie mogą się zgodzić na część propozycji. – Zarząd chciał na stałe obniżyć dochody, nie patrząc, co będzie dalej. My proponujemy zawarcie porozumienia na trzy miesiące, z ewentualnym przedłużeniem uzależnionym od dalszego rozwoju sytuacji – mówi Andrzej Krześniak, szef związku zawodowego pracowników technicznych w PAŻP. Związkowcy zarzucają też szefowi agencji Januszowi Janiszewskiemu, że prezentuje niedokładne dane finansowe.
Zarobki w PAŻP to przeciętnie 20 tys. zł brutto. Średnią podbijają pensje kontrolerów, których jest blisko 600 (na 1943 etatów). Według informacji przekazanej pod koniec 2019 r. do resortu infrastruktury, średnia zarobków kontrolera za październik wyniosła 56 tys. zł.