Branża narzeka na spadek zamówień i rosnące trudności na granicach. Pandemia może za to opóźnić wejście w życie pakietu mobilności.
Spadku liczby zamówień nie odczuł jedynie jeden na dziesięciu przewoźników drogowych – tak wynika z ankiety przeprowadzonej przez Związek Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce (ZMPD) wśród zrzeszonych przedsiębiorców. Większość odnotowuje średnio o jedną trzecią przewozów mniej. – Zaczynają być problemy z dostawą towarów – mówi dyrektor departamentu transportu w ZMPD Piotr Mikiel. – Nie ma już w ogóle możliwości przywozu ani odbioru towarów we Włoszech, a inne kraje wprowadzają własne obostrzenia. Ankara wymaga od kierowców odbycia 14 dni kwarantanny – podkreśla.
Pojawia się w związku z tym pytanie o zasadność wprowadzania pakietu mobilności. Mowa o unijnych regulacjach dotyczących transportu drogowego, które nałożą dodatkowe obciążenia na przewoźników. Jak przewiduje europosłanka PO Elżbieta Łukacijewska, prace w Brukseli z pewnością się opóźnią. – Na najbliższym posiedzeniu europarlamentu w czwartek przewidziane są jedynie głosowania online nad rozwiązaniami w sprawie koronawirusa i nic poza tym. Kiedy komisje powrócą do prac, ciężko powiedzieć – podkreśla. – Obecna kryzysowa sytuacja dowodzi jednak przede wszystkim tego, jak ważna jest swoboda przepływu towarów. Miejmy nadzieję, że to czegoś nauczy zachodnich decydentów – dodaje europosłanka.
Należy zawiesić prace nad pakietem, a następnie wycofać się z przyjętych dotychczas rozwiązań – o to zaapelował Związek Pracodawców „Transport i Logistyka Polska” do prezydencji chorwackiej oraz unijnego komisarza ds. transportu. – Liczymy na pozytywny odzew w tej sprawie – mówi Maciej Wroński, prezes Związku, dodając, że na apelu działania organizacji się nie skończą. Wkrótce planuje kolejną inicjatywę, w którą chce zaangażować nie tylko organizacje międzynarodowe działające na rzecz przewoźników, ale też i branż z nimi powiązanych. Jak mówi Maciej Wroński, na skutek koronawirusa szacowany na 0,5 mln deficyt pracowników w transporcie może znacząco się pogłębić. Już dziś wielu kierowców zapowiada przejście na emeryturę, widać też niechęć młodych osób do wchodzenia w ten zawód.
W lutym zamarł transport międzynarodowy, a w marcu przewozy krajowe
W sektorze transportu pracuje ok. 80 tys. kierowców z Białorusi i Ukrainy. W obecnej sytuacji nie mają oni możliwości przedłużenia wiz. – Zaproponowane przez rząd w tarczy antykryzysowej rozwiązania uwzględniają tylko tych obcokrajowców, którzy pracują na terenie naszego kraju, natomiast kierowcy potrzebują przedłużyć wizy. Mogą to zrobić jedynie w polskich konsulatach na Ukrainie i Białorusi, ale one są zamknięte. Tu potrzebne są jakieś rozwiązania specjalne. Jeśli ich nie będzie, to przewozy znowu spadną, bo nie będzie kogo posadzić za kierownicą samochodu ciężarowego – punktuje Piotr Mikiel.
Produkcja w wielu sektorach, jak np. samochodowym, stanęła, a co za tym idzie, wymiana towarowa została mocno ograniczona. Już dziś przerwane są dotychczasowe łańcuchy dostaw, a w niektórych segmentach rynku liczba zleceń transportowych spadła do zera.
W Polsce działa 36 tys. firm świadczących transport międzynarodowy. 90 proc. z nich to mali i średni przedsiębiorcy. – Szacuję, że 10 tys. z nich nie przetrwa tej sytuacji. Kolejni będą mieli poważne kłopoty. Dlatego uchwalanie przepisów, które nałożą na nich dodatkowe obowiązki i koszty, może tylko pogrążyć kolejne firmy – dodaje Maciej Wroński, nawiązując do pakietu mobilności.
Jak podsumowuje, transport drogowy spadł o 40 proc. Tu o tyle sytuacja nie jest zła, że jeszcze wykonywane są przewozy żywności, leków, czy sprzętu medycznego. Dlatego ten sektor ma szanse się obronić. Najgorzej sytuacja wygląda w międzynarodowym sektorze przewozu osób. Koronawirus zabił ten sektor, a polscy przewoźnicy autokarowi dominują w Europie. Obsługują największe biura podróży na starym kontynencie. – A raczej obsługiwali, bo od miesiąca nie ma żadnych kursów. W lutym rynek zamarł zupełnie, a w marcu do tego dołączyły też przewozy krajowe – mówi Rafał Jańczuk, prezes Raf Trans, oraz prezes Polskiego Stowarzyszenia Przewoźników Autokarowych. Efekt jest taki, że wiele firm potraciło już płynność finansową. Nie mają z czego płacić swoim zatrudnionym. – Dlatego wielu naszych członków zamierza na koniec marca przedstawić wypowiedzenia pracownikom. Zagrożona jest połowa z 50 tys. miejsc pracy – podkreśla Rafał Jańczuk i dodaje, że teraz najważniejsze staje się zawalczenie o utrzymanie zatrudnienia. – Bez pomocy państwa to się nie uda. Walczę o to od miesiąca. Na razie bezskutecznie, a propozycje przedstawione przez rząd są niewystarczające. Nawet ta zaprezentowana przez prezydenta. Skupiają się na pomocy mikrofirmom. Tymczasem to średnie i duże firmy odprowadzały największe podatki w Polsce, mimo że przewozy realizowały za granicą. Dziś są zostawione same sobie – mówi Rafał Jańczuk.