W Polsce brakuje ponad 5 tys. punktów ładowania samochodów elektrycznych
Z ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych wynika, że do końca 2020 r. w Polsce powinno działać łącznie 6 tys. ogólnodostępnych punktów ładowania. Ich wymagana liczba w poszczególnych miejscowościach jest uzależniona od liczby mieszkańców i zarejestrowanych samochodów.
Według licznika elektromobilności publikowanego przez Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych (PSPA) oraz Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM) pod koniec sierpnia 2019 r. w Polsce funkcjonowało 888 ogólnodostępnych stacji, w których było 1611 punktów ładowania. Liderem pod względem rozwoju infrastruktury jest Warszawa, w której zainstalowano ponad 200 punktów. Żeby został spełniony wymóg z Ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych, do końca 2020 r. w stolicy powinno działać prawie 800 łdowarek.
Jednym z miast, które są na dobrej drodze do spełnienia wymogów ustawowych, są Katowice. Dzięki inwestycjom infrastrukturalnym, które zostały zrealizowane przed ubiegłorocznym szczytem klimatycznym COP24, miasto dysponuje obecnie 98 punktami ładowania. Do 31 grudnia 2020 r. powinno mieć ich łącznie 210. Jak podkreślają autorzy licznika, blisko progu znajdą się też Kraków i Łódź.
– Infrastruktura ładowania w Polsce rozwija się stosunkowo dynamicznie, choć trudno ze 100-proc. pewnością przewidzieć, w jakim zakresie gminy wywiążą się z obowiązków ustawowych – mówi Maciej Mazur, dyrektor zarządzający PSPA. Na pewno pomogą im w tym inwestycje koncernów paliwowych i energetycznych, które rozbudowują ogólnodostępne stacje ładowania. – Należy bowiem zaznaczyć, że samorządy nie muszą instalować infrastruktury na własną rękę, mogą im w tym pomóc inni uczestnicy rynku elektromobilności – dodaje.
Ustawodawca liczył się z tym, że samorządom może nie wystarczyć czasu na wybudowanie dostatecznej liczby ładowarek. Dlatego podzielił ten proces na dwa etapy – w pierwszym, trwającym do 2020 r., rynkowy obowiązek koordynacji ich budowy przez firmy prywatne spoczywa na władzach lokalnych. Na podstawie raportu sporządzonego przez jednostki samorządowe do 15 stycznia 2020 r., od 2022 r. obowiązek utworzenia stacji, których nie dało się zbudować, przypadnie lokalnym operatorom systemu dystrybucyjnego (OSD), czyli firmom energetycznym zajmującym się dostarczaniem energii na danym obszarze. Raporty samorządów dotyczące tego, ile ostatecznie udało się zbudować w pierwszym etapie, mają powstawać w oparciu o Ewidencję Infrastruktury Paliw Alternatywnych (EIPA) koordynowaną przez Urząd Dozoru Technicznego. – Problem jednak w tym, że rozporządzenie powołujące EIPA weszło w życie dopiero dwa miesiące temu. Operatorzy mają rok na wpisanie do ewidencji swoich punktów ładowania. W konsekwencji lista sporządzona przez samorządy najprawdopodobniej będzie niekompletna – podkreśla Maciej Mazur.
W myśl rozporządzenia, wszystkie stacje będą musiały przejść badania techniczne UDT, na które urząd ma 30 dni. Ten deklaruje jednak, że będą one sprawdzane w szybszym tempie. – Ograniczamy biurokrację do minimum. Na dziś mamy pod dozorem 1,4 mln urządzeń, przeprowadzamy 800 tys. badań rocznie i wszystko idzie sprawnie. Kilka tysięcy stacji ładowania to wyzwanie, na które jesteśmy gotowi. Będziemy wykonywać badania znacznie szybciej niż w 30 dni, zarazem dbając o wysoki, bezpieczny standard – mówił podczas Impact w Poznaniu Andrzej Ziółkowski, prezes UDT.
Długo trwają jednak inne procedury. – Proces budowy stacji jest bardzo długi, czasem wymagana jest nawet opinia urzędnika odpowiedniego za estetykę miasta czy konserwatora, do tego dochodzą kwestie własności gruntu – twierdził podczas dyskusji Jacek Mizak z Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych. – Największy problem to porozumienia się co do lokalizacji – samorząd chce mieć stację, ale muszą jeszcze zaistnieć odpowiednie warunki technicznie – dodawał Wojciech Drożdż, wiceprezes ds. innowacji i logistyki z Enea Operator.
O konieczności „interwencji legislacyjnej”, np. zwolnienia z różnych pozwoleń, mówiła minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz. – Tu musimy biec sprintem, bo ładowarek jest za mało jak na wyznaczony cel 6 tys. – stwierdziła. Minister dodała też, że w celu przyspieszenia konieczne jest umożliwienie OSD zarabiania na usługach związanych z ładowaniem. Zastanawiała się również nad dodatkowymi źródłami finansowania stacji. – Skoro 300 tys. samochodów dziennie wjeżdża do Warszawy, to może umożliwić miastom pobór opłat za wjazd? To mógłby być wkład finansowy do infrastruktury ładowania, impuls rozwojowy niczym w Londynie czy Berlinie – argumentowała.
W końcu sierpnia po polskich drogach jeździły 6672 „elektrowozy” – o 89 proc. więcej niż rok wcześniej.
1611 liczba ogólnodostępnych punktów ładowania na 888 stacjach ładowania w Polsce
624 (70 proc.) stanowią stacje ładowania prądem przemiennym (AC)
264 (30 proc.) stanowią stacje ładowania prądem stałym (DC)
Źródło: Licznik elektromobilności