W 2020 r. rząd przeznaczy o niemal jedną trzecią mniej środków na budowę i remonty dróg lokalnych. Resorty tłumaczą, że od początku taki był plan. Zdaniem opozycji większa kwota była potrzebna PiS na rok wyborczy.
W 2020 r. rząd przeznaczy o niemal jedną trzecią mniej środków na budowę i remonty dróg lokalnych. Resorty tłumaczą, że od początku taki był plan. Zdaniem opozycji większa kwota była potrzebna PiS na rok wyborczy.
Choć tegoroczny nabór w ramach Funduszu Dróg Samorządowych (FDS) – czyli następcy słynnego programu schetynówek – wojewodowie ogłosili w marcu, uczestniczące w nim gminy i powiaty wciąż nie mogą doczekać się obiecanych pieniędzy na inwestycje. Wpierw listy projektów zebrać i wstępnie ocenić musieli wojewodowie. Następnie przesłali je do ministra infrastruktury, który z kolei przedkłada je do zatwierdzenia premierowi. A ten nie dość, że może w te listy istotnie ingerować (na przykład skreślając czy dopisując własne propozycje), to jeszcze nie ma ustawowego terminu, do kiedy powinien to zrobić. W efekcie samorządy czekają już pół roku na rządowe dofinansowanie. Wszystko wskazuje na to, że w końcu się doczekają, i to jeszcze w okresie kampanii wyborczej.
Jak ustaliliśmy, listy zadań rekomendowanych przez wojewodów już trafiły na biurko Mateusza Morawieckiego. Informację tę potwierdza Ministerstwo Infrastruktury. Kancelaria premiera jednak milczy, gdy pytamy ją o to, kiedy pieniądze zostaną uruchomione.
Dla polityków opozycji sytuacja jest jasna. To od Mateusza Morawieckiego teraz zależy, kiedy inwestycje w gminach i powiatach ruszą. A że aktualnie objeżdża on Polskę przy pomocy PiS-busów (ma odwiedzić każdy okręg wyborczy), uwolnienie kilku miliardów złotych na drogi lokalne może być dobrym atutem wyborczym. – Taka teza jest zupełnie uprawniona – uważa poseł PO-KO Stanisław Żmijan. – Przepisy nie wskazują żadnych terminów, a PiS to wykorzystuje, by wspierać aktualny rajd Mateusza Morawieckiego po Polsce. Tak zrobił premier w kampanii wyborczej do samorządu, gdy wielokrotnie mówił o dodatkowych 500 mln zł na lokalne drogi jeszcze w ramach wygaszanego programu schetynówek – dodaje. W zeszłym roku premier rzeczywiście informował, że ówczesny budżet programu rozwoju dróg lokalnych zostanie zwiększony z 800 mln do 1,3 mld zł. W tym roku schetynówki zastąpił już FDS.
Najwięcej straci woj. mazowieckie lubelskie i wielkopolskie
Z danych podawanych przez Ministerstwo Infrastruktury (MI) wynika, że tegoroczne limity wydatkowe FDS dla wszystkich województw (na zadanie jednoroczne i wieloletnie) wyniosą ponad 5,3 mld zł. W przyszłym roku kwota spadnie natomiast do ponad 3,6 mld zł – niemal o jedną trzecią. Kwotowo najwięcej straci woj. mazowieckie (spadek o prawie 200 mln zł), lubelskie (168 mln zł) i wielkopolskie (149 mln zł).
Dlaczego tak jest? Według naszych rozmówców nieprzypadkowo dużo większe pieniądze na FDS rząd zabezpieczył w roku wyborów parlamentarnych. – Premier będzie teraz dużo jeździł po kraju, miło będzie pokazać się z lokalnymi działaczami i wspólnie ogłosić kilka nowych inwestycji – ironizuje jeden z polityków opozycji.
– Z jednej strony to zapewne kwestia roku wyborczego, ale z drugiej – być może jakieś pozostałości z naboru przeprowadzonego na jesieni 2018 r., gdy program schetynówek płynnie przechodził w FDS i premier dosypał pół miliarda złotych do programu – ocenia Leszek Świętalski ze Związku Gmin Wiejskich RP. Działo się to przy okazji wyborów samorządowych.
Ministerstwo Infrastruktury podkreśla, że realizacja programu dofinansowania dróg lokalnych przebiega zgodnie z planem i założeniami zawartymi w ustawie o Funduszu Dróg Samorządowych. „Kwoty dofinansowania z FDS w poszczególnych latach, w perspektywie 10-letniej, zostały określone w ocenie skutków regulacji (OSR) do ustawy. Założenia te są realizowane w planie finansowym na 2019 i 2020 rok. Nie miało zatem miejsca ograniczenie wysokości środków dostępnych z funduszu na 2020 r.” – tłumaczą służby prasowe resortu. W OSR do projektowanej jeszcze ustawy o FDS w pierwszym roku funkcjonowania nowych regulacji przewidywano wydatki ogółem rzędu 6,5 mld zł (z tego 1 mld to wydatki samorządów), w drugim roku – 4,5 mld zł (również 1 mld zł to pieniądze samorządowe), a w kolejnych latach niecałe 4,3 mld zł. W sumie w ciągu 10 lat wydatki na FDS mają wynieść 35–36 mld zł.
Ministerstwo Finansów przypomina z kolei, że FDS posiada określony ustawą katalog wpływów (m.in. wpłaty od Lasów Państwowych czy od NFOŚiGW). „W roku 2020 pula dostępnych środków wynika z tego katalogu, w roku 2019 do puli wydatków zostały zaliczone wpływy z emisji obligacji. Zgodnie z ustawą w okresie istnienia FDS istnieje możliwość jego zasilenia papierami wartościowymi o wartości nominalnej do 2,8 mld zł” – podaje MF. Do chwili obecnej papiery wartościowe do FDS nie zostały przekazane. „Obligacje skarbowe, zgodnie z założeniami FDS, są uruchamiane w ostatniej kolejności, obecnie wojewodowie otrzymują środki z pozostałych źródeł zasilających fundusz” – uzupełnia MI.
Główną obawą samorządowców jest teraz to, co z listami zadań rekomendowanych przez wojewodów, zrobi premier Morawiecki. A może zrobić sporo. Zgodnie z art. 26 ust. 1 ustawy o FDS może dokonać zmian na listach (np. wykreślić niektóre projekty inwestycji) czy wskazać do dofinansowania dodatkowe zadania powiatowe lub gminne. Premier ma niemal do swobodnej dyspozycji aż ćwierć miliarda złotych ze specjalnie wyodrębnionej rezerwy w planie finansowym funduszu. Przy czym przesłanki, którymi musi się kierować, dokonując zmian na listach, są dość ogólnikowe. Ustawa o FDS mówi, że pod uwagę ma być brana np. „dostępność komunikacyjna obszarów o niższej zamożności”, „wyrównywanie szans rozwojowych regionów” czy „budowanie spójności terytorialnej kraju”.
– Nie wiemy, czy po ocenie przez premiera nasze dwa wnioski utrzymają się na liście, czy z niej spadną, a nowy nabór na 2020 r. kończy się 26 sierpnia. W efekcie stoimy przed dylematem, czy lepiej ponownie złożyć te same wnioski, czy raczej zgłosić dwa zupełnie nowe projekty i liczyć, że te już zgłoszone nie zostaną utrącone – mówi prezydent Ciechanowa Krzysztof Kosiński. Jak podkreśla, samorządowcy doceniają to, że decyzją obecnego rządu pieniędzy na modernizację dróg lokalnych jest więcej niż za rządów PO-PSL. Kontrowersje budzą tylko procedury ich podziału. – Są nietransparentne i rozwlekłe. Do tego mamy największe zastrzeżenia – dodaje.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama