Centralizacja nadzoru nad stacjami diagnostycznymi to odpowiedź rządu na plagę diesli, które trują centra miast. Kompetencje stracą za to starostowie.
Koniec z fikcją badań technicznych, które działają tylko na papierze, bo nikt nie sprawdza spalin wydobywających się z rur wydechowych. W efekcie dopuszczone do ruchu są pojazdy, które w ogóle nie powinny wyjechać na ulice. Cierpią na tym mieszkańcy, którzy duszą się m.in. od tlenku węgla i smogu. Mówiąc krótko: system szwankuje i wymaga zmian – zapowiedział rząd.
To trafna diagnoza. Potwierdzają ją nie tylko eksperci, ale i Najwyższa Izba Kontroli, która w zeszłym roku nie zostawiła suchej nitki na obecnym systemie badań technicznych i działalności stacji diagnostycznych. Szkopuł w tym, że to, co rządzący przygotowali, by rozwiązać zdiagnozowany problem, zakrawa już na rewolucję, a nie kosmetyczne poprawki.
Pozostało
91%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama