- CPK to ważny i dobry projekt nie tylko dla Polski i Europy, ale także – a może przede wszystkim – dla Warszawy. Jaki jest sens hałasować nad głowami warszawiaków i generować im korki, tym bardziej że już połowa ruchu lotniczego na Okęciu w ogóle Warszawy nie dotyczy – są to pasażerowie przesiadający się, którzy nie opuszczają budynku terminalu - mówi Rafał Milczarski, prezes PLL LOT



W czwartek 21 czerwca wchodzi w życie spec ustawa o Centralnym Porcie Komunikacyjnym. Rząd zapowiada, że ma być gotowy w 2027 r. Przyjmie ok. 35 mln pasażerów rocznie, a docelowo 100 mln. To przepustowość Pekinu czy Atlanty – największych lotnisk świata. Nie mierzymy za wysoko?
Nie sądzę. Uważam, że przepustowość do 45 mln pasażerów to skala, dla której należy i można zaprojektować funkcjonalny port lotniczy. W latach 50. czy 60. budowano małe terminale, które następnie stopniowo rozbudowywano. Przez to mamy do czynienia z mało optymalnymi ścieżkami, którymi podążają pasażerowie między połączeniami i długie czasy przesiadek. Możemy wprowadzić nową jakość i nowe standardy, oferując wygodny hub przesiadkowy dla Europy, w szczególności dla Europy Środkowo-Wschodniej, gdzie obecnie nie ma węzła lotniczego z prawdziwego zdarzenia. A nasz rynek jest niesamowicie chłonny. Sam region to 180 mln ludzi, którzy się bogacą i coraz częściej będą latać samolotami.
Piękna wizja, ale chciałbym wrócić do 100 mln pasażerów. To wygląda na gigantomanię.
Na obecnym etapie nikt nie decyduje o tym, żeby budować w Polsce lotnisko takiej skali. Należy jednak przejąć i zabezpieczyć tereny, które umożliwią jego rozbudowę, gdy w jakimś momencie dojdziemy do sytuacji wykorzystania początkowej przepustowości, od której zaczęliśmy rozmowę. Nie wyobrażam sobie kolejnego scenariusza w stylu Okęcia, z którym znaleźliśmy się w pułapce. Nikt nie zadbał o to, aby lotnisko mogło się rozwijać. Nazwijmy rzeczy po imieniu: osoby, które nie zagwarantowały Lotnisku Chopina w Warszawie systemowej rozbudowy, nie zablokowały praw do gruntów i nie rozszerzyły obszaru ograniczonego użytkowania, lokując obok autostradę i doprowadzając na miejsce kolej czołową zamiast przelotowej, odpowiadają za szkodnictwo gospodarcze. Musimy się uczyć na własnych błędach i ja tych 100 mln nie postrzegam jako gigantomanii, ale jako przejaw dalekowzroczności.
Zapewne pamięta pan ideę budowy elektrowni atomowej. Od 2009 do 2014 r. wydano na ten cel ponad 182 mln zł. A elektrowni jak nie było, tak nie ma. Nie boi się pan, że CPK czeka podobny los?
Elektrownia atomowa powstawała wbrew światowym trendom i niekoniecznie ze względu na rachunek ekonomiczny. Gdybyśmy skalkulowali całkowity koszt utylizacji odpadów radioaktywnych, okazałoby się się, że ten sposób pozyskiwania energii nie jest najtańszy. W dodatku sam proces budowy elektrowni jest niezwykle kapitałochłonny – dlatego tego typu inwestycje są w odwrocie. Jeśli chodzi o lotniska, nieustannie powstają nowe, bo kończy się przepustowość lotnisk Europy Zachodniej. To nasz obowiązek, żeby z tej sytuacji skorzystać i na niej zarobić.
Inaczej myślą mieszkańcy gminy Baranów, gdzie zgodnie z planami będzie ulokowany CPK. W referendum, w którym wzięło udział 47 proc. uprawnionych, zdecydowana większość głosowała przeciw inwestycji.
Ponad połowa mieszkańców nie wzięła udziału w głosowaniu. A skoro tak, oznacza to, że temperatura tej debaty wcale nie jest aż tak wysoka, jak niektórzy chcieli to pokazywać. Brak udziału w referendum ponad 53 proc. mieszkańców odczytuję jako milczącą akceptację dla planów rządu, czego nie można oczywiście mylić z zadowoleniem. Na pewno trzeba dalej tłumaczyć nasze racje, bo w ludzkich umysłach kryje się wiele obaw. Ja to rozumiem – mieszkają w gminie całe życie, mają swoje domy i pola, a tu nagle ktoś chce im to wszystko poprzestawiać. Tyle że takie rzeczy dzieją się w każdym państwie, które chce się rozwijać. I robi to, oferując tym ludziom sensowną rekompensatę za wprowadzoną w ich życiu rewolucję. Lokalizacja CPK została ustanowiona w Baranowie nie dlatego, aby komuś zrobić na złość. To kwestia strategiczna. Jeśli któryś z kandydatów na prezydenta Warszawy tego nie rozumie, to zapraszam go na Lotnisko Chopina w momencie szczytu którejś z naszych fal przylotowych – niech spojrzy w twarz oczekującym pasażerom i powie, że ten obiekt jest świetnie zaprojektowany, optymalny i nie potrzebuje alternatywy.
Wywołał pan wilka z lasu. Przynajmniej trzech z nich: Trzaskowski, Wojciechowicz i Śpiewak apelują, aby „nie zabierać warszawiakom wygodnego lotniska w centrum”.
Dziwi mnie, że CPK stało się elementem tak ostrej debaty politycznej, dodatkowo prowadzonej w sposób atawistyczny. Gdy jedna strona mówi, że jest dobry, druga od razu zakłada, że jest totalnie zły. Uważam, że krytycy tego projektu gruntownie się mylą, bo go po prostu nie znają i nie rozumieją. CPK to ważny i dobry projekt nie tylko dla Polski i Europy, ale także – a może przede wszystkim – dla Warszawy. Jaki jest sens hałasować nad głowami warszawiaków i generować im korki, tym bardziej że już połowa ruchu lotniczego na Okęciu w ogóle Warszawy nie dotyczy – są to pasażerowie przesiadający się, którzy nie opuszczają budynku terminalu. Lub tacy, którzy dojeżdżają – najczęściej drogą kołową – z różnych miast w Polsce, przeciskając się za każdym razem przez i tak zatłoczone centrum. Drugą nieuczciwością podejmowaną w debacie publicznej jest straszenie warszawiaków zamknięciem Lotniska Chopina. To wizja oddalona w czasie o prawie 10 lat i uzależniona ostatecznie od tego, jakie będą aktualne trendy w lotnictwie.
W debacie na temat CPK pojawia się argument, że tworzenie megalotniska w Baranowie nie jest potrzebne, ponieważ może istnieć duoport Modlin – Chopin.
Te lotniska nie są ze sobą skomunikowane. Kto przy przesiadce chciałby pokonywać całą aglomerację warszawską i stać w korkach lub spędzać półtorej godziny w pociągu, kiedy może się przesiąść na jednym lotnisku do każdej innej linii lotniczej? Nie znajdzie pan w Europie żadnego przykładu funkcjonowania takiej idei. Jej propagatorzy są rzecznikami poglądu, że Polska na zawsze powinna zostać zaściankowa. Duoport nigdy się nie sprawdzi. Jest to medialnie chwytliwe hasło, ale nie ma w nim żadnej merytorycznej substancji.
Jaką będziemy mieć gwarancję, że poza LOT-em na CPK przeniosą się inni przewoźnicy i uzupełnią lukę pasażerską, która jest potrzebna do jego zyskownego funkcjonowania?
Gwarancja jest bardzo prosta – ci przewoźnicy będą działać we własnym, racjonalnie pojętym interesie, a skoro ruch lotniczy będzie się zwiększał i pojawi się infrastruktura, to z pewnością znajdą się tacy, oprócz LOT-u, którzy zechcą na tym zarobić. Jeśli Centralny Port Komunikacyjny powstanie i będzie oferował 15-minutowy dojazd szybką koleją do Warszawy, a 25-minutowy do Łodzi oraz dużą przepustowość i odpowiednią infrastrukturę dla różnych grup pasażerów, nikt nie będzie ich musiał do tego zachęcać.
Na koniec pytanie o tanie linie lotnicze. Jeśli nie będzie na nie miejsca w CPK, czy nie podniesie to cen biletów? Mówi się, że mają się przenieść do Radomia.
Na tę chwilę Modlin ma przed sobą wyzwanie, które polega na urealnieniu warunków kontraktu uprzywilejowującego jednego przewoźnika. Być może okaże się, że to lotnisko może osiągnąć sukces. Przechodząc do Radomia, nie mam poczucia, aby ten wariant miał przekładać się na wzrost cen biletów, a w niektórych przypadkach mogłoby stać się wręcz odwrotnie – w przypadku latania na południe Europy, w atrakcyjne wakacyjne miejsca, z uwagi na niższy koszt operacji niż w przypadku Modlina i Lotniska Chopina.