Jeszcze w tym miesiącu prezydent powinien podpisać ustawę o elektromobilności i paliwach alternatywnych (druk sejmowy 2147). Nie uwzględniono w niej żadnych poprawek zgłoszonych w trakcie prac w Senacie. A było ich wiele, poczynając od rozszerzenia kręgu dopuszczonych do wjazdu do stref czystego transportu o osoby niepełnosprawne (obecnie wykluczone z tego przywileju), po korzystniejsze ulgi finansowe dla kierowców niskoemisyjnych aut.
Niewykluczone, że część z tych poprawek samorządy będą musiały uwzględnić w przyszłości. Bo chociaż nowe regulacje nie zaczęły jeszcze obowiązywać, to wkrótce mogą być nowelizowane. Już teraz Ministerstwo Energii zapowiada, że wiele norm i regulacji będzie dopiero doprecyzowywanych w późniejszych aktach prawnych.
W efekcie samorządy muszą już teraz planować niemałe inwestycje, m.in. w niskoemisyjny tabor czy wymianę aut służbowych urzędników na zasilane napędem elektrycznym, nie mając wcale pewności, czy rządzący nie zmienią wkrótce reguł gry.
Prawo (już) do zmiany?
Podczas prac nad ustawą przedstawiciele resortu energii nie kryli, że zależy im na czasie. Przekonywali, że pośpiech jest złem koniecznym, bo wisi nad nami groźba kar za niewdrożenie unijnej dyrektywy 2014/94/UE w sprawie rozwoju infrastruktury paliw alternatywnych.
Zobowiązuje nas ona do budowy stacji do zasilania pojazdów alternatywnymi paliwami (gaz, prąd, wodór) po to, by kierowcy podróżujący po Europie ekologicznymi pojazdami mogli zasilić je na terytorium każdego państwa członkowskiego. Na wywiązanie się z tego obowiązku mamy czas do lutego – przekonywał w Senacie podsekretarz stanu Michał Kurtyka.
Rządzący podkreślają też, że to pierwsza ustawa, która reguluje tak skomplikowaną materię, jaką jest transport niskoemisyjny, a ponieważ rynek elektromobilności dopiero się kształtuje, nie sposób przewidzieć, jak będą wyglądać konkretne regulacje w przyszłości. Zmiany dostosowujące prawo do nowych uwarunkowań są więc nieuniknione – przekonują.
Niepewne finansowanie
Co więcej, sam minister energii Krzysztof Tchórzewski w trakcie posiedzenia senackiej komisji uspokajał (uzasadniając pośpiech towarzyszący pracom), że wszystkie uwagi i poprawki będzie można zgłaszać w trakcie dyskusji nad nowelizacją ustawy o biokomponentach i biopaliwach ciekłych oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2017 r. poz. 2290 ze zm.), którą rząd zamierza zająć się już wkrótce.
To kolejna ważna ustawa, na którą czekają samorządy. Powoła bowiem Fundusz Niskoemisyjnego Transportu, który ma być jednym z głównych źródeł finansowania elektromobilności. Do 2027 r. ma on zasilić samorządy kwotą ok. 5 mld zł, które to środki będą pochodzić m.in. z wpływów z podatku akcyzowego od pojazdów silnikowych.
Według wstępnych zapowiedzi resortu energii, fundusz miał wystartować z początkiem tego roku. Problem w tym, że ustawa go powołująca nie trafiła jeszcze nawet do Sejmu.
Niepokoi to wielu samorządowców, którzy przyznają, że sprostanie nowym wymaganiom może być dla nich niemałym obciążeniem. Już za pięć lat w jednostkach powyżej 50 tys. mieszkańców co najmniej 10 proc. taboru komunikacji miejskiej będzie musiało mieć napęd elektryczny. A takie pojazdy nie są tanie (średnio 2–2,5 mln zł).
– Mało prawdopodobne, aby jakakolwiek firma była w stanie kupić takie pojazdy z własnych środków, bo są to zbyt duże kwoty – twierdzi Janusz Marczak, wiceprezes zarządu i dyrektor techniczny ZTM w Ostrowie Wlkp.
Strefy jednak bez opłat
Eksperci są zdania, że pośpiech, w jakim procedowano ustawę, negatywnie odbił się na regulacjach. Wskazują na przykład, że projektodawcy nie przystali na żadne merytoryczne poprawki zgłaszane w trakcie prac.
Przykładem postulowane m.in. przez Polski Alarm Smogowy przywrócenie opłat za wjazd do stref czystego transportu. W założeniu miały one wynosić maksymalnie 30 zł i stanowiłyby dochód własny samorządu, a ich pobór byłby opcjonalny i zależny od decyzji rady gminy.
Włodarze najpierw chwalili resort za wyjście naprzeciw ich oczekiwaniom i sprezentowanie narzędzia, które mogłoby pomóc zniechęcić część mieszkańców do wjazdu do centrum miasta.
Nieoczekiwanie dla nich na końcowym etapie prac w sejmowej komisji Ministerstwo Energii wycofało się jednak z tej propozycji, argumentując to „ideą kompromisu”.
Zdaniem ekspertów to błąd, a regulacje w obecnym kształcie sprawią, że samorządy raczej z przepisów nie skorzystają, bo ustanowienie strefy w praktyce zamknie ją prawie dla wszystkich aut. Z założenia nie będzie bowiem można do niej wjechać autem spalinowym, a jedynie elektrycznym lub na gaz.
Etap legislacyjny
Ustawa czeka na podpis prezydenta