Szybki internet mobilny jest jak Yeti – operatorzy komórkowi ciągle o nim mówią, ale żaden z klientów go jeszcze nie widział. Superszybki, wyjątkowo wydajny, piosenkę ściąga w kilka sekund, a film w jakości HD – w zaledwie kwadrans. Tak telekomy opisują mobilny internet LTE. Ale równie dobrze mogłyby nas zapewniać, że opracowały technologię, która pozwali nam ściągnąć cały internet. Na dyskietkę.
Prawda jest taka, że w polskiej rzeczywistości LTE nie działa. A przynajmniej nie działa tak, jak powinien. Dowodzą tego nie tylko komentarze jego użytkowników zamieszczane na licznych forach, lecz także nasz redakcyjny test. Przeprowadziliśmy go w Warszawie, na siódmym piętrze wieżowca, wokół którego nie ma żadnych wysokich zabudowań. Zatem teoretycznie zasięg i transfer powinny być idealne. A mimo to LTE firmowany przez sieć Plus zawiódł. Szybszy od niego okazał się nawet „zwykły” internet 3G jednego z konkurentów.
Program testujący wykazał, że rzeczywista prędkość, z jaką działa LTE, to ok. 18 Mb/s, podczas gdy operatorzy zapewniają, że pliki ściągają się z zawrotnymi 150 Mb/s. Sęk w tym, że transfer na tak abstrakcyjnym poziomie udaje się osiągnąć wyłącznie w warunkach laboratoryjnych. Po drugie, jest on możliwy tylko w sytuacji, gdy z jednej stacji nadawczej korzysta jeden klient sieci. Gdy w zasięgu masztu jest więcej osób, szybkość transmisji dzieli się na kilka urządzeń. W obliczu tych faktów rodzi się pytanie: do czego zatem w ogóle jest nam potrzebny LTE?
Pozostało
81%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama