150 Mb/s, jakimi kuszą operatorzy, osiągalne jest tylko w laboratorium
Szybki internet mobilny jest jak Yeti – operatorzy komórkowi ciągle o nim mówią, ale żaden z klientów go jeszcze nie widział. Superszybki, wyjątkowo wydajny, piosenkę ściąga w kilka sekund, a film w jakości HD – w zaledwie kwadrans. Tak telekomy opisują mobilny internet LTE. Ale równie dobrze mogłyby nas zapewniać, że opracowały technologię, która pozwali nam ściągnąć cały internet. Na dyskietkę.
Szybki internet mobilny jest jak Yeti – operatorzy komórkowi ciągle o nim mówią, ale żaden z klientów go jeszcze nie widział. Superszybki, wyjątkowo wydajny, piosenkę ściąga w kilka sekund, a film w jakości HD – w zaledwie kwadrans. Tak telekomy opisują mobilny internet LTE. Ale równie dobrze mogłyby nas zapewniać, że opracowały technologię, która pozwali nam ściągnąć cały internet. Na dyskietkę.
/>
Prawda jest taka, że w polskiej rzeczywistości LTE nie działa. A przynajmniej nie działa tak, jak powinien. Dowodzą tego nie tylko komentarze jego użytkowników zamieszczane na licznych forach, lecz także nasz redakcyjny test. Przeprowadziliśmy go w Warszawie, na siódmym piętrze wieżowca, wokół którego nie ma żadnych wysokich zabudowań. Zatem teoretycznie zasięg i transfer powinny być idealne. A mimo to LTE firmowany przez sieć Plus zawiódł. Szybszy od niego okazał się nawet „zwykły” internet 3G jednego z konkurentów.
Program testujący wykazał, że rzeczywista prędkość, z jaką działa LTE, to ok. 18 Mb/s, podczas gdy operatorzy zapewniają, że pliki ściągają się z zawrotnymi 150 Mb/s. Sęk w tym, że transfer na tak abstrakcyjnym poziomie udaje się osiągnąć wyłącznie w warunkach laboratoryjnych. Po drugie, jest on możliwy tylko w sytuacji, gdy z jednej stacji nadawczej korzysta jeden klient sieci. Gdy w zasięgu masztu jest więcej osób, szybkość transmisji dzieli się na kilka urządzeń. W obliczu tych faktów rodzi się pytanie: do czego zatem w ogóle jest nam potrzebny LTE?
No więc ta technologia pozwala zwiększyć nie tylko prędkość transmisji danych, lecz także jest w stanie pomieścić większy ruch i sprawić, że dostęp do WWW będziemy mieć prawie wszędzie i prawie zawsze. A to bardzo istotne przy obecnym ogromnym zagęszczeniu telefonów komórkowych. Można spróbować porównać tę sytuację do drogowych korków – starsze technologie komórkowe, jak GSM, EDGE czy 3G to jednokierunkowa droga, na której przy dużym ruchu szybko pojawiają się zatory. LTE to ekspresówka, która, nawet gdy jest mocno obładowana, to ciągle jest w ruchu, choć nie w tak szybkim, jak byśmy sobie tego życzyli.
Nie ulega wątpliwości, że LTE może być szybszy. Ale do tego potrzeba inwestycji w infrastrukturę. Na razie blok 20 MHz obsługujący tę technologię ma tylko Plus. Play dysponuje blokiem 15 MHz, a jego sieć działa na wybranych obszarach. T-Mobile z kolei ma 10 MHz i dopiero przygotowuje się do uruchomienia usługi. Zaś Orange nie posiada pasma wcale i świadczy usługi dzięki umowie z T-Mobile.
Równowagę na rynku miała przywrócić zapowiadana od dawna aukcja częstotliwości 800 MHz, które zostały przeznaczone właśnie na LTE. Do rozdysponowania jest pięć bloków po 5 MHZ, czyli w sumie 25 MHz. W sam raz na sieć, która mogłaby konkurować z tymi już istniejącymi. Jednak aukcja od miesięcy nie może dojść do skutku, a zasady jej przeprowadzenia zmieniają się jak w kalejdoskopie. W ostatniej wersji poddanej przez UKE Polkomtel może ubiegać się o taki sam blok częstotliwości jak pozostali operatorzy (wcześniej zakładano, że miałby prawo tylko do 5 MHz). To, a dodatkowo brak mechanizmu zabezpieczającego licytację przed podbijaniem ceny w nieskończoność, powoduje, że szanse na to, iż majuowa aukcja zakończy się sukcesem, są marne.
W sprawę wmieszał się UOKiK, który na wniosek Polkomtela zaczął sprawdzać, czy T-Mobile i Orange legalnie współdzielą częstotliwości w ramach spółki Networks!. Poprzednie szefowe UOKiK i UKE, Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel oraz Anna Streżyńska, wyraziły na to zgodę, uznając, że jest to uzasadnione ekonomicznie, a nawet pozytywnie wpłynie na konkurencję. Ale nowy prezes UOKiK ma co do tego wątpliwości.
Dodatkowo UKE promuje ideę budowy jednej sieci LTE dla wszystkich operatorów, co wiąże się ze współdzieleniem częstotliwości. A UOKiK podejmuje kroki, które mogą zniechęcać telekomy do takiej współpracy.
– Taka sytuacja źle wpływa na rynek. Regulatorzy wysyłają sprzeczne sygnały i opóźniają aukcję. Zawsze jest lepsza jakakolwiek decyzja niż jej brak. W telekomunikacji trudno coś zaplanować na dłużej niż trzy lata – tłumaczy Tomasz Kulisiewicz, analityk Audytelu. Jego zdaniem budowa jednej sieci LTE byłaby uzasadniona, ale jest mało realna. W tej sytuacji istotne jest szybkie rozdysponowanie częstotliwości i budowa drugiej sieci. Tylko dzięki temu LTE może przyspieszyć.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama