Wyjaśnienia resortu sprawiedliwości, jak stosować przepisy ustawy o ochronie małoletnich, nie rozwiązały problemów, z jakimi borykają się placówki oświatowe.W każdej szkole podchodzi się do nowych rozwiązań inaczej.

Minął miesiąc nowego roku szkolnego, a zarazem stosowania w praktyce tzw. ustawy Kamilka, czyli nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym i ochronie małoletnich (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 560 ze zm.), w której wprowadzono standardy m.in. dla szkół i przedszkoli. Interpretacji, jak należy stosować nowe rozwiązania, jest wiele – od bardzo restrykcyjnych po całkiem liberalne. Eksperci apelują więc do szefów placówek oświatowych o zdrowy rozsądek przy realizowaniu nowych zasad.

Z kolei kuratorzy oświaty planują kontrole w tym zakresie, czekają tylko na wytyczne od resortu edukacji. Część organów prowadzących szkoły i przedszkola również chce się przyjrzeć, jak są stosowane nowe regulacje. Nikt nie ma wątpliwości, że muszą zostać doprecyzowane.

Problematyczne zaświadczenia

Ustawa z 28 lipca 2023 r. o zmianie ustawy – Kodeks rodzinny i opiekuńczy oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2023 r. poz. 1606) nałożyła na wszystkie placówki, w których przebywają dzieci, w tym m.in. na szkoły i przedszkola, obowiązek wdrożenia standardów ochrony małoletnich. Problem w tym, że przepisy są niejednoznaczne, więc – w zależności od podejścia dyrektorów placówek oświatowych – różnie interpretowane.

Dotyczy to także opieki nad dziećmi świadczonej przez rodziców w trakcie wycieczek czy wyjść na basen. Agata Wierny, pełnomocniczka prezydenta miasta Częstochowy ds. równych szans oraz kierowniczka referatu dialogu i praw człowieka urzędu miasta, mówi nam, że spotkała się nawet z taką sytuacją, że nauczycielka zadzwoniła do teatru i odwołała wyjście dzieci z uwagi na to, że aktorzy nie mają zaświadczeń o niekaralności. Podkreśla więc, że konieczne jest zachowanie zdrowego rozsądku przy podejmowaniu takich decyzji i szkolenie personelu w tym zakresie.

Jednocześnie część nauczycieli nie chce zaświadczeń, wymaga tylko, aby rodzic czekał na nauczyciela i dzieci przed szkołą, a nie w środku.

„Jesteście państwo towarzyszami dzieci i nie pełnicie wówczas roli osób odpowiedzialnych. Nie potrzebujecie w związku z tym zaświadczeń o niekaralności” – napisał jeden z wychowawców w dzienniku elektronicznym do opiekunów.

Stołeczny ratusz uważa, że problemu w tym zakresie nie ma i dla wszystkich nowe obowiązki są jasne.

– W ocenie specjalistów przed dopuszczeniem do działalności opiekuńczej organizowanej przez szkołę rodzice muszą okazać zaświadczenie o niekaralności. Wyjaśnienia dotyczące tej i podobnych kwestii zostały zamieszczone na stronie Zespołu ds. Ochrony Małoletnich, powołanego przy Ministerstwie Sprawiedliwości.

Barbara Mrozowska-Nieradko, sekretarz gminy Andrespol, podkreśla, że niejasności jest więcej.

– Problemem jest m.in. czas oczekiwania na elektroniczne wydanie zaświadczenia o niekaralności i na wyrobienie dostępu do rejestru przestępców na tle seksualnym z dostępem ograniczonym. Do tego dochodzą rozbieżności między wytycznymi Krajowego Rejestru Karnego dotyczącymi składania wniosków o zaświadczenie o niekaralności a tym, co oddziały sądowe wymagają, żeby wpisywać. KRK opisał, że należy zaznaczyć we wniosku kartotekę karną i nieletnich oraz podać jako podstawę prawną art. 21 ustawy o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym. Z kolei przedstawiciele oddziałów sądowych mówią, że należy zaznaczyć tylko kartotekę karną, nie podaje się podstawy prawnej. Z interpretacji prawnej wiemy, że to oddziały sądowe wprowadzają wnioskujących w błąd – wylicza Aneta Sawicka z wydziału edukacji i spraw społecznych Urzędu Miejskiego w Wyszkowie.

– Ponadto sprawdzanie w rejestrach zaproszonych do szkoły gości, np. dietetyka, który prowadzi zajęcia w obecności nauczyciela, jest utrudnieniem i powoduje, że niektóre osoby, do tej pory współpracujące ze szkołami na zasadzie wolontariatu, wycofują się – dodaje.

Rezygnują ze współpracy

Miejski Zarząd Szkół i Przedszkoli w Żywcu podkreśla, że są problemy z rodzicami, którzy do tej pory zgadzali się pełnić rolę opiekunów w trakcie wycieczek. Konieczność przedstawienia zaświadczenia sprawia, że nie ma chętnych.

– Ponadto zaświadczenie o niekaralności nauczyciela czy pracownika szkoły lub przedszkola powinno być ważne we wszystkich placówkach oświatowych, w których on pracuje. Tymczasem dokument musi zostać wystawiony na każdą placówkę oddzielnie – zauważają urzędnicy z Żywca.

Dlatego pojawia się coraz więcej głosów za złagodzeniem przepisów w tym zakresie.

– Obowiązek składania zaświadczeń powinien dotyczyć osób, które ciągle przebywają z dziećmi sam na sam, a nie takich, które incydentalnie, w ramach jakiegoś wydarzenia przychodzą do szkoły lub w obecności innych osób mają z tymi dziećmi kontakt w sposób krótkotrwały lub też wcześniej ustalony – postuluje Magdalena Sławek z Miejskiego Zespołu Edukacji w Bochni.

– Zbyt szczegółowe wytyczne utrudniają dzieciom oraz opiekunom zrozumienie procedur wprowadzonych przez szkoły. Dokumenty dotyczące zasad bezpieczeństwa są zbyt rozbudowane i dlatego niewiele osób się z nimi zapoznaje – zauważa Magdalena Ściężor, kierownik ośrodka administracyjnego szkół gminy Stargard.

A mimo to nie działa

Jednocześnie prawdziwe przejawy przemocy często nie są zauważane. W orzeczeniu o potrzebie kształcenia specjalnego jedna z warszawskich poradni psychologiczno-pedagogicznych w zaleceniach dla nauczycieli napisała, że wobec dziecka ze spektrum autyzmu nauczyciel powinien unikać sarkazmu.

– Czyli mam przez to rozumieć, że wobec pozostałych uczniów ten sarkazm jest dozwolony. A przecież to też jest przemoc i powinna być piętnowana właśnie dzięki standardom ochrony małoletnich. Sarkazm, ośmieszanie, zawstydzanie czy straszenie to elementy przemocy psychicznej – wyjaśnia Agata Wierny.

Przykładów jest więcej. Nauczyciel wychowania fizycznego poinformował uczennice, które ćwiczyły, że zasługują na ocenę niedostateczną z biegania, ale wpisze im trzy minus. W rozmowie z rodzicem, w obecności innych nauczycieli, stwierdził, że większość tych uczennic powinna mieć orzeczenie o niepełnosprawności ruchowej.

W innej placówce nauczycielka zarzuciła uczennicy zakup wypełnionych ćwiczeń do biologii. Dziecko miało uzupełnione wcześniej przez siebie z korepetytorem dwa rozdziały. Nauczyciel na nie nakrzyczał i poinformował, że na kolejnej lekcji, jeśli sytuacja się powtórzy, dostanie jedynkę.

– To jest właśnie przemoc psychiczna, która w myśl nowych standardów powinna zostać przez szkołę odnotowana, a rodzic – poinformowany przez dyrekcję – mówi Agata Wierny.

– Te przykłady pokazują, że nauczyciele potrzebują dodatkowych szkoleń na temat tego, co jest przemocą – dodaje.

Szwankuje też współpraca podmiotów, które powinny reagować na przemoc. Jak tłumaczy Agata Wierny, jeśli rodzina ma Niebieską kartę, w pracującym z nią specjalnym zespole są dzielnicowy i pracownik ośrodka pomocy społecznej. Do takiego zespołu może zostać zaproszony np. pedagog szkolny, jednak podpisuje on specjalny dokument, w którym oświadcza, że nie przekaże informacji na ten temat dalej. W efekcie inni nauczyciele nie wiedzą, że trzeba zwracać szczególną uwagę na ucznia z rodziny, w której dochodzi do przemocy.

– Dlatego należy dopracować w ustawie obszary dotyczące międzysektorowego współdziałania służb. Potrzebne jest też doprecyzowanie procedur w zakresie współpracy z sądami i organami ścigania. Ponadto w grupie diagnostyczno-pomocowej powinien być psycholog – mówi Agata Wierny.

O tym, że ochrona dzieci przed przemocą wciąż jest niedostateczna, mówią nam też rodzice.

– Niestety mam wrażenie, że ustawa Kamilka jest wymierzona głównie w rodziców, a nauczyciele, którzy stosują różnego rodzaju przemoc psychiczną wobec dzieci – głównie tych, które np. mają inny niż większość kolor włosów, kolczyki lub orzeczenie o specjalnych potrzebach – są bezkarni. Rola nauczycieli sprowadza się do wywierania presji na rodzicach, aby takie dzieci zabierać ze szkół ogólnodostępnych, bo np. inni się ich boją – mimo że nie mają ku temu powodu – mówi rozżalona matka licealistki z Warszawy (dane do wiadomości redakcji).

– Miałam nadzieję, że te nowe standardy zmienią podejście nauczycieli, ale wszystko sprowadziło się do skopiowania dokumentu o zasadach bezpieczeństwa z internetu. Przypuszczam, że wielu nauczycieli nawet go nie przeczytało, bo jest zbyt obszerny – dodaje. ©℗

OPINIA

Nie wylewajmy dziecka z kąpielą

ikona lupy />
Materiały prasowe

Zmiana stanu prawnego w celu ochrony dzieci i młodzieży przed przemocą była pożądana i słuszna. Ale jest ważne, aby nie wylać dziecka z kąpielą. Nie można oprzeć się wrażeniu, że w pewnym stopniu tak się właśnie stało. Szkoły zrezygnowały z udziału rodziców w opiece nad dziećmi podczas np. wycieczek czy wyjść na pływalnię lub ograniczyły go. Czy na pewno ustawodawca tego chciał i przewidział takie konsekwencje? Mam co do tego poważne wątpliwości. Do legendy przechodzą zapisy w wydawanych przez jednostki pracujące z dziećmi i młodzieżą (w tym szkoły i przedszkola) standardach ochrony małoletnich o braku możliwości dotykania dzieci, w tym choćby przytulania płaczącego przedszkolaka, czy o obowiązku zapewnienia obecności drugiego pracownika w sali z dzieckiem. To są kolejne niepożądane konsekwencje braku przemyślenia tego, do czego mogą prowadzić niewłaściwie sformułowane przepisy. W ustawie przewidziano również cykliczne dokonywanie analiz i ocen funkcjonowania tych zasad. Warto to zrobić, np. w rocznicę ich wejścia w życie. ©℗