Zaledwie 23,1 tys. osób przyznano świadczenie wspierające do końca lipca tego roku. Ale aż 63 proc. z nich otrzymuje co miesiąc prawie 4 tys. zł.
Tak wynika z najnowszych danych przekazanych DGP przez ZUS dotyczących świadczenia wspierającego, przysługującego pełnoletnim osobom z niepełnosprawnościami. I chociaż liczba korzystających z niego osób stopniowo się zwiększa – w marcu było ich tylko 66 – to cały czas problemem jest wolne tempo rozpatrywania wniosków przez wojewódzkie zespoły ds. orzekania o niepełnosprawności. To one wydają decyzje ustalające poziom potrzeby wsparcia.
Dużo wniosków i opóźnienia w rozpatrywaniu
Posiadanie wspomnianej decyzji jest kluczowe z punktu widzenia przepisów ustawy z 7 lipca 2023 r. o świadczeniu wspierającym (Dz.U. poz. 1429). Osoba niepełnosprawna najpierw musi złożyć wniosek do wojewódzkiego zespołu o wydanie decyzji, a dopiero po jej otrzymaniu zwrócić się do ZUS o świadczenie wspierające. Co więcej, aby mogła uzyskać pomoc, zespół musi ocenić potrzebę wsparcia w przedziale od 70 do 100 pkt (ich liczba jest ustalana za pomocą specjalnej skali).
Problem w tym, że do wojewódzkich zespołów wpłynęło tak dużo wniosków, że są opóźnienia w ich rozpatrywaniu. Jak pisaliśmy w DGP, w czerwcu było ich 281 tys., podczas gdy liczba decyzji ustalających poziom potrzeby wsparcia wynosiła zaledwie 48 tys. („Dodatkowe pieniądze głównie dla seniorów” nr 124/24). W efekcie wiele osób wciąż czeka na jej wydanie, a to blokuje im dostęp do świadczenia.
– Ta lawina wniosków utknęła za śluzą, jaką stały się wojewódzkie zespoły. Liczba przyznanych świadczeń będzie rosnąć, ale bez jakiegoś radykalnego udrożnienia pracy zespołów nie będzie ich nagłego wzrostu – mówi dr hab. Agnieszka Dudzińska z Uniwersytetu Warszawskiego.
ZUS przekaże zaległe wsparcie
Jednocześnie z uwagi na to, że przepisy przewidują wypłacanie świadczenia wspierającego z wyrównaniem, to można się spodziewać, że wraz z otrzymywaniem decyzji przez osoby, które wnioskowały o nią na początku roku, szybciej będą rosły wydatki budżetu państwa na ten cel, bo ZUS będzie im przekazywał zaległe wsparcie. Do tej pory ich wypłata kosztowała 510 mln zł.
– Dotychczasowa liczba świadczeń jest skutkiem dwóch czynników. Pierwszym są oczywiście potężne zatory w wydawaniu decyzji przez wojewódzkie zespoły. Drugim zaś są przepisy samej ustawy, które zakładają, że w tym roku świadczenie wspierające otrzymają tylko te osoby, którym poziom potrzeby wsparcia określono powyżej 87 pkt – podkreśla dr Piotr Kurowski, przewodniczący Polskiego Forum Osób z Niepełnosprawnościami.
Dlatego jeśli nawet osoba niepełnosprawna ma już wydaną decyzję, ale widnieje na niej od 70 do 86 pkt, to gdyby teraz złożyła wniosek o świadczenie, ZUS odmówiłby jego przyznania. Od tej reguły wprowadzony został wyjątek dotyczący osób niepełnosprawnych, których opiekunowie zrezygnowali z pobierania świadczenia pielęgnacyjnego.
Kluczowe wsparcie
Przepisy ustawy przewidują też, że kwota świadczenia wspierającego stanowiąca określony procent renty socjalnej jest zróżnicowana. Im więcej punktów na decyzji, tym wyższa pomoc finansowa jest wypłacana osobie niepełnosprawnej. W konsekwencji świadczenie przysługuje w wysokości 40 proc., 60 proc., 80 proc., 120 proc., 180 proc. lub 220 proc. renty socjalnej. Przy czym ze względu na wspomniane ograniczenie, które pozwala w tym roku przyznawać je tylko osobom, które uzyskały od 87 do 100 pkt w skali potrzeby wsparcia, ZUS w praktyce może wypłacać je tylko w trzech najwyższych wartościach. I tak okazuje się, że na 23,1 tys. osób ze świadczeniem 14,6 tys. otrzymuje je w wysokości 220 proc. renty socjalnej, 5,6 tys. osób ma prawo do 180 proc., a 2,9 tys. osób do 120 proc. W praktyce to oznacza, że 63 proc. uprawnionych do świadczenia wspierającego uzyskuje je w najwyższej możliwej wysokości 3919 zł miesięcznie.
– Dane ZUS pokazują, że świadczenie wspierające w wysokości 220 proc. renty socjalnej staje się jednym z kluczowych elementów wsparcia osób niepełnosprawnych. Jest też potencjalnie rozwiązaniem bardzo kosztownym dla budżetu wraz z wydawaniem kolejnych decyzji z dużą liczbą punktów – podsumowuje prof. Paweł Kubicki z SGH.©℗