Za dwa tygodnie będzie jasne, na jakie podwyżki nauczyciele będą mogli liczyć w przyszłym roku. Na razie resort edukacji przekonuje, że waloryzacja jest zagwarantowana. Związkowcy zaś udział w kolejnych spotkaniach uzależniają od uwzględnienia ich postulatów płacowych.

Na 22 sierpnia jest zaplanowane spotkanie przedstawicieli Ministerstwa Edukacji ze związkowcami w sprawie płac nauczycieli. Od stanowiska, jakie zostanie tam przedstawione zależy, czy dojdzie do kolejnej tury rozmów.

Dodatkowe spotkanie

− W tym dniu mamy poznać stanowisko rządu, czy będą wprowadzone rozwiązania ustawowe, które wiążą wzrost wynagrodzenia nauczycieli z wysokością średniej krajowej lub ze wzrostem PKB. Chodzi o to, żeby rosły one procentowo każdego roku, a nie w zależności od tego, czy jest na to zgoda polityków – mówi Sławomir Wittkowicz, członek prezydium Forum Związków Zawodowych, przewodniczący WZZ „Forum-Oświata”. Jego zdaniem rząd, odrzucając postulaty związkowców, nie powinien zasłaniać się wdrożeniem procedury nadmiernego deficytu. – Taki stan może trwać rok lub dwa lata, a później wszystko wraca do normy. Przepisy należy zmienić, negocjować możemy termin ich wejścia w życie – dodaje.

DGP zwrócić się do resortu edukacji z prośbą o zajęcie stanowiska. W odpowiedzi napisano jedynie, że trwają prace grupy roboczej ds. wynagradzania nauczycieli i że propozycje możliwych rozwiązań będą znane po ich zakończeniu.

Problem w tym, że resort finansów, którego przedstawiciele również wchodzą w skład grupy roboczej, może się nie zgodzić na automatyczne zapewnianie nauczycielom podwyżek na zasadach proponowanych przez organizacje związkowe. Minister edukacji Barbara Nowacka w trakcie poniedziałkowej konferencji przekonywała, że nauczyciele mogą liczyć na waloryzację płac o wskaźnik inflacji, czyli 4,1 proc. Zapewniła też, że prace w sprawie obywatelskiego projektu (przygotowanego przez Związek Nauczycielstwa Polskiego) dotyczącego automatycznych podwyżek dla nauczycieli toczą się w Sejmie. Problem w tym, że Krystyna Szumilas, posłanka PO i przewodnicząca sejmowej Komisji Edukacji i Nauki, dalsze prace nad projektem uzależnia od tego, co wypracuje resortowy zespół ds. pragmatyki zawodowej nauczycieli.

Czas na czas…

Obywatelski projekt ZNP dotyczący powiązania nauczycielskich wynagrodzeń z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce został wniesiony do Sejmu w listopadzie 2021 r. Posłowie obecnej kadencji wrócili do niego w styczniu tego roku.

Jak zaznacza ZNP, projekt gwarantuje automatyczny wzrost wynagrodzeń nauczycieli, ponieważ wiąże średnie i zasadnicze wynagrodzenia pedagogów z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce obowiązującym w III kw. roku poprzedzającego. Z kolei sejmowi eksperci w swoich opiniach wskazali, że wnioskodawcy proponują ustanowić standard płacowy, w myśl którego średnie wynagrodzenie nauczycieli będzie uzależnione od czynnika rynkowego. − Warto jednak zauważyć, że obowiązująca możliwość ustalania kwoty bazowej w ustawie budżetowej umożliwia ewentualne polepszenie sytuacji ekonomicznej nauczycieli stosownie do woli ustawodawcy, w stopniu nawet korzystniejszym, niż mogłoby to wynikać ze stanu gospodarki – zauważa w swojej opinii do projektu Monika Korolewska, specjalista ds. finansów publicznych w Biurze Ekspertyz i Oceny Skutków Regulacji Sejmu.

− Można stwierdzić, że w analizowanym ostatnim okresie przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej w III kw. rosło systematycznie rok do roku. Nie był to jednak wzrost ustabilizowany. Nawet jeśli nie doszło do nominalnego obniżenia przeciętnego wynagrodzenia w III kw. r/r, to nie można takiej ewentualności wykluczyć na przyszłość. Wnioskodawcy nie proponują mechanizmu, który zabezpieczałby średnie wynagrodzenie nauczycieli przed taką sytuacją – zauważa ekspertka.

Wątpliwe zmiany

Z analizy sejmowej wynika, że w latach 2008−2012 to dynamika wzrostu średniego wynagrodzenia nauczyciela dyplomowanego była wyższa w stosunku do wzrostu przeciętnego wynagrodzenia w III kw.

− Nigdy do tej pory się nie zdarzyło, aby wynagrodzenie zasadnicze w stosunku do średniego w gospodarce było wyższe. Posługiwanie się średnią jest nierzetelne i wręcz nie oddaje rzeczywistego stanu zarobków w oświacie – twierdzi Krzysztof Baszczyński z ZNP.

– Wszystkie związki zawodowe są zgodne, że system wynagradzania nauczycieli trzeba zmienić. Wszystkie kluby opowiedziały się za naszym obywatelskim projektem, a obecnie nic się nie dzieje w tej sprawie. Nie ma nawet stanowiska rządu. 22 sierpnia mamy się dowiedzieć, na jakie podwyżki w przyszłym roku mogą liczyć nauczyciele. Liczę również na to, że dowiemy się, kiedy ruszą prace nad naszym projektem – zaznacza Baszczyński.

Będą spory?

Część związkowców już teraz deklaruje, że jeśli w trakcie najbliższego spotkania nie będzie żadnych konkretów ze strony resortu, to przestaną brać udziału w posiedzeniach zespołu i grupach roboczych. − Dodatkowo będziemy namawiać nauczycieli do wchodzenia w spory zbiorowe z dyrektorami, a docelowo być może strajku – mówi Sławomir Wittkowicz. Natomiast Krzysztof Baszczyński przyznaje, że nie wie, jaka będzie decyzja ZNP, jeśli ministerstwo nie przedstawi konkretów. Solidarność natomiast uważa, że należy zastanowić się nad pewnymi formami nacisku. – Obecnie mamy bowiem grę na zwłokę – twierdzi Waldemar Jakubowski, przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”.

– Nie ma bezkosztowej oświaty i oczywiście zmiany w ustalaniu mechanizmu podwyżek dla nauczycieli wiążą się z dodatkowymi nakładami finansowymi. Niestety w tym ani w poprzednim rządzie nikt nie był zainteresowany naszymi postulatami – przekonuje Jakubowski.

Związkowcy przyznają, że tylko systematyczne coroczne podwyżki mogą zapewnić dopływ młodych ludzi do zawodu. Na koniec lipca 2024 r. w systemie edukacji było 25,5 tys. wakatów (tylko o tysiąc mniej niż w ubiegłym roku).©℗

ikona lupy />
Pensje nauczycieli / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe