Przy uprawach pracują osoby wykluczone zawodowo, a zebrane ekologiczne warzywa trafią do samorządowych żłobków – to nowatorski pomysł Wrocławia. W ten sposób miasto wdraża m.in. projekt socjalny, projekt adaptacji do zmian klimatu oraz realizuje założenia paktu mediolańskiego.

Farmy miejskie powstają w różnych miejscach na świecie, w tym również w Polsce, jednak zazwyczaj są dziełem oddolnej inicjatywy, w ramach której mieszkańcy uprawiają wspólnie warzywa, pogłębiając przy tym więzi społeczne. – Wrocławski projekt wydaje się najbardziej kompleksowy. Chodzi o wieloaspektowe zaangażowanie miasta – nie dość, że jest ono koordynatorem, to udało mu się włączyć różne departamenty oraz powiązane jednostki. Do tego pozyskano stosunkowo wysokie wsparcie finansowe, zarówno od centrum integracji i urzędu pracy, jak i od prywatnego biznesu – mówi o przedsięwzięciu na wrocławskim osiedlu Swojczyce dr Paulina Legutko-Kobus z Katedry Polityki Publicznej Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.

Ekspertka dodaje, że wrocławska farma miejska może być wzorem dla innych samorządów, jak zaangażować różnorodnych partnerów do skomplikowanego projektu, tak by ostateczny koszt dla inicjatora mieścił się w rozsądnych ramach.

Ziemia od uczelni

Miasto zachęciło do współpracy m.in. Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu, który ma dbać o harmonogram i metodykę upraw oraz jak najwyższą jakość plonów. Te ostatnie mają wynieść nawet 70 ton warzyw: ziemniaków, buraków, dyni i cukinii, w pierwszym roku przedsięwzięcia.

– Uczelnia nieodpłatnie udostępniła nam teren na farmę na obszarze swojej stacji badawczo-dydaktycznej o charakterze rolniczym. Dzięki temu mamy zapewniony nie tylko areał, ale także dostęp do parku maszynowego i nadzór merytoryczny wykwalifikowanej kadry nad farmą – mówi DGP Katarzyna Szymczak-Pomianowska, dyrektorka departamentu zrównoważonego rozwoju w Urzędzie Miejskim Wrocławia. – Docelowo na farmę możemy przeznaczyć nawet 30 ha gruntu, ale na razie korzystamy z 2,5 ha. Ustaliliśmy, że zaspokoi to nasze potrzeby w pierwszym roku realizacji projektu – dodaje dyrektorka. Chodzi więc o podzielenie projektu na etapy, dzięki czemu można będzie wprowadzić pewne usprawnienia, zanim przedsięwzięcie osiągnie pełną skalę.

Docelowo farma może więc zajmować nawet 10 proc. powierzchni stacji, która rozciąga się na niemal 300 ha. – Bardzo się cieszymy, że mała jej część została zagospodarowana przez miasto – mówił prof. Jarosław Bosy, rektor uczelni, podczas otwarcia farmy. – Jestem przekonany, że każda inicjatywa promująca produkty sezonowe i uprawy bez zbędnej chemii, za to z uwagą przykładaną do minimalizacji zużycia energii i produkcji odpadów, jest nie do przecenienia. Podobnie jak edukacja w tym zakresie – dodał.

Rola partnerów

Katarzyna Sokołowska, koordynatorka projektu z Urzędu Miejskiego we Wrocławiu, podkreśla, że w projekt zaangażowało się wielu różnych partnerów. Program aktywizacji społeczno-zawodowej koordynuje Wrocławskie Centrum Integracji – jednostka miejska, która na co dzień realizuje programy przygotowujące m.in. do zawodów florystycznych czy budowlanych. Na farmie pracuje 20 osób wykluczonych zawodowo, które w ten sposób zdobywają kompetencje przydatne w zawodzie ogrodnika.

Uczestnicy programu są zaangażowani w codzienne funkcjonowanie uczelnianej stacji. – Zatrudnione osoby uprawiają warzywa, ale też pielęgnują nasz ogród biocenotyczny i pomagają przy innych obowiązkach. To świetni, chętni do pracy ludzie, którzy z różnych przyczyn znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej – ocenia dr Marta Iwaszkiewicz, dyrektorka Stacji Badawczo-Dydaktycznej w Swojczycach.

Warzywa (hodowane ekologicznymi metodami) będą nieodpłatnie przekazywane do szesnastu publicznych żłobków, w których przygotowywane będą z nich dania dla najmłodszych. Dowozić je tam będą pojazdy elektryczne Fundacji Mniej Więcej, która ewentualne nadwyżki będzie przetwarzać na posiłki dla potrzebujących, m.in. dla seniorów.

– W ramach urzędu najbardziej zaangażowane są dwa departamenty – departament zrównoważonego rozwoju (a w nim wydział klimatu i energii), który jest koordynatorem projektu, oraz departament spraw społecznych i znajdujący się w nim wydział zdrowia i spraw społecznych, który sprawuje pieczę nad Wrocławskim Centrum Integracji i Wrocławskim Zespołem Żłobków – mówi Katarzyna Sokołowska. Dodaje, że projekt wspiera także biuro współpracy z uczelniami wyższymi z uwagi na współpracę z Uniwersytetem Przyrodniczym.

Do realizacji projektu zaangażowany został nawet miejski wydział transportu, dzięki czemu udało się przedłużyć kursowanie linii autobusowej do farmy i zapewnić, aby autobus kursował w godzinach dogodnych dla pracowników.

Według dr Pauliny Legutko-Kobys dzięki zaangażowaniu partnerów, w tym urzędu pracy, nakłady ze strony departamentu zrównoważonego rozwoju nie były bardzo wysokie. – To pokazuje, że tego typu projekty można zrealizować bez milionowych funduszy – stwierdza ekspertka. Dodaje, że samorządy coraz częściej szukają zewnętrznych źródeł finansowania projektów. – Niejednokrotnie korzystają ze środków unijnych, jednak te w coraz większym zakresie są obecnie dostępne w formie pożyczek, a nie bezzwrotnych dotacji. Z kolei przedsiębiorstwa mogą chętniej uczestniczyć w tego typu samorządowych inicjatywach także dlatego, że podejmują coraz więcej działań na rzecz społeczności lokalnych i rozwoju zrównoważonego – mówi.

Czerpanie z doświadczeń

Miasto przyznaje, że uczyło się na doświadczeniach innych. – Często w projektach farm miejskich dużym wyzwaniem jest zapewnienie stałej obecności ludzi do niezbędnych prac polowych, jeśli bazuje się wyłącznie na grupie wolontariuszy – tłumaczy Katarzyna Sokołowska. To dlatego Wrocław postawił na współpracę z Wrocławskim Centrum Integracji i zaangażowanie uczestników programu aktywizacji zawodowej i reintegracji społecznej. Dzięki temu w projekcie jest stała grupa osób, które uczą się nowego zawodu.

Miasto chciało też zagospodarować wyprodukowane warzywa, żeby ich pozyskanie miało konkretny cel. Jak doszło do wyboru Wrocławskiego Zespołu Żłobków? Jak tłumaczy Katarzyna Sokołowska, miasto szukało jednostek, które umożliwią przetestowanie założeń projektu przy jednoczesnej minimalizacji kosztów początkowych projektu. – W przypadku innych placówek opiekuńczych musielibyśmy uwzględnić np. dostawę już obranych warzyw, co wiązałoby się z koniecznością uruchomienia w projekcie dodatkowego zaplecza do prowadzenia pierwszej obróbki warzyw i ich pakowania. Nim podjęliśmy decyzję, od czego zaczniemy, przeanalizowaliśmy dotychczasowy system dostarczania świeżych warzyw do żłobków, poznaliśmy ich potrzeby i zasoby, a następnie zestawiliśmy to z naszymi możliwościami technicznymi i finansowymi – mówi koordynatorka.

Żywność zacznie trafiać do żłobków w lipcu, czyli trzy miesiące po rozpoczęciu pracy na farmie przez uczestników programu. Samo przygotowanie projektu – od podjęcia decyzji o jego realizacji do wyjścia na pole – zajęło mniej więcej rok. – W tym czasie przeprowadzaliśmy analizy podobnych przedsięwzięć w innych miastach, konsultowaliśmy się z ekspertami, a także sprawdzaliśmy, z jakich źródeł możemy pozyskać finansowanie i z jakimi partnerami współpracować – opowiada Katarzyna Sokołowska.

Trwają także przygotowania do akcji edukacyjnych. – Zależy nam, aby miasto przy tego typu projektach nie tylko odpowiadało za produkcję żywności, ale także wyjaśniało, jaką rolę taka inicjatywa pełni. Może więc pokazać rolę farmy w mitygacji i adaptacji do zmian klimatu, kształtowaniu krajobrazu miejskiego czy w budowaniu więzi społecznych – mówi dr Paulina Legutko-Kobus.

Zielone strategie i współpraca międzynarodowa

Od pracowników urzędu miasta słyszymy, że farma miejska to również owoc realizacji różnorodnych programów, w których miasto uczestniczy lub które wpisało do dokumentów strategicznych.

– Wrocław od 2022 r. jest sygnatariuszem paktu mediolańskiego, czyli Paktu o miejskiej polityce żywnościowej, który wspiera budowanie niezależności żywnościowej, wykorzystanie lokalnych produktów i promuje politykę „Od pola do stołu”. Naszą inspiracją do stworzenia miejskiej farmy były doświadczenia wyniesione ze współpracy w międzynarodowych projektach, m.in. w ramach programów Horyzont Europa czy Interreg – mówi DGP Katarzyna Szymiak-Pomianowska.

Pakt mediolański promuje zdrowe żywienie i rozwój zrównoważonego systemu żywnościowego. Miasta, które do niego przystąpiły, deklarują zainteresowanie losami żywności od jej produkcji do momentu spożycia i realizują programy, które mają wspierać jej ekologiczne wytwarzanie, mądre składowanie oraz wykorzystanie – tak, żeby nie dochodziło do jej marnowania. W ramach paktu ustalono 37 rekomendowanych działań wraz z sugerowanymi wskaźnikami do mierzenia ich osiągnięcia. Jednym z działań jest właśnie „promowanie i wzmacnianie miejskiej i okołomiejskiej produkcji żywności”, a wskaźnikiem – liczba mieszkańców mających dostęp do miejskiego ogrodu rolniczego (agricultural garden).

Innym ważnym dokumentem jest miejski plan adaptacji do zmian klimatu (MPA), który już niedługo ma być obowiązkowy dla każdego miasta, w którym mieszka więcej niż 20 tys. osób.

Ramka 1

Ile to będzie kosztować

Koszt projektu w pierwszym roku to niecały milion złotych. – Prawie 80 proc. tych kosztów dotyczy programu aktywizacji zawodowej. Połowę kwoty niezbędnej do realizacji programu aktywizacji zawodowej miasto pozyskało z powiatowego urzędu pracy ze świadczeń integracyjnych – mówi DGP Katarzyna Sokołowska. Centrum integracji płaci z kolei za odzież roboczą, posiłki dla uczestników programu itp.

Pozostałe koszty projektu to: ok. 70 tys. zł – na realizację dostaw i przetwarzanie nadwyżek, 20 tys. zł – na realizację upraw, w tym zakup nasion i niezbędnych narzędzi, 70 tys. – na działania edukacyjne oraz 5 tys. zł – na magazynowanie żywności. Przy czym za magazynowanie i 85 proc. wartości działań edukacyjnych zapłaci partner biznesowy projektu, czyli firma Inpost. Koszty, jakie poniesie miasto, poza programem aktywizacji zawodowej, to więc ok. 100 tys. zł.

– Projekt dopiero wystartował, będziemy starali się znaleźć kolejnych partnerów zewnętrznych, dzięki czemu koszt dla miasta będzie jeszcze niższy. Poszukujemy też możliwości pozyskania środków unijnych na sfinansowanie rozwoju tego przedsięwzięcia – mówi Katarzyna Sokołowska. ©℗

Ramka 2

Struktura urzędu wyprzedza zmiany

Za koordynację projektu odpowiada departament zrównoważonego rozwoju w Urzędzie Miejskim Wrocławia. Powstał on w 2017 r. i – jak przekazuje nam dyrektorka departamentu – bezpośrednio pracuje w nim ok. 150 osób, a wliczając zarząd zieleni miejskiej i zarząd cmentarzy komunalnych – ponad 300 osób.

– Pomysły na projekty pojawiają się na bieżąco, nie ustalamy sztywnej listy na początku roku, podchodzimy do tematu elastycznie. Czasem ciekawe pomysły przedstawiają nam partnerzy z zewnątrz – mówi DGP Katarzyna Szymczak-Pomianowska. Niektórzy partnerzy wspierają projekty w ramach mechanizmu Zielonego Mecenatu. – Niejednokrotnie budujemy też partnerstwa międzynarodowe, np. w ramach programu Horyzont Europa – dodaje dyrektorka.

Dr Paulina Legutko-Kobus zauważa, że na tak duży departament może sobie pozwolić niewiele miast w Polsce. – Dzięki temu ma on możliwość generowania wielu pomysłów, także tych ad hoc, co jest dobre w krótkim okresie, jednak w dłuższym konieczne są procedury i strategia. Wtedy mogą być wybierane projekty, które są najbardziej potrzebne w mieście i przyczyniają się do budowania tzw. miejskiej odporności w związku ze zmianami klimatu, a nie tylko te, które w danym momencie się przebiją, np. dzięki charyzmatycznym liderom czy zainteresowaniu mediów – uważa doktor. ©℗

– Wytwarzanie żywności w mieście jest ważnym elementem polityki żywnościowej oraz budowania odporności miejskiej. Dzięki temu możliwe jest zwiększanie bioróżnorodności i uzupełnienie braków żywnościowych w sytuacjach kryzysowych, co wydaje się szczególnie ważne po doświadczeniach związanych z pandemią. W dodatku jest to zgodne ze skracaniem łańcuchów dostaw promowanych w ramach strategii „Od pola do stołu” – uważa dr Paulina Legutko-Kobus. ©℗