Jeżeli Skarb Państwa po II wojnie światowej przejął ziemie, których nie mogły dotyczyć przepisy dekretów nacjonalizacyjnych, to stał się posiadaczem w złej wierze, dla którego obowiązuje dłuższy, 30-letni termin zasiedzenia – tak wynika z postanowienia Sądu Najwyższego.

Początkiem sprawy były powojenne wydarzenia. W 1945 r. ówczesne władze zajęły majątek położony niedaleko miejscowości na granicy województw łódzkiego i małopolskiego należący do Zofii K. W sumie znacjonalizowano ok. 124 ha gruntów, podzielonych na kilka działek – część to grunty rolne, część była nieruchomościami leśnymi. Problem polegał na tym, że przejęcie tych nieruchomości nastąpiło „prawem kaduka” – wprawdzie obowiązywały już wówczas przepisy dekretu o reformie rolnej, ale grunty zajęto bez zachowania jakichkolwiek procedur wynikających z przepisów dekretowych. Dopiero w 1949 r. wydano formalne decyzje nacjonalizacyjne, których właścicielka nie była w stanie zaskarżyć. Wcześniej grunty zajęte przez terenowe organy państwowe zostały ostatecznie przekazane do nadleśnictwa Lasów Państwowych, które dysponowały i gospodarowały na tych gruntach przez prawie 60 lat, aż do 2008 r., kiedy to – po wielu przepychankach proceduralnych – spadkobiercom właścicielki udało się uzyskać decyzję ówczesnego ministra rolnictwa i rozwoju wsi stwierdzającą nieważność orzeczeń nacjonalizacyjnych z 1949 r.

Dalszą kwestią było jednak faktyczne odzyskanie gruntów. Tu postępowania trwały na tyle długo, że jeszcze w 2018 r. Skarb Państwa – reprezentowany przez Prokuratorię Generalną – złożył wniosek o stwierdzenie zasiedzenia spornych gruntów. Prokuratoria wskazywała, że od 1980 r., a praktycznie cztery lata później, byli właściciele lub ich spadkobiercy mogli wszcząć postępowanie administracyjne w celu unieważnienia decyzji nacjonalizacyjnych. Wówczas tego nie zrobiono, a termin zasiedzenia do 1990 r. wynosił zaledwie 10 lat – w przypadku zasiedzenia w dobrej wierze (a na takie zasiedzenie wskazywała prokuratoria, powołując się na decyzje nacjonalizacyjne z 1949 r.). Wobec tego grunt od kilkudziesięciu lat, nawet przy założeniu, że decyzje były sprzeczne z prawem, i tak powinien należeć do państwa, bo został zasiedziany.

To jednak nie przekonało sądów – wniosek oddalono, to samo spotkało apelację i skargę kasacyjną Prokuratorii Generalnej, które oddaliły kolejno – sąd II instancji i Sąd Najwyższy.

W uzasadnieniu SN podkreślił na wstępie, że ocenę tego, czy Skarb Państwa dysponował spornymi gruntami w dobrej, czy w złej wierze, należy oprzeć na kryterium obiektywnym – czy sporne nieruchomości podlegały przepisom nacjonalizacyjnym.

– Jeżeli do tych gruntów miały zastosowanie przepisy dekretowe, to nawet przy późniejszym uchyleniu decyzji nacjonalizacyjnej, np. ze względu na naruszenie procedur, należy uznać, że Skarb Państwa jednak objął nieruchomość w dobrej wierze. Inaczej jest, gdy nie było podstaw prawnych do objęcia gruntów decyzją nacjonalizacyjną. Wtedy niezależnie od trybu – czy na podstawie decyzji, czy nawet bez niej – nabycie następowało w złej wierze – powiedział sędzia sprawozdawca Dariusz Pawłyszcze.

SN wskazał, że we wcześniejszym procesie ustalono, że grunty przejęte od Zofii K., mimo łącznego areału odpowiadającego przepisom dekretowym, były podzielone na wiele działek, do których praktycznie nie dało się zastosować tych unormowań. Żaden z tych fragmentów gruntów nie spełniał warunków do objęcia go nacjonalizacją.

– To przesądza o nabyciu nieruchomości przez państwo w złej wierze – wskazał sędzia. Wyjaśnił, że traci wówczas na znaczeniu kwestia, od kiedy można było na drodze sądowej domagać się zwrotu tych gruntów. Jeśli nawet przyjąć rok 1980 jako ten, od którego należy liczyć termin zasiedzenia, to nawet według poprzednich przepisów termin ten wynosił dla posiadaczy w złej wierze – 20 lat. W 1990 r. został przedłużony do 30 lat. Oznacza to, że upłynąłby dopiero w roku 2010. Tymczasem zostało wcześniej wszczęte postępowanie mające na celu odzyskanie gruntu. Najpierw dotyczyło unieważnienia decyzji nacjonalizacyjnych z 1949 r. – Tu można mieć wątpliwości, czy pierwszy wniosek z 1991 r. przerwał bieg terminu zasiedzenia, bo było tylko żądanie wydania gruntów kierowane do organu administracji. Ale wnioskodawcy ostatecznie w 2004 r. sprecyzowali swoje stanowisko, żądając stwierdzenia nieważności decyzji nacjonalizacyjnej z 1949 r. I tym aktem już zdecydowanie przerwali bieg zasiedzenia. A skoro dokonali go przed upływem 30-letniego terminu, a następnie uzyskali unieważnienie decyzji odbierającej ich własność, to w obrocie nie było już żadnego aktu, który przenosiłby własność na Skarb Państwa. Skarb posiadał zaś wskazaną nieruchomość w złej wierze i nie upłynął wskazany termin. W tej sytuacji nie ma podstaw do stwierdzenia zasiedzenia – podkreślił w konkluzji sędzia Pawłyszcze. ©℗