Od 14 marca kierowca, który będzie miał we krwi ponad 0,5 promila alkoholu i już kiedyś popełnił tego rodzaju przestępstwo, straci samochód. Obecne Ministerstwo Sprawiedliwości nie będzie poprawiać tych przepisów – chce zobaczyć, jak zadziałają w praktyce.
Możliwość odebrania pijanemu kierowcy pojazdu lub jego równowartości to jedna z najważniejszych zmian uchwalonych w ramach dużej reformy kodeksu karnego (k.k.) autorstwa poprzedniego rządu. Większość tej nowelizacji obowiązuje już od 1 października, ale przepisy drastycznie zaostrzające sankcje dla pijanych kierowców mają wejść w życie 14 marca. Generalnie przepadek pojazdu ma być stosowany wobec sprawców wypadków w stanie nietrzeźwości. Pojazd stracą również kierowcy mający więcej niż 1,5 promila alkoholu we krwi, niezależnie od tego, czy spowodowali niebezpieczne zdarzenie (patrz: ramka).
Zobaczymy, jak zadziała
Przepisy od początku wzbudzały olbrzymie kontrowersje i były mocno krytykowane przez karnistów. Z ust ekspertów padały liczne opinie o niekonstytucyjności wprowadzanych rozwiązań, głównie ze względu na ich nieproporcjonalność. Z uwagi na to, że zmiany ustaw rangi kodeksowej podlegają szczególnemu, dłuższemu trybowi prac, teraz jest ostatni dzwonek, by przygotować nowelizację, która naprawi lub usunie te przepisy. Jednak, jak dowiedział się DGP, Ministerstwo Sprawiedliwości niczego takiego nie planuje.
– Przepisy o konfiskacie pojazdów nietrzeźwym kierowcom wchodzą w życie w połowie marca. Są to nowe regulacje w polskim systemie prawnym, dlatego ministerstwo będzie analizować ich działanie – odpowiedzieli nam przedstawiciele resortu.
Oburzenia tą decyzją nie kryje prof. Ryszard Stefański z Uczelni Łazarskiego.
– Przecież już pobieżna analiza tych przepisów pozwala stwierdzić, że naruszają one konstytucyjną zasadę proporcjonalności. Absolutnie nie powinno się ich wprowadzać niejako „na próbę”, bo nie można traktować obywateli jak króliki doświadczalne. Jak to się będzie miało do równości wobec prawa, jeśli zaczniemy teraz stosować drakońskie sankcje, a gdy ustawodawca dojdzie do wniosku, że są one zbyt surowe, kolejnych sprawców będziemy traktowali już o wiele łagodniej? – mówi prof. Stefański. – Prawo musi być w miarę stabilne. Nie można wprowadzać przepisów „doświadczalnie”, a tak można odebrać plany ministerstwa – dodaje.
Zwłaszcza że konfiskata ma być stosowana także wtedy, gdy poziom alkoholu we krwi choćby minimalnie przekroczy wartość 0,5 promila. Będzie tak, gdy kierujący był wcześniej skazany za jazdę w stanie nietrzeźwości. Wówczas popełni przestępstwo z art. 178a par. 4 k.k. Co więcej – nie ma znaczenia, czy za pierwszym razem stwierdzono u kierowcy 1,5, czy 0,55 promila.
Mało tego – nie ma znaczenia, czy to pierwsze skazanie nastąpiło pod rządami nowych przepisów, czy starych. Jeśli po 14 marca kierowca zostanie złapany na prowadzeniu pojazdu w stanie nietrzeźwości, a ma już na koncie wyrok za czyn popełniony przed tą datą, to obligatoryjnie będzie podlegał konfiskacie pojazdu lub przepadkowi jego równowartości.
Jak mówi prof. Stefański, taki drogowy recydywista nie będzie mógł się powoływać na to, że w momencie popełnienia pierwszego czynu obowiązywały względniejsze dla niego przepisy. Jak dodaje prof. Mikołaj Małecki z Uniwersytetu Jagiellońskiego, zasada stosowania względniejszych przepisów odnosi się do samego czynu, a nie do okoliczności, które mogą wpływać na zaostrzenie kary. A nowelizacja nie zmienia przesłanek recydywy z art. 178a par. 4 k.k., lecz jedynie wprowadza dodatkową sankcję w par. 5 tego przepisu – w postaci przepadku pojazdu.
– Jeśli zaostrzane są kary za recydywę, stosuje się je także do osób, które ten pierwszy czyn popełniły już wcześniej, a nie dopiero od momentu, gdy ktoś popełni jakieś przestępstwo dwa razy pod rządami nowych przepisów – tłumaczy prof. Małecki.
Wyjątek stanowi sytuacja, gdy wcześniejsze skazanie uległo zatarciu. Zgodnie z kodeksem karnym następuje to po 10 latach, ale od tej zasady są wyjątki. I tak: przy wyrokach skazujących na karę bezwzględnego pozbawienia wolności do lat trzech sąd, na wniosek skazanego, może orzec, że zatarcie nastąpi szybciej – już po pięciu latach. W przypadku zaś, gdy kara pozbawienia wolności za jazdę w stanie nietrzeźwości była orzeczona w zawieszeniu, zatarcie następuje po upływie sześciu miesięcy od końca okresu próby. W pozostałych przypadkach zatarcie następuje po trzech latach (od wykonania kary ograniczenia wolności albo jej przedawnienia) i roku (od wykonania kary grzywny).
– Stosowanie przepadku pojazdu w odniesieniu do osób, które zostają po raz drugi skazane za jazdę w stanie nietrzeźwości, zdecydowanie nie spełnia wymogu proporcjonalności. W takiej sytuacji kierowca ponosi zdecydowanie surowsze konsekwencje, niż gdyby popełnił bardzo poważne przestępstwo – dodaje prof. Stefański.
Powinny być usunięte
Również zdaniem prof. Andrzej Sakowicza z Uniwersytetu w Białymstoku nowe przepisy nie mają nic wspólnego z konstytucyjnością.
– Zwłaszcza w tych przypadkach, gdy sankcja karna ma być stosowana obligatoryjnie. Dlatego uważam, że Ministerstwo Sprawiedliwości powinno podjąć kroki zmierzające do usunięcia z kodeksu wszystkich przepisów, które dotyczą przepadku pojazdu. Wartość samochodu i wielkość stworzonego niebezpieczeństwa nie zawsze są w korelacji. Ktoś, kto jedzie tanim samochodem, może przecież spowodować o wiele większe zagrożenie w ruchu drogowym niż ten w drogim aucie i na odwrót. A to stan stworzonego zagrożenia czy też rozmiar spowodowanych skutków powinny determinować wysokość kary – mówi prof. Sakowicz.
Dodaje, że co prawda w systemach prawa karnego innych krajów przepadek pojazdu jest dopuszczalny, ale na zasadzie ultima ratio (wyjścia ostatecznego).
Przy przestępstwach bezskutkowych z art. 178a par. 1 i 4, inaczej niż gdy w stanie nietrzeźwości dojdzie do wypadku, sąd będzie mógł odstąpić od zastosowania przepadku pojazdu lub jego równowartości. Jednak sąd będzie mógł tak postąpić tylko wtedy, „jeżeli zachodzi wyjątkowy wypadek, uzasadniony szczególnymi okolicznościami”. Orzecznictwo odnoszące się do wykładni tego sformułowania jest tak różnorodne, że trudno wskazać listę przesłanek, które mogłyby stanowić uzasadnienie dla zastosowania tego wyjątku.
– Jeżeli nie można liczyć na rozsądek ustawodawcy, pozostaje wiara w rozsądek sądów. Ale w wielu sytuacjach sąd, stosując przepadek, będzie miał związane ręce – ostrzega prof. Stefański. ©℗