Znowelizowana ustawa odległościowa nie rozwiązała problemów samorządów z lokalizacją farm wiatrowych. Hektary terenów inwestycyjnych w samorządach nadal pozostaną wyłączone z inwestycji w budownictwo mieszkaniowe. Nowe przepisy, chociaż elastyczniejsze, nie spowodują odblokowania w pełni lądowej energetyki wiatrowej.

Przez kilka lat samorządy, stowarzyszenia i inwestorzy zabiegali o zliberalizowanie przepisów ustawy z 20 maja 2016 r. o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Wprowadziła ona wówczas restrykcyjne przepisy dotyczące budowy farm wiatrowych w Polsce. Zgodnie z wprowadzoną zasadą 10H turbiny wiatrowe mogły być budowane tylko w odległości 10-krotności ich całkowitej wysokości. W praktyce oznaczało to możliwość realizacji inwestycji wyłącznie w minimalnej odległości od 1,5 do nawet 2 km od budynków mieszkalnych, obiektów rolniczych i terenów podlegających ochronie. W rzeczywistości rozwój branży wiatrowej został zablokowany.

Dlatego też Związek Gmin Wiejskich, Stowarzyszenie Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej, a także samorządowcy zaapelowali do posłów o rewizję zasady 10H i zmniejszenie dopuszczalnego dystansu pomiędzy siłownią a zabudowaniami. Zdaniem ekspertów wystarczającą odległością jest 500 m, a w opinii samorządowców decyzja w sprawie planowania zagospodarowania przestrzennego powinna być pozostawiona radom gmin.

Ograniczenie inwestycji

Tymczasem ustawa z 9 marca 2023 r. o zmianie ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych oraz niektórych innych ustaw utrzymała zasadę 10H dla określenia odległości minimalnej pomiędzy 10H a 700 m dla budynków mieszkalnych. Warunkiem zachowania odległości 700 m będzie ponadto przeprowadzenie strategicznej oceny oddziaływania na środowisko wykonywanej w ramach miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, ponieważ tylko na podstawie MPZP będą mogły być lokowane nowo powstałe farmy wiatrowe.

25–35 tys. zł to roczne wpływy podatkowe z jednego wiatraka, w zależności od jego mocy

1 tys. zł to średnia cena w 2023 r. jednego megawata energii wyprodukowanej tradycyjnie

300 zł to koszt jednego megawata energii wyprodukowanej z wiatru

W ocenie samorządów i Stowarzyszenia Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej zmniejszenie odległości do 700 m nie zniweluje ograniczeń inwestycyjnych w gminach. Tylko w gminie Kobylnica zablokowanych zostało ok, 8,5 tys. ha terenów, które mogłyby być przeznaczone pod budownictwo mieszkaniowe.

Stratne samorządy

Inwestycje w zakresie energetyki odnawialnej w gminie Kobylnica realizowane są od 20 lat. Już w latach 2002–2003 prowadzone były analizy, debaty publiczne z mieszkańcami, które umożliwiły zlokalizowanie na terenie gminy Kobylnica czterech farm wiatrowych. Dwie z nich powstały – obecnie działają 42 turbiny wiatrowe, a powstanie 2 kolejnych zablokowała ustawa z 2016 r., która wyłączyła spod możliwości rozwoju energetyki wiatrowej ponad 90 proc. powierzchni kraju. Corocznie samorząd tracił z tego tytułu kilka milionów złotych dochodów własnych, które mogłyby być impulsem do rozwoju lokalnej gospodarki. W takiej sytuacji znalazły się wszystkie samorządy.

Tymczasem rozwój energetyki wiatrowej powinien być w interesie wszystkich. Roczne wpływy podatkowe z jednego wiatraka, w zależności od jego mocy, to kwoty rzędu 25 do 35 tys. zł. Średnia cena 1 MW energii wyprodukowanej tradycyjnie to w 2023 r. kwota ok. 1 tys. zł, tymczasem 1 MW energii wyprodukowanej z wiatru to koszt niespełna 300 zł. To olbrzymi potencjał, który może przyczynić się do wzrostu gospodarczego, do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych oraz zwiększenia udziału energii odnawialnych. Wybuch wojny w Ukrainie dobitnie uzmysłowił nam, jak ważna jest dywersyfikacja źródeł energii. Warto więc dążyć do tego, aby farm wiatrowych w Polsce było jak najwięcej. ©℗

Gmina wygrała w Trybunale Konstytucyjnym

Gmina Kobylnica razem z innymi 20 samorządami złożyła pozew do Trybunału Konstytucyjnego przeciwko Skarbowi Państwa. Zaskarżyła przepisy nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii wprowadzone w połowie 2018 r., zmieniające zasady opodatkowania farm wiatrowych. Stwierdzono w nich, że do podstawy opodatkowania wiatraka wlicza się wyłącznie jego część budowlaną, a więc maszt i wieżę. Przepisy te weszły w życie z mocą wsteczną od 1 stycznia 2018 r. Te wcześniej obowiązujące określały elektrownię wiatrową jako budowlę składającą się co najmniej z fundamentu, wieży oraz elementów technicznych. Na ich podstawie samorządy jako podstawę opodatkowania przyjmowały wartość całej elektrowni wraz z turbiną czy transformatorem. Zmiana przepisów z mocą wsteczną przyczyniła się do milionowych strat gmin, spowodowanych żądaniami inwestorów, aby nadpłacony podatek zwrócić. Gminy zaskarżyły zmianę podatkową wprowadzoną w połowie 2018 r. i zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego w 2020 r. rząd musiał zrekompensować gminom utratę funduszy z tytułu zmiany w podatkach. Dla gminy Kobylnica była to strata rzędu prawie 5 mln zł, jednak problem dotyczył ponad 100 gmin w Polsce. ©℗