W 2023 r. pracownicy budżetówki otrzymali już o 7,8 proc. wyższe pensje. NSZZ „Solidarność” ma szanse wypracować z rządem porozumienie o drugiej takiej transzy podwyżki jeszcze w tym roku.
Forum Związków Zawodowych w Radzie Dialogu Społecznego (RDS) domaga się, aby budżetówce zostały przyznane 12-proc. podwyżki już od lipca 2023 r. i 25-proc. od stycznia 2024 r. O tym, o ile ewentualnie wzrosną płace w budżetówce, oficjalnie dowiemy się w czerwcu. Wtedy Rada Ministrów przyjmuje założenia makroekonomiczne do budżetu na kolejny rok. Związkowcy zdają sobie sprawę, że w roku wyborczym można wynegocjować o wiele więcej niż w pozostałych latach.
8 proc. na jesieni
Od stycznia 2023 r. podwyżki w budżetówce wyniosły 7,8 proc. W ten sposób doszło do zwiększenia kwoty bazowej dla poszczególnych grup zawodowych. W efekcie wszyscy zatrudnieni otrzymali wyższe uposażenia. Kolejne podwyżki, jakie się z pewnością pojawią, dotyczą tych najmniej zarabiających – od lipca 2023 r. płaca minimalna ma wzrosnąć z 3490 zł brutto do 3600 zł brutto.
Niewykluczone jednak, że pojawią się dodatkowe pieniądze. Rada Ministrów i NSZZ „Solidarność” prowadzą negocjacje w sprawie osiągnięcia porozumienia dotyczącego m.in. emerytur stażowych i większych podwyżek dla pracowników sfery budżetowej (w ramach specjalnie powołanego zespołu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów). Z informacji, do których dotarł DGP, wynika, że urzędnicy i nawet nauczyciele mogą liczyć na kolejne 8 proc. podwyżki, i to tuż po wakacjach – możliwe, że z wyrównaniem od 1 lipca 2023 r.
– Docierają do nas takie sygnały, że Solidarność już coś wynegocjowała z rządem. Każdy wzrost płac nas cieszy. Oczywiście chcielibyśmy, aby pensje w tym roku były wyższe o 20 proc. Niezależnie od tych doniesień zamierzamy protestować i domagać się wyższych płac dla całej sfery budżetowej w tym roku, ale także w kolejnym – mówi Andrzej Radzikowski, były przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
DGP zapytał strony zespołu o efekty prac.
– Rzeczywiście mogę potwierdzić, że otrzymaliśmy propozycje, m.in. płacowe, i projekt porozumienia z rządem. Nie chcę jednak zdradzać szczegółów. Dopiero 31 maja 2023 r. podejmiemy na krajowym zjeździe związku decyzję, czy zgadzamy się na tę ofertę, czy jednak zdecydujemy o przystąpieniu do protestów – mówi Edyta Odyjas, przewodnicząca Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa i Prokuratury, członek zespołu w KPRM.
Szczegółów projektu porozumienia z Solidarnością nie chce też zdradzać zapytana przez nas o to kancelaria premiera.
Wzrost bez kwoty
W korpusie służby cywilnej na skutek podwyżki o 7,8 proc. kwota bazowa, od której wielokrotności jest naliczana pensja, została podwyższona o 158,49 zł brutto, do kwoty 2190,45 zł brutto. Dzięki temu osoba, która ma w umowie mnożnik 2,0, otrzymuje wynagrodzenie w kwocie 4380,9 zł brutto. Wszystko wskazuje na to, że jesienne podwyżki, które wynegocjuje Solidarność, nie będą się wiązały z nowelizacją ustawy budżetowej, a co za tym idzie, ze zwiększeniem kwoty bazowej.
– Nowelizacja budżetu to zwiększanie deficytu i dlatego, jeśli pojawią się podwyżki, to pieniądze na nie będą pochodziły z rezerw, które trafią na podniesienie funduszu wynagrodzeń. Wtedy nie ma gwarancji, że wszyscy otrzymają po 8 proc. podwyżki. Część może otrzymać więcej, a inni mniej lub wcale – mówi prof. dr hab. Jolanta Itrich-Drabarek z Uniwersytetu Warszawskiego, były członek Rady Służby Cywilnej. – Ta dodatkowa podwyżka, jeśli się zmaterializuje, będzie raczej rekompensatą za wciąż wysoką inflację. Dodatkowo wzrastająca płaca minimalna, jeśli przekroczy 4 tys. zł brutto, sprawi, że stanowiska pomocnicze i administracyjne będą wynagradzane tylko nieco mniej od tych specjalistycznych – ostrzega profesor.
Związkowcy również woleliby, aby po raz kolejny przy jesiennych podwyżkach pensje w budżetówce wzrosły wszystkim automatycznie, a nie według uznania dyrektora generalnego.
– Nawet te kolejne 8 proc. podwyżek jest dla nas ważne. Opowiadałbym się jednak za zwiększeniem kwoty bazowej, a nie tylko środków na podwyżki, bo zwłaszcza tam, gdzie nie ma związków, pracodawca ma pełną dowolność przy jej podziale – mówi Robert Barabasz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim.
Według niego istotne są też podwyżki, jakie będą w 2024 r. Obecnie w RDS nie ma porozumienia związków z pracodawcami. W tym tygodniu powinniśmy poznać stanowisko stron związkowych, czy – tak jak w ubiegłym roku – wspólnie wysuną te same żądania płacowe. Szanse na takie porozumienie też są niewielkie.
Nauczyciele też liczą
Przy okazji podwyżek dla urzędników na 8-proc. podwyżkę mogliby też liczyć nauczyciele. Pytany przez DGP na początku maja Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki, przyznał, że w tej sprawie zamierza rozmawiać z ministrem finansów i niczego nie wyklucza. W przypadku nauczycieli podwyżka byłaby możliwa na takich zasadach jak w 2022 r., bez nowelizacji ustawy budżetowej. Wystarczyłoby tylko zmienić stawki procentowe w Karcie nauczyciela, a tym samym zmienić tę ustawę np. na cztery miesiące.
– Stosowny projekt nowelizacji Karty nauczyciela, która zwiększa uposażenia nauczycielom o 20 proc. od lipca do grudnia 2023 r., jest już od marca w Sejmie. Na ten cel potrzebna jest 3,58 mld zł wyższej subwencji. Wysyłamy właśnie petycję do marszałek Sejmu, aby rozpoczęto pracę nad tym dokumentem – mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Z kolei Dariusz Piontkowski, wiceminister edukacji i nauki, wyliczył, że tego typu podwyżki w skali roku kosztowałyby 10 mld zł, a na taki wydatek nie ma pieniędzy. Wszystko wskazuje jednak na to, że się znajdą, ale w niższej kwocie. ©℗