Do tej pory samorządy zrealizowały 11 proc. przedsięwzięć dofinansowanych w ramach rządowego programu. PiS rozważa, czy ogłaszać kolejny, duży nabór i ugrać na tym kilka wyborczych punktów.

Chodzi o flagowy, zakrojony na szeroką skalę projekt obozu rządzącego, czyli Program Inwestycji Strategicznych (PIS). Jak informuje nas operator programu, czyli Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK), do tej pory w pięciu zrealizowanych naborach lokalnym władzom przyznano 63,4 mld zł dofinansowania na ponad 11 tys. inwestycji. Prawie połowa tej kwoty (30,8 mld zł) trafiła na projekty z zakresu infrastruktury drogowej. Z kolei 11,3 mld zł na projekty wodociągowo-kanalizacyjne, a niemal 4,4 mld zł – na infrastrukturę sportową.

Obecnie w partii rządzącej trwa namysł, czy w tym roku nie przeprowadzić jeszcze jednego, dużego naboru. – Wszystko zależy od perspektyw finansowych państwa – ostrożnie komentuje osoba z rządu. Inny rządowy rozmówca ucina temat. – Na razie nic nie mówimy. Także BGK póki co nie otrzymał żadnej dyspozycji. – Decyzja o ewentualnej realizacji kolejnych naborów należy do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów – informuje nas bank. Nieco więcej do powiedzenia mają samorządowcy. – Podobno już wstępnie „zarezerwowano” 1,3 mld zł w PIS na projekty energetyczne, chodzi np. o magazynowanie energii, sieci przesyłowe czy klastry energetyczne – przekonuje DGP jeden z nich.

Rzecz w tym, że samorządy wciąż są w trakcie realizacji inwestycji dofinansowanych z poprzednich naborów i nie wiadomo, czy jest sens pompować miliardy w kolejne konkursy. Według BGK samorządy zrealizowały dotąd ponad 1250 inwestycji z dofinansowaniem z programu, a na realizację kolejnych ponad 4660 inwestycji podpisały umowy z wykonawcami. To oznacza, że zrealizowano ok. 11 proc. wszystkich projektów, a jeśli uwzględnimy także te z umowami, to wskaźnik rośnie do niemal 54 proc. A przypomnijmy, że pierwszy duży nabór w PIS odbył się w wakacje 2021 r.

Czy ten stan rzeczy martwi samorządowców? Opinie są podzielone. Zdaniem Grzegorza Kubalskiego ze Związku Powiatów Polskich „tempo należy uznać za zadowalające”. Ale już Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich (ZMP) przyznaje, że lokalne władze chciałyby szybciej wdrażać te przedsięwzięcia, ale napotykają problemy.

– Na rok 2022 samorządy miały zaplanowane inwestycje na kwotę 87 mld zł. Po III kw. zeszłego roku wykonanie wyniosło 29 mld zł, ale dzięki przyspieszeniu w IV kw. na koniec 2022 r. wyniosło ono 59,8 mld zł. Widać wyraźnie, że w 2022 r. mieliśmy problem z realizowaniem planów – przekonuje Marek Wójcik. Jego zdaniem powodów tej sytuacji jest kilka. – Po pierwsze, część inwestycji miała być dofinansowana z funduszy UE, których wciąż nie ma. Po drugie, czasem nie ma z czego tych inwestycji realizować, bo większość jednostek ma dziś problem ze zbilansowaniem dochodów i wydatków bieżących, a przez to pojawia się problem z wkładem własnym. Po trzecie, jest problem z zamówieniami publicznymi, głównie przez ostatnie zawirowania na rynkach – wylicza.

W trakcie realizacji programu samorządy spotkały się także z problemami formalnymi. Promesy, które otrzymały po rozstrzygnięciu konkursów, początkowo wiązały ich z konkretnym wykonawcą wybranym w przetargu. Już w trakcie robót bywały sytuacje, że kontrahent żądał dużo wyższego wynagrodzenia w związku ze wzrostem kosztów usług i materiałów budowlanych. Wówczas samorządy miały do wyboru albo dosypać mu pieniędzy, albo skasować projekt i czekać na kolejny nabór w PIS.

BGK przekonuje, że sytuacja nie jest tak dramatyczna. – Dla mniej niż 1 proc. inwestycji (wniosków, dla których przyznano dofinansowanie) JST nie ogłosiły postępowań zakupowych w wymaganym terminie dziewięciu miesięcy od udostępnienia promesy wstępnej – informuje nas BGK (dane dla edycji 1., 2. i 4. – w tych edycjach programu upłynął termin na ogłoszenie postępowań). Wskazuje też, że w odpowiedzi na zgłaszane problemy w październiku ub.r. uelastyczniono regulacje w PIS. To wtedy pojawiła się m.in. możliwość zwiększenia kwoty dofinansowania do tej przyznanej w promesie wstępnej, a także korekty zakresu inwestycji lub jej zmiany.

Kolejnym obszarem do wsparcia ma być energetyka

Mimo wszystko samorządowcy trzymają kciuki za to, by Nowogrodzka podjęła decyzję o kolejnym, dużym naborze w tym roku. – Nie mamy wciąż ani KPO, ani gwarancji pozyskania środków z Funduszu Spójności, nie możemy sobie pozwolić na zastój w inwestycjach rozwojowych – argumentuje Marek Wójcik.

Inna sprawa, że partia rządząca może zyskać w kampanii, jeśli ruszy z nowym naborem. Po pierwsze, zawsze będzie to okazja dla posłów i senatorów wizytujących swoje okręgi wyborcze, by pokazać się z tekturowym czekiem i deklaracją, że to ich skuteczność zapewniła te pieniądze. Po drugie, sami działacze partii rządzącej mówią o tym, że środki z PIS są bardziej atrakcyjne niż tradycyjne fundusze unijne, bo w rządowym programie wkład własny może wynieść 5 proc., podczas gdy przy eurodotacjach to 15 proc. Może się więc okazać, że środki z PIS okażą się nie tylko motorem napędowym dla lokalnych inwestycji, ale również tratwą ratunkową w sytuacji gdy Bruksela – wciąż mająca zastrzeżenia do kształtu polskiego sądownictwa – nie będzie chciała wypłacić Polsce środków z Funduszu Spójności na lata 2021–2027. ©℗

O cenach materiałów budowlanych czytaj na A7