Jak dowiedział się DGP, nie będzie już limitu dopłat z budżetu państwa do funduszy sołeckich. Przykładowo w tym roku rząd mógł na nie wydać nie więcej niż 152,5 mln zł - tak wskazuje limit określony w przepisach. Tymczasem gminom należało się 259,2 mln zł, musiały więc dopłacić do nich z własnej kieszeni.
Jeżeli limit zniknie, rząd będzie zwracał samorządom tyle, ile faktycznie im się należy. - Tak przynajmniej wynika z rozmów z przedstawicielami Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Natomiast obawiam się, że w tej kwestii inne zdanie może mieć chociażby Ministerstwo Finansów. Dlatego domagamy się zajęcia stanowiska w tej sprawie przez biuro legislacyjne Rady Ministrów i gwarancji zwrotu wydatków poniesionych przez gminy na fundusz sołecki w kolejnych latach. Na razie wciąż czekamy na taką deklarację - mówi Leszek Świętalski ze Związku Gmin Wiejskich RP.

Kłopotliwy mechanizm

Gminy wiejskie mogą tworzyć fundusze sołeckie, dzięki którym mieszkańcy decydują, na co zostaną przeznaczone pieniądze - np. budowę świetlicy, placu zabaw, oświetlenie itd. Jeżeli samorządy wyodrębnią takie fundusze partycypacyjne, budżet państwa zwraca im część poniesionych kosztów. Dopłata ta wynosi 20 proc., 30 proc. lub 40 proc. - w zależności od zamożności gminy (im biedniejsza gmina, tym wyższy zwrot). Tak wynika z ustawy z 21 lutego 2024 r. o funduszu sołeckim (Dz.U. poz. 301 ze zm.; dalej: ustawa). W przepisach jest jednak haczyk, czyli limit dopłat do funduszy sołeckich z budżetu państwa. Jeżeli wszystkie gminy, które utworzą fundusze sołeckie, przekroczą tę pulę, to otrzymują niższy zwrot, niż przewiduje ustawa. W takiej sytuacji Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji sięga po mechanizm korygujący i tnie dopłaty dla gmin.
Z uwagi na to, że zainteresowanie funduszem sołeckim jest duże - co roku ok. 1,5 tys. gmin wyodrębnia fundusze sołeckie - to resort zawsze sięga po mechanizm korygujący. W rezultacie gminy otrzymują niższe zwroty - zazwyczaj o prawie połowę. I tak w tym roku resort wyliczył, że jednostki, którym przysługiwałby 40-proc. zwrot wydatków, otrzymają jedynie 23,5 proc. Z kolei te, które miałyby dostać 30 proc., otrzymają 17,6 proc., a te które liczyły na 20 proc. zwrotu z budżetu państwa, uzyskały zaledwie 11,7 proc.

10 lat i co dalej

Limit wydatków z budżetu państwa na zrekompensowanie części wydatków poniesionych przez gminy na fundusze sołeckie określony w ustawie przewidziany został tylko na 10 lat (patrz: infografika). Ostatni obowiązuje w tym roku. Samorządowcy dopytują przedstawicieli rządu, co dalej.
- Jak wynika z informacji od przedstawicieli MSWiA, resort nie zamierza nowelizować tej ustawy, a więc i w kolejnych latach wskazywać limitu pieniędzy na dopłatę z budżetu państwa. To bardzo dobra informacja dla gmin, bo oznacza, że w praktyce mechanizm korygujący nie będzie już stosowany, a samorządy otrzymają pełny zwrot, który wynika z ustawy, czyli 20-40 proc., a nie o połowę mniej. Liczymy, że resort dotrzyma słowa - wyjaśnia Ireneusz Niewiarowski, prezes Krajowego Stowarzyszenia Sołtysów.
DGP wystąpił do MSWiA o zajęcie stanowiska w tej sprawie. Resort potwierdził jedynie w lakonicznej odpowiedzi, że nie zamierza nowelizować ustawy o funduszu sołeckim, ale już nie wyjaśnił, jaki będzie tego skutek.
- Mam pewne obawy - sygnalizuje Leszek Świętalski. W jego ocenie istnieje ryzyko, że jeżeli nie będzie wskazanych konkretnych kwot w ustawie, które mają zostać przeznaczone na fundusz sołecki, to w ogóle nie zostaną na niego wyodrębnione pieniądze z budżetu państwa. A to oznacza, że gminy nie otrzymają żadnego zwrotu. - To, że MSWiA ma swoją interpretację, z której wynika, że tych kwot w ustawie wskazanych być nie musi, mnie nie uspokaja. Dlatego chcemy, aby stanowisko w tej sprawie zajęła Rada Ministrów, aby potem nie okazało się, że w budżecie nie ma pieniędzy na ten cel - mówi Leszek Świętalski.

Nowe realia, stary fundusz

Samorządowcy oczekują też dogłębnej nowelizacji ustawy o funduszach sołeckich. Są rozczarowani faktem, że resort nie ma jej w planach.
- Polska wieś przeobraziła się w ciągu ostatnich lat. Dlatego trzeba dostosować przepisy do tych zmian, które zaszły. Obecnie są takie wsie, gdzie zaledwie 10 proc. mieszkańców pracuje w sektorze rolnym, a nawet takie, gdzie wcale nie ma rolników. Postęp jest bardzo widoczny np. cyfryzacja, jesteśmy coraz bardziej nowoczesnym społeczeństwem - mówi Leszek Świętalski. Dlatego zdaniem przedstawicieli gmin wiejskich decyzje w sprawie funduszy sołeckich nie powinny zapadać na zebraniu wiejskim, bo nie jest ono reprezentatywne dla całej gminy - niewiele osób bierze w nim udział.
- Jeżeli miejscowość liczy 2 tys. mieszkańców, a w zebraniu uczestnicy zaledwie 15 osób, to czy można powiedzieć, że reprezentują oni całą gminę? Lepiej byłoby, aby decyzje mogły zapadać w formie zdalnej. Niektórzy powiedzą, że na wsi nie każdy ma komputer. Trudno jednak zgodzić się z takim argumentem, bo jeżeli już teraz wiele spraw urzędowych można załatwić tylko zdalnie np. złożyć wniosek o 500 plus, to nie ma przeszkód, aby kwestie funduszy sołeckich rozstrzygać również elektronicznie - przekonuje Świętalski.
W jego ocenie konieczne jest też usunięcie wymogu wskazanego w art. 2 ustawy. Zobowiązuje on gminy, które nie chcą tworzyć funduszy sołeckich, do podjęcia uchwały o niewyodrębnianiu tych środków, i to co roku. Tymczasem zdaniem samorządowców lepiej byłoby, gdyby rada podejmowała taką decyzję, jeżeli chce wydzielić te pieniądze dla mieszkańców, niż za każdym razem musiała tłumaczyć, czemu nie chce.
- Oczekujemy, że MSWiA zajmie się tymi problemami. Potrzebna jest szeroka dyskusja o zmianach w funduszach sołeckich, bo w ciągu 10 lat obowiązywania ustawy wiele się zmieniło - mówi Świętalski. ©℗
ikona lupy />
Rosną wydatki popularności funduszy sołeckich / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe