Gminy liczą, że w przyszłym roku otrzymają maksymalną dopłatę do funduszy sołeckich, czyli od 20 do 40 proc. poniesionych na ten cel wydatków. Mogą na tym zyskać ponad 100 mln zł rocznie. Samorządy domagają się oficjalnych zapewnień od rządu.

Jak dowiedział się DGP, nie będzie już limitu dopłat z budżetu państwa do funduszy sołeckich. Przykładowo w tym roku rząd mógł na nie wydać nie więcej niż 152,5 mln zł - tak wskazuje limit określony w przepisach. Tymczasem gminom należało się 259,2 mln zł, musiały więc dopłacić do nich z własnej kieszeni.
Jeżeli limit zniknie, rząd będzie zwracał samorządom tyle, ile faktycznie im się należy. - Tak przynajmniej wynika z rozmów z przedstawicielami Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Natomiast obawiam się, że w tej kwestii inne zdanie może mieć chociażby Ministerstwo Finansów. Dlatego domagamy się zajęcia stanowiska w tej sprawie przez biuro legislacyjne Rady Ministrów i gwarancji zwrotu wydatków poniesionych przez gminy na fundusz sołecki w kolejnych latach. Na razie wciąż czekamy na taką deklarację - mówi Leszek Świętalski ze Związku Gmin Wiejskich RP.

Kłopotliwy mechanizm

Gminy wiejskie mogą tworzyć fundusze sołeckie, dzięki którym mieszkańcy decydują, na co zostaną przeznaczone pieniądze - np. budowę świetlicy, placu zabaw, oświetlenie itd. Jeżeli samorządy wyodrębnią takie fundusze partycypacyjne, budżet państwa zwraca im część poniesionych kosztów. Dopłata ta wynosi 20 proc., 30 proc. lub 40 proc. - w zależności od zamożności gminy (im biedniejsza gmina, tym wyższy zwrot). Tak wynika z ustawy z 21 lutego 2024 r. o funduszu sołeckim (Dz.U. poz. 301 ze zm.; dalej: ustawa). W przepisach jest jednak haczyk, czyli limit dopłat do funduszy sołeckich z budżetu państwa. Jeżeli wszystkie gminy, które utworzą fundusze sołeckie, przekroczą tę pulę, to otrzymują niższy zwrot, niż przewiduje ustawa. W takiej sytuacji Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji sięga po mechanizm korygujący i tnie dopłaty dla gmin.
Z uwagi na to, że zainteresowanie funduszem sołeckim jest duże - co roku ok. 1,5 tys. gmin wyodrębnia fundusze sołeckie - to resort zawsze sięga po mechanizm korygujący. W rezultacie gminy otrzymują niższe zwroty - zazwyczaj o prawie połowę. I tak w tym roku resort wyliczył, że jednostki, którym przysługiwałby 40-proc. zwrot wydatków, otrzymają jedynie 23,5 proc. Z kolei te, które miałyby dostać 30 proc., otrzymają 17,6 proc., a te które liczyły na 20 proc. zwrotu z budżetu państwa, uzyskały zaledwie 11,7 proc.

10 lat i co dalej

Limit wydatków z budżetu państwa na zrekompensowanie części wydatków poniesionych przez gminy na fundusze sołeckie określony w ustawie przewidziany został tylko na 10 lat (patrz: infografika). Ostatni obowiązuje w tym roku. Samorządowcy dopytują przedstawicieli rządu, co dalej.
- Jak wynika z informacji od przedstawicieli MSWiA, resort nie zamierza nowelizować tej ustawy, a więc i w kolejnych latach wskazywać limitu pieniędzy na dopłatę z budżetu państwa. To bardzo dobra informacja dla gmin, bo oznacza, że w praktyce mechanizm korygujący nie będzie już stosowany, a samorządy otrzymają pełny zwrot, który wynika z ustawy, czyli 20-40 proc., a nie o połowę mniej. Liczymy, że resort dotrzyma słowa - wyjaśnia Ireneusz Niewiarowski, prezes Krajowego Stowarzyszenia Sołtysów.
DGP wystąpił do MSWiA o zajęcie stanowiska w tej sprawie. Resort potwierdził jedynie w lakonicznej odpowiedzi, że nie zamierza nowelizować ustawy o funduszu sołeckim, ale już nie wyjaśnił, jaki będzie tego skutek.
- Mam pewne obawy - sygnalizuje Leszek Świętalski. W jego ocenie istnieje ryzyko, że jeżeli nie będzie wskazanych konkretnych kwot w ustawie, które mają zostać przeznaczone na fundusz sołecki, to w ogóle nie zostaną na niego wyodrębnione pieniądze z budżetu państwa. A to oznacza, że gminy nie otrzymają żadnego zwrotu. - To, że MSWiA ma swoją interpretację, z której wynika, że tych kwot w ustawie wskazanych być nie musi, mnie nie uspokaja. Dlatego chcemy, aby stanowisko w tej sprawie zajęła Rada Ministrów, aby potem nie okazało się, że w budżecie nie ma pieniędzy na ten cel - mówi Leszek Świętalski.

Nowe realia, stary fundusz

Samorządowcy oczekują też dogłębnej nowelizacji ustawy o funduszach sołeckich. Są rozczarowani faktem, że resort nie ma jej w planach.
- Polska wieś przeobraziła się w ciągu ostatnich lat. Dlatego trzeba dostosować przepisy do tych zmian, które zaszły. Obecnie są takie wsie, gdzie zaledwie 10 proc. mieszkańców pracuje w sektorze rolnym, a nawet takie, gdzie wcale nie ma rolników. Postęp jest bardzo widoczny np. cyfryzacja, jesteśmy coraz bardziej nowoczesnym społeczeństwem - mówi Leszek Świętalski. Dlatego zdaniem przedstawicieli gmin wiejskich decyzje w sprawie funduszy sołeckich nie powinny zapadać na zebraniu wiejskim, bo nie jest ono reprezentatywne dla całej gminy - niewiele osób bierze w nim udział.
- Jeżeli miejscowość liczy 2 tys. mieszkańców, a w zebraniu uczestnicy zaledwie 15 osób, to czy można powiedzieć, że reprezentują oni całą gminę? Lepiej byłoby, aby decyzje mogły zapadać w formie zdalnej. Niektórzy powiedzą, że na wsi nie każdy ma komputer. Trudno jednak zgodzić się z takim argumentem, bo jeżeli już teraz wiele spraw urzędowych można załatwić tylko zdalnie np. złożyć wniosek o 500 plus, to nie ma przeszkód, aby kwestie funduszy sołeckich rozstrzygać również elektronicznie - przekonuje Świętalski.
W jego ocenie konieczne jest też usunięcie wymogu wskazanego w art. 2 ustawy. Zobowiązuje on gminy, które nie chcą tworzyć funduszy sołeckich, do podjęcia uchwały o niewyodrębnianiu tych środków, i to co roku. Tymczasem zdaniem samorządowców lepiej byłoby, gdyby rada podejmowała taką decyzję, jeżeli chce wydzielić te pieniądze dla mieszkańców, niż za każdym razem musiała tłumaczyć, czemu nie chce.
- Oczekujemy, że MSWiA zajmie się tymi problemami. Potrzebna jest szeroka dyskusja o zmianach w funduszach sołeckich, bo w ciągu 10 lat obowiązywania ustawy wiele się zmieniło - mówi Świętalski. ©℗
Rosną wydatki popularności funduszy sołeckich / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe