- Dopłaty na węgiel dziś są, jutro może ich nie być, a inwestycja w ramach programu „Czyste powietrze” zapewni oszczędności i bezpieczeństwo energetyczne na lata - mówi Paweł Mirowski pełnomocnik prezesa Rady Ministrów ds. programu „Czyste powietrze” i efektywności energetycznej budynków, zastępca prezesa zarządu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
- Dopłaty na węgiel dziś są, jutro może ich nie być, a inwestycja w ramach programu „Czyste powietrze” zapewni oszczędności i bezpieczeństwo energetyczne na lata - mówi Paweł Mirowski pełnomocnik prezesa Rady Ministrów ds. programu „Czyste powietrze” i efektywności energetycznej budynków, zastępca prezesa zarządu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Drugi pakiet zmian w Czystym powietrzu w ciągu pół roku. Trochę wygląda to jak akcja ratunkowa…
Absolutnie nie zgadzam się z tym, że to ratowanie programu. To, co zostało uruchomione w lipcu, trudno nazwać zmianą programu. Było to dołożenie dodatkowego segmentu, który wcześniej nie był dostępny. Mam na myśli prefinansowanie dla drugiej i trzeciej części, tj. dla osób z podwyższonym i najwyższym poziomem dofinansowania. Tempo realizacji prefinansowania jest uzależnione od tego, czy znajdą się firmy, które podejmą się realizacji tego zadania. Wnioski złożyło ok. 4 tys. osób na kwotę 190 mln zł. Czy to dużo, czy mało – każdy może sam ocenić. Dobrze, że jest taka możliwość, zwłaszcza że sytuacja na rynku budownictwa diametralnie się zmieniła. Duże inwestycje nie są realizowane, nowych zleceń jest coraz mniej, więc branża z dużego rynku deweloperskiego zostanie przekierowana na mniejsze inwestycje (zresztą sama to mówi i wyraża zainteresowanie programem). Zmiany nie wynikają z potrzeby ratowania programu, to reakcja na wysoką inflację. Są sposobem przeciwdziałania wzrostowi cen materiałów i usług, ponieważ koszty jednostkowe nie były waloryzowane od początku działania programu, czyli od września 2018 r. Ma to oczywiście przełożenie na maksymalne kwoty dotacji, bo Polacy wraz ze wzrostem cen muszą wydać więcej pieniędzy, żeby realizować inwestycje.
Wzrost dotacji był oczekiwany, ale docelowo chodzi jednak o przyspieszenie tempa realizacji programu.
I tu się zgodzę. Chcemy, żeby przełożyło się to na jeszcze większą liczbę składanych wniosków. Nie chciałbym zostać zrozumiany tak, że jesteśmy w 100 proc. zadowoleni z tego, w jakim tempie program jest realizowany. Zdajemy sobie sprawę, że przed nami jeszcze dużo do zrobienia. Nie popadamy w samozadowolenie. Postawiliśmy sobie ambitny cel, wierzymy, że uda się go osiągnąć, ale nie zrobilibyśmy tego bez zmian, które obecnie wprowadzamy. Wnioskowała o nie również szeroko rozumiana branża. Proszę zauważyć, że to, co obecnie prezentujemy, w przeważającej większości spotkało się z pozytywnym odbiorem.
Chcemy osiągnąć założony cel dzięki zwiększeniu kwoty dotacji, podwyższeniu progów dochodowych, umożliwieniu złożenia kolejnego wniosku przez osoby, które skorzystały już z Czystego powietrza i wymieniły źródło ciepła. Nowego wymiaru nabiera element termomodernizacji, stąd został szczególnie wsparty finansowo. Programowi zarzucano, że faworyzuje gaz. Wprowadzamy więc zmianę, zgodnie z którą nawet w budynku przyłączonym do gazu będzie możliwość zainstalowania innego źródła ciepła. Nie musi być to kocioł gazowy.
Trzeba pamiętać, że wysoka dotacja to dopiero początek oszczędności. Zainwestowane pieniądze sprawią, że będziemy mogli czuć się bardziej bezpieczni energetycznie. Docieplając dom, będziemy nie tylko płacić mniej za ogrzewanie, lecz także zużywać mniej energii, co dziś jest szczególnie istotne.
W ostatnim tygodniu złożono niewiele ponad 2 tys. wniosków. Celem jest 4,5–5 tys. tygodniowo. Czy wprowadzane zmiany dadzą takie przyspieszenie?
Mamy takie szacunki i rzeczywiście celujemy w wynik sprzed 24 lutego. Zwrócę tylko uwagę, że spadek liczby składanych wniosków wynikał też z tego, że od przynajmniej półtora miesiąca mówimy, że będziemy wprowadzać zmiany i że dotacje będą wyższe. Robiliśmy to świadomie, choć wiedzieliśmy, że wstrzyma to decyzje wielu osób. Wskazywaliśmy jednak, że w programie będą kwalifikowane koszty z sześciu miesięcy przed dniem złożenia wniosku, więc teoretycznie inwestycję można było prowadzić, a wniosek złożyć już na nowych zasadach.
Jeśli spojrzymy na próg wejścia do programu, który wzrósł ze 100 tys. zł do 135 tys. zł, to – mamy to przeliczone z Bankiem Światowym – jest to 90 proc. gospodarstw domowych i osób mieszkających w budynkach, które mogą skorzystać z programu. Jest więc on naprawdę powszechny. Pozostaje kwestia przekonania Polaków, że warto te pieniądze zainwestować. Duża jest tu rola promocji nie tylko ze strony NFOŚiGW, lecz także branży, która wyraża zainteresowanie wzięciem udziału w tym procesie. To już się dzieje – chociażby w postaci Akademii Czystego Powietrza.
Mówiąc o ratowaniu programu, nawiązywałem do niedawnego raportu NIK, który ostro skrytykował tempo realizacji Czystego powietrza, a sam program określił jako pisany na kolanie. Czy był on asumptem do wprowadzenia zmian?
Kontrola NIK zakończyła się w listopadzie 2021 r., badany był więc początkowy okres wdrażania programu, ok. 2,5 roku temu. Przy tej skali programu trzeba mieć świadomość, że nie zadziałał on od pierwszego dnia. Tak naprawdę zaczął funkcjonować od 2019 r. Nawet gdyby nie było tego raportu i gorzkich wniosków – z którymi zresztą się nie zgadzamy i na które mamy kontrargumenty szeroko wyrażone w naszej opinii do wystąpienia pokontrolnego – wiedzielibyśmy, że musimy udoskonalać program. Rok 2021 pokazuje, że wprowadzane już wcześniej zmiany zadziałały, ponieważ mimo pandemii Polacy złożyli ponad 184 tys. wniosków. Mało tego, już wiem, że będą kolejne zmiany. Patrząc na prognozy wzrostu płacy minimalnej i średnich dochodów w przedsiębiorstwach, za moment progi dochodowe znowu będą musiały się zmienić. Nie ma jednej recepty na sukces, przez cały czas reagujemy na sytuację zewnętrzną.
To, co się udało, to włączenie gmin do programu. Porozumienia podpisało ponad 2 tys. samorządów. Jak pan ocenia ich rolę i zaangażowanie w Czyste powietrze?
Ponad 85 proc. gmin ma podpisane porozumienia. Liczyłem, że będzie to ponad 90 proc., zwłaszcza że przedłużyliśmy termin do końca roku. Na prowadzenie punktów dostają od nas 35 tys. zł i za każdy złożony wniosek od 50 zł do 150 zł. Dodatkowo 25 zł, jeśli przekazują informacje i w programie zostanie złożony wniosek o kredyt. Z tej ostatniej ścieżki – skali złożonych wniosków – nie jestem zadowolony. Ale to oddzielny wątek. Na pewno bardzo cenię sobie to, że gminy chcą współpracować i tworzyć punkty. Tym samorządom, które są z nami, chciałbym podziękować. Mamy stworzony ranking 625 najbardziej aktywnych gmin i to też ma motywować tych, którzy trochę słabiej wdrażają program, albo tych, którzy w ogóle nie podpisali porozumienia. Na pewno dzięki gminom program jest bardziej dostępny.
Na ten problem zwraca też uwagę Polski Alarm Smogowy – podpisanie porozumienia to jedno, ale później kluczowe znaczenie ma osobiste zaangażowanie urzędników, aktywność, zachęcanie do programu. Czasem te porozumienia są martwe.
Na to nie mamy wpływu. Mamy za to wpływ na rozliczanie kosztów kwalifikowalnych. Gminy muszą wojewódzkim funduszom pokazać w sprawozdaniu, że rzeczywiście podjęły pewne działania, które mamy ujęte w katalogu kosztów, żeby rozliczyć dotację, którą otrzymują. Jedne gminy są bardziej zainteresowane, drugie nie widzą w tym dla siebie zysku. Czasem górę biorą kwestie polityczne, ale chcemy to robić ponad podziałami, bo walka o czyste powietrze nie ma barw politycznych.
Inwestycja w wymianę źródła ciepła lub termomodernizację pozostaje dla wielu osób niedostępna, jest dobrem luksusowym. Jak zamierzają państwo to zmienić?
Ogłaszając w styczniu 2022 r. uruchomienie trzeciej części programu, czyli tej najwyższej finansowo dla osób z najniższymi dochodami, mówiliśmy, że to pierwszy etap naszych działań w tym obszarze. Drugim, nad którym pracujemy – chociaż jeszcze trochę to potrwa, ponieważ nie jest to łatwy mechanizm – będzie wprowadzenie operatorów i ekodoradców, którzy zaopiekują się tą grupą osób. Musimy to zrobić we współpracy z samorządami, i to różnego szczebla. Chodzi o mechanizm, w którym ekodoradca, który ma informację z Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków, może dotrzeć do osób nadal mających kopciucha i pomóc im zapoznać się z programem, powiedzieć o możliwości złożenia wniosku, wspólnie go wypełnić. Ekodoradca miałby również uczestniczyć w całym procesie realizacji inwestycji jako ciche wsparcie i później złożyć wniosek o płatność i rozliczyć inwestycję. Nie jest to trudne, ale często chodzi o pomoc osobom życiowo niezaradnym. Nie jest to przytyk w ich stronę, tylko zdiagnozowanie problemu i chęć jego rozwiązania. Nie uda się to, jeżeli gminy nie będą chciały tego z nami zrobić.
Trwają już konsultacje tego pomysłu?
Tak, stworzyliśmy międzyresortowy zespół roboczy, w którym biorą udział przedstawiciele urzędów marszałkowskich, Polski Alarm Smogowy, Fala Renowacji, Bank Światowy. Niektóre gminy, które mają wypracowane dobre praktyki, również działają z nami w ramach zespołu. Od nowego roku ponownie ruszymy z pracą, żeby taki model wypracować. Jedno mnie niepokoi. Już w listopadzie 2021 r. Komisja Europejska mówiła, że są pieniądze na miękką promocję działań związanych z ochroną powietrza (czyli nie na wymianę kopciuchów, bo to robi program „Czyste powietrze”), ale marszałkowie części województw nie wpisali tych kwot do nowych Regionalnych Programów Operacyjnych (RPO). Małopolska, Mazowieckie, Opolskie i Śląskie deklarują, że mają na to pieniądze, ale nie wszyscy to zrobili. Od tego będą chciał zacząć dyskusję na jednym z pierwszych spotkań zespołu.
Czyste powietrze miało być finansowane z KPO. Co jeśli te pieniądze ostatecznie nie trafią do Polski?
Na razie nie zajmujemy się tym problemem. Jest to na tyle strategiczny program, że pieniądze na niego się znajdą. W KPO mamy zagwarantowane 3,1 mld euro. Nie jest żadną tajemnicą, że ok. 2 mld zł prefinansowania ma do nas trafić z Polskiego Funduszu Rozwoju. Ale wierzę, że środki z KPO zostaną uruchomione. Na ten moment nie ma zagrożenia finansowania programu.
Wracając do ekodoradców. Państwa koncepcja zakłada, że mieliby to być pracownicy gmin, ale finansowani w ramach programu?
Tak, chcielibyśmy, żeby gminy włączyły się instytucjonalnie i dostały na ten cel zastrzyk gotówki.
Będą to zupełnie nowe osoby czy te, które już dziś zajmują się tym programem w gminach i zyskają nowe obowiązki?
To się wykuwa, ale decyzja będzie na pewno leżała po stronie gminy – czy przeznaczy do tego nowego pracownika, czy ten, który już jest w punkcie konsultacyjnym, stanie się ekodoradcą i będzie docierał bezpośrednio do mieszkańców. Punkt musi nadal działać, więc według mnie do tych nowych zadań powinni być wyznaczeni inni pracownicy, ale będziemy też wsłuchiwali się w głos gmin. Na pewno oczekujemy koordynacji współpracy od Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego, bo nie będzie to łatwe zadanie. Trudnym elementem będzie wprowadzenie nowego modelu prefinansowania dla osób najuboższych. Musimy zastanowić się, jak skutecznie zabezpieczyć publiczne pieniądze przekazywane beneficjentom jeszcze przed rozpoczęciem inwestycji. Będziemy je przecież musieli rozliczyć, wykazać realizację rzeczową zadania. To jest wyzwanie i będziemy o tym rozmawiać z samorządami, które mają swoje ośrodki pomocy społecznej.
Od lipca prefinansowanie trafia do wykonawców, po kolejnych zmianach będą je otrzymywać bezpośrednio beneficjenci?
Organizacje pozarządowe sugerują, że dotacja powinna być prefinansowaniem bezpośrednio dla beneficjenta. Na początku programu były zabezpieczenia w postaci weksli in blanco, ale ten mechanizm się nie sprawdził. Poza tym byłoby to dodatkowe sformalizowanie pogarszające dostępność programu.
Taki model zwiększa też odpowiedzialność ekodoradców.
Pojawia się pytanie, czy gminy będą chciały wziąć na siebie to zadanie. Rozmowy z samorządami nie są proste, bo wskazują one, że mają dużo innych zadań niż pomoc osobom, które być może tego nawet nie docenią.
Na razie gminy sprzedają węgiel, więc żyjemy w zupełnie innej rzeczywistości.
To nas nie demotywuje. Dziś trzeba pomóc Polakom, bo zima mogłaby być dla nich bardzo trudna, ale pokazujemy, że na przyszłość można się zabezpieczyć. Od stycznia 2022 r. nie finansujemy już kotłów węglowych. Dopłaty na węgiel dziś są, jutro może ich nie być, a inwestycja w ramach programu „Czyste powietrze” zapewni oszczędności i bezpieczeństwo energetyczne na lata.©℗
Rozmawiał Krzysztof Bałękowski
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama