Bez doprecyzowania przepisów selektywna zbiórka odpadów budowlanych i rozbiórkowych może przynieść skutki odwrotne od zamierzonych – uważają przedstawiciele branży i samorządowcy

Od tego roku odpady budowlane i rozbiórkowe nie stanowią już odpadów komunalnych. Ustawodawca zdefiniował je jako odpady powstałe podczas robót budowlanych, a już od 1 stycznia 2023 r. w życie wejdzie art. 101a ustawy o odpadach (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 699 ze zm.), zgodnie z którym wprowadzony zostanie obowiązek ich selektywnej zbiórki i odbioru z podziałem na sześć frakcji (patrz: infografika). Związek Pracodawców Gospodarki Odpadami już na etapie konsultacji publicznych nowelizacji ustawy o odpadach zwracał uwagę, że art. 11 ust. 1 unijnej dyrektywy 2008/98/WE w sprawie odpadów zaleca „ustanowienie systemów sortowania odpadów budowlanych i rozbiórkowych”, co nie jest jednoznaczne z koniecznością wprowadzenia selektywnej zbiórki tych odpadów u źródła. Ustawodawca zdecydował się jednak na dalej idące rozwiązanie. Zmiany nie obejmują natomiast odpadów budowlanych i rozbiórkowych z gospodarstw domowych, do których nadal stosuje się przepisy dotyczące postępowania z odpadami komunalnymi zgodnie z art. 1b ust. 2 ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 1297 ze zm.).

Problem z szarą strefą

Chociaż nikt nie ma wątpliwości co do konieczności segregacji odpadów, to eksperci wskazują na ryzyko poszerzenia się szarej strefy związanej ze zbiórką odpadów budowlanych i rozbiórkowych. Z pewnością podział na sześć frakcji u źródła, który często będzie oznaczał postawienie na budowie kilku kontenerów, nie pozostanie bez wpływu na koszt takiej usługi. - Jednym ze sposobów odbierania odpadów poza ewidencją jest formalne świadczenie usługi sprzątania, gdzie urobek zagospodarowuje podmiot świadczący usługę. W istocie polega ona jedynie na podstawieniu kontenera i odbioru pełnego, czyli jest to klasyczna usługa odbioru odpadów, z tym że z ominięciem obowiązujących przepisów. W naszej ocenie już obecnie wiele odpadów z budów i remontów trafia do nielegalnego składowania, należy się spodziewać, ze zjawisko to może przybrać na sile - tłumaczy Karol Wójcik, przewodniczący Rady Programowej Izby Branży Komunalnej. Skala tego procederu jest już dziś bardzo duża. - Jeśli w całym kraju odbieramy ok. 13 mln t odpadów, to dochodzi do tego jeszcze ok. 2 mln t odpadów poremontowych i budowlanych. To są ogromne ilości, które dzisiaj nie są zauważane. Mamy problem z tym, że te odpady z budów znikają - mówi Krzysztof Kawczyński, przewodniczący Komitetu Ochrony Środowiska Krajowej Izby Gospodarczej.
Problem dostrzegają również samorządowcy, którzy w pierwszej kolejności zainteresowani są tym, aby na ich terenie nie powstawały doły z odpadami z okolicznych budów. Lokalni włodarze zwracają uwagę, że kłopoty zaczęły się wraz z umożliwieniem wychodzenia z gminnego systemu m.in. przedsiębiorcom. - Przy dzisiejszych przepisach nie widzę rozwiązania, które gwarantowałoby, że nic z tego nie trafi do przysłowiowego dołu w lesie - komentuje Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. Środowisko może ucierpieć również dlatego, że przy obecnej sytuacji na rynku paliw odpady budowlane mogą się okazać tanim sposobem na ogrzanie domu. - Jeśli ktoś kierujący budową będzie otwarty na wszelkie rozwiązania, to przyjadą ludzie z okolicy i to zabiorą. W piecu na węgiel czy drzewo równie dobrze można spalić styropian czy folię polietylenową z budowy - zaznacza Krzysztof Kawczyński.

Niezbędne kontrole i wysokie kary

Rozwój szarej strefy możliwy jest również dlatego, że trudno jest zweryfikować, ile odpadów faktycznie zostało wytworzonych w trakcie realizacji danej inwestycji. Nieuczciwy przedsiębiorca będzie miał więc do wyboru - drogą selektywną zbiórkę i odbiór wszystkich odpadów budowlanych i rozbiórkowych lub zastosowanie jej tylko do niewielkiej części odpadów, co najprawdopodobniej i tak pozwoli mu uniknąć kary. - Powinno przyjąć się minimalny standard w tym zakresie. Wiadomo, że jak buduję określony obiekt, to produkuję określoną, minimalną liczbę odpadów i powinno się udokumentować, że te odpady zostały odprowadzone - postuluje Marek Wójcik. O ile tego typu rozwiązanie ograniczyłoby szarą strefę, o tyle jego wprowadzenie, w ocenie ekspertów, mogłoby być problematyczne. - Przed sądem czy instytucją odwoławczą nie uzasadni się wystarczająco tego, dlaczego ktoś miał mieć 10 proc. odpadów np. z masy styropianu, mimo że logicznie patrząc, tak jest, ale nie ma normy, nie ma wiarygodnego wskaźnika, którym można byłoby się posłużyć - podkreśla Krzysztof Kawczyński.
Bezwzględnym minimum po wejściu w życie nowych przepisów wydaje się więc wzmocnienie kontroli nad tym, ile odpadów rzeczywiście generowanych jest na budowach i co się z nimi dzieje. - Bez realnej kontroli znów okaże się, że wprowadzony w dobrej wierze przepis pozornie służący ochronie środowiska w istocie spowoduje jego większą degradację. Sprawa wymaga więc pilnej interwencji Ministerstwa Klimatu i Środowiska - nie ma wątpliwości Karol Wójcik.
Za niedopełnienie obowiązku z art. 101a ustawy o odpadach grozić będzie administracyjna kara pieniężna w wysokości nawet do 1 mln zł. Kwota robi wrażenie, ale za wzór w tej kwestii stawiane są rozwiązania z zachodniej Europy, które idą jeszcze dalej. - Sankcje za naruszenie ustawy niemieckiej czy austriackiej są ogromne, włącznie z zatrzymaniem realizacji inwestycji. Gdyby ten topór i u nas wisiał, to myślę, że o połowę zmniejszyłaby się szara strefa - wskazuje Krzysztof Kawczyński.
O to, czy i w jaki sposób rząd zamierza doprecyzować nowe regulacje - tak aby zminimalizować ryzyko poszerzenia się szarej strefy - oraz czy planowane są kontrole w tym zakresie, zapytaliśmy resort klimatu, jednak nie otrzymaliśmy dotąd odpowiedzi. ©℗
ikona lupy />
Odpady z budowy do segregacji / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe