Zaproponowany przez Ministerstwo Finansów sposób podziału ponad 13,6 mld zł, które jeszcze w tym roku mają trafić do JST, jest korzystny dla najbiedniejszych gmin. Samorządowcy doszli jednak w tej sprawie do porozumienia

Rząd, w związku z trudną sytuacją gospodarczą, zdecydował się jeszcze w tym roku wesprzeć samorządy pieniędzmi z tytułu udziału we wpływach z PIT, które zastąpią planowaną na 2023 r. subwencję rozwojową. To podobne rozwiązanie do tego, które zastosowano w grudniu 2021 r., kiedy to JST otrzymały jednorazowo 8 mld zł w ramach częściowej rekompensaty za wejście w życie pierwszej wersji Polskiego Ładu. Z tego tytułu samorządy miały jeszcze otrzymać w przyszłym roku 3 mld zł. Z kolei uszczuplenie budżetów JST wynikające z obniżenia stawki PIT z 17 proc. do 12 proc. miała dodatkowo zrekompensować zwiększona kwota podstawowej części rozwojowej subwencji ogólnej w wysokości 10,3 mld zł (pisaliśmy o tym: „Rządowa kroplówka dla samorządów”, DGP nr 163/2022). Zamiast tych dwóch ostatnich przelewów w 2023 r. samorządy jeszcze w tym otrzymają 13,6 mld zł. Największe kontrowersje wzbudził sposób podziału tych pieniędzy (patrz: infografika).

Problematyczne 5,8 mld zł

Ze wszystkich środków przeznaczonych dla JST 7,8 mld zł ma być dzielone według udziału w PIT (tak samo miało być dzielone w przyszłym roku 10,3 mld zł), natomiast kwota 5,8 mld zł zostanie rozdysponowana według algorytmu korzystnego dla najbiedniejszych samorządów. Pieniądze te dostaną głównie gminy z niewielkim udziałem w PIT, które z puli 7,8 mld zł otrzymałyby mniej niż ok. 2,9 mln zł (wyrównanie do tej kwoty). W przypadku powiatów i województw to odpowiednio ok. 6 mln zł i 32 mln zł. Taki sposób podziału oznacza, że z tej puli pieniędzy nie otrzymają najbogatsze samorządy, szczególnie miasta na prawach powiatu. - Dla małych, biednych gmin na pewno jest to duża kwota. Zwłaszcza jeśli położone są peryferyjnie, nie mają na swoim terenie większego przemysłu i mają mało mieszkańców. Czasami ta kwota będzie większa niż nawet roczne wpływy z PIT - podkreśla Jacek Brygman ze Związku Gmin Wiejskich RP.
Podczas zeszłotygodniowego posiedzenia Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego przedstawiciele strony samorządowej nie ukrywali, że kwestia podziału kwoty 5,8 mld zł była przedmiotem burzliwej dyskusji. Ostatecznie wypracowano jednak wspólne stanowisko (pisaliśmy o tym: „Udział w ryczałcie dla JST najwcześniej od 2024 r.”, DGP nr 169/2022).

Kwestia janosikowego

W pierwotnej wersji projektu ustawy kwota 7,8 mld zł miała być wliczana do bazy, od której zależy wysokość tzw. janosikowego. To oznaczałoby kolejne, dodatkowe wydatki dla najbogatszych samorządów. Lokalni włodarze zgodzili się co do tego, że ten zapis powinien ulec zmianie. - Zgodziliśmy się z postulatem Związku Miast Polskich i Unii Metropolii Polskich, dotyczącym niewliczania kwoty 7,8 mld zł do dochodów własnych, od których uzależnione jest płacenie janosikowego. Mamy świadomość, że jest to dla nas niekorzystne, ale jest to pewnego rodzaju kompromis - mówi Jacek Brygman.
Stosowną poprawkę, popartą również przez Ministerstwo Finansów, przyjęto podczas połączonego posiedzenia sejmowych komisji finansów publicznych oraz samorządu terytorialnego i polityki regionalnej. - Wyłączenie kwot dodatkowego PIT, który otrzymają samorządy w tym roku z mechanizmu ustalania wysokości janosikowego na 2023 r., dla miast będących jego płatnikami, łagodzi częściowo negatywne skutki nowej regulacji. Według wstępnej informacji z Ministerstwa Finansów Poznań miał zapłacić w przyszłym roku o 22 mln zł więcej janosikowego. Po tej zmianie wzrost kwoty zapewne będzie mniejszy. Należy jednak mieć na uwadze, że kwota uzyskanej korzyści dalece odbiega od ponoszonych, a nie zrekompensowanych strat wywołanych wejściem w życie programu Polski Ład wraz z jego zmianą - komentuje Piotr Husejko, skarbnik miasta Poznania. Ostatecznie nowelizacja ustawy o dochodach JST została przyjęta przez Sejm 2 września br., teraz zajmie się nią Senat.
Wątpliwości co do sposobu podziału dodatkowych 5,8 mld zł wyrażają jednak nie tylko przedstawiciele najbogatszych samorządów. Również wśród tych mniejszych pojawiają się głosy, że bezwarunkowe wsparcie dla najbiedniejszych jest nie do końca sprawiedliwe. - Z całym szacunkiem dla gmin wiejskich, bo rozumiem, że to dla nich duży zastrzyk pieniędzy i będą bronić tego rozwiązania. To równe traktowanie wszystkich bez względu na to, jaki mają budżet, jakie wydatki, koszty, nie jest do końca sprawiedliwie. Uważam, że należało przyjąć zasady z subwencji aktywizującej. Wtedy premiowane byłyby samorządy, które coś robią, które zatrudniają ludzi do realizowania zadań publicznych, inwestują - ocenia Grzegorz Cichy, prezes Unii Miasteczek Polskich.

Przyszły rok pod znakiem zapytania

Samorządowcy zgodnie podkreślają, że przelew środków pozwoli na zrównoważenie tegorocznych budżetów dotkniętych inflacją, a w szczególności szalejącymi cenami energii elektrycznej. Już dziś wiadomo jednak, że przy wciąż rosnących kosztach bieżących i braku subwencji rozwojowej na 2023 r. samorządom zabraknie pieniędzy.
Wśród przedstawicieli wszystkich samorządów niepokój wzbudza również brnięcie przez rząd w dotacyjny model finansowania JST. - To nie jest dobry kierunek. Zdajemy sobie sprawę, że teraz mamy rozchwianą sytuację finansów publicznych i są to doraźne działania. Od lat zabiegamy jednak o rozwiązania systemowe - o większe dochody własne. To postulat wszystkich korporacji samorządowych. Tak naprawdę samorządności jest u nas tyle, ile dochodów własnych, czyli pieniędzy, którymi możemy rzeczywiście sami gospodarować - podsumowuje Jacek Brygman. ©℗
Podział pieniędzy dla JST / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe