Dopiero za półtora roku jednostki sektora finansów publicznych będą musiały przesyłać do rejestru prowadzonego przez ministra finansów dane o umowach opiewających na kwoty powyżej 500 zł. Eksperci liczą, że rząd wykorzysta ten czas na doprecyzowanie niejasnych przepisów.

Na 1 stycznia 2024 r. został przesunięty obowiązek przekazywania przez urzędy informacji o zawartych umowach do Centralnego Rejestru Umów. Taka zmiana znalazła się w podpisanej przez prezydenta korekcie Polskiego Ładu, czyli w ustawie z 9 czerwca 2022 r. o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. poz. 1265).
- Dobrze, że obowiązek został odroczony. Mamy nadzieję, że półtora roku zostanie wykorzystane przez rząd na doszlifowanie zasad rejestrowania umów w centralnej bazie. Planujemy analizę tych przepisów, które ostatecznie zostały przyjęte, i na tej podstawie będziemy zabiegać o ewentualne modyfikacje - mówi Leszek Świętalski ze Związku Gmin Wiejskich RP.

Parlamentarna przepychanka

Pierwotnie obowiązek rejestrowania umów miał wejść w życie już 1 lipca br. i objąć kontrakty zawierane przez jednostki sektora finansów publicznych od początku tego roku. Tak wynikało z ustawy z 14 października 2021 r. o zmianie ustawy - Kodeks karny oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. poz. 2054). W trakcie prac nad korektą Polskiego Ładu posłowie zdecydowali się jednak przesunąć ten obowiązek na 1 stycznia 2023 r. Następnie Senat zaproponował poprawkę, aby wymóg ten wprowadzić dopiero od 1 stycznia 2024 r., i została ona zatwierdzona w ostatecznej wersji nowelizacji.
- Sami występowaliśmy o przesunięcie terminu, ale nowa data nie rozwiązuje wszystkich problemów - uważa Leszek Świętalski.
To także dostrzegli posłowie. Proponowane przez Sejm zmiany w zasadach rejestrowania umów przez jednostki sektora finansów publicznych były znacznie głębsze, z części z nich zrezygnowano jednak w trakcie prac parlamentarnych. Wersja nowelizacji przesłana z Sejmu do Senatu mówiła nie tylko o odroczeniu obowiązku przesyłania informacji o zawartych umowach, lecz także o podniesieniu limitu kwoty, od której umowy mają być wprowadzane do rejestru. Sejm rekomendował zmianę z 500 zł do 5 tys. zł bez VAT. Zmniejszyłoby to znacznie liczbę umów, które mają rejestrować urzędnicy, i odjęłoby im pracy, a dodatkowy obowiązek byłby mniej uciążliwy. Senatorowie chcieli także znieść odpowiedzialność karną za niewprowadzanie umów do rejestru albo podanie nieprawdziwych informacji. Zgodnie z obowiązującymi przepisami za niewywiązanie się z tego wymogu grozi grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch.

Potencjalna niekonstytucyjność

Ostatecznie jednak z tych zmian rezygnowano. Dlaczego? Bo Biuro Legislacyjne Senatu zarzuciło im niekonstytucyjność. - Mając na uwadze, że poprawki zgłaszane na etapie sejmowego postępowania ustawodawczego powinny „pozostawać w związku z projektem złożonym w Sejmie przez wnioskodawcę, przy czym więź ta winna mieć wymiar nie tylko formalny, ale i merytoryczny polegający na tym, że konkretne poprawki odnoszące się do projektu powinny pozostawać w odpowiedniej relacji z jego treścią, zmierzając do modyfikacji pierwotnej treści projektu” - argumentował Piotr Magda, główny legislator Kancelarii Senatu w opinii do nowelizacji.
Wskazał, że proponowane przez Sejm przepisy są niezgodne z art. 118 ust. 1 oraz art. 119 ust. 1 i 2 konstytucji. - Trzeba również podkreślić, że nie tylko na etapie drugiego czytania, ale także w toku prac komisyjnych niedopuszczalne jest wprowadzanie poprawek, które stanowią „nowość normatywną, wychodząc poza zakres projektu ustawy” - niezależnie od tego, czy są one korzystne dla adresatów proponowanych regulacji - zaznaczył, cytując fragmenty wyroków Trybunału Konstytucyjnego.
Ostatecznie więc wprowadzono jedynie poprawkę, która przesuwa termin przesyłania informacji o umowach do centralnego rejestru, a także doprecyzowano, że chodzi o kontrakty zwierane od 1 stycznia 2024 r.

Potrzebne kolejne poprawki

Pomysł stworzenia Centralnego Rejestru Umów wielu ekspertów ocenia sceptycznie.
- To narzędzie w rodzaju Wielkiego Brata, przy jego pomocy patrzy się komuś na ręce. Pytanie tylko, komu i w jakim celu - zastanawia się Andrzej Porawski ze Związku Miast Polskich.
Podobnego zdania jest Wadim Tyszkiewicz, senator niezależny. - To jest popadanie ze skrajności w skrajność. Kiedyś była wolnoamerykanka, teraz rząd chce śledzić praktycznie każdą umowę. Brakuje analizy konsekwencji wprowadzenia takiego rejestru. Przecież w skali większego miasta to dziesiątki tysięcy umów. Czy samorządy dostaną pieniądze na to, aby urzędnicy zajmowali się ich rejestrowaniem? Rozumiem walkę z korupcją, ale czy rzeczywiście każda umowa o wartości 500 zł, np. na plewienie trawnika pod urzędem, powinna znaleźć się w rejestrze i to jeszcze przy rosnącej inflacji - ocenia.
Samorządowcy liczą na to, że rząd bierze pod uwagę kolejne zmiany i przesunięcie terminu ma dać czas na ich wdrożenie. Obawiają się, że inaczej prędzej czy później utoną w biurokracji. Zależy im przede wszystkim na podniesieniu limitu kwot umów, które mają być rejestrowane, ale także na określeniu precyzyjnego katalogu kontraktów, które mają znaleźć się w rejestrze. Interpretacyjny spór dotyczy zwłaszcza umów związanych z zatrudnieniem pracowników. Samorządowcy wskazują też, że urzędy nie są przygotowane do tego zadania. Zrealizowanie obowiązku rejestrowania umów wymagałoby stworzenia dodatkowych etatów, a na to nie ma pieniędzy.
ikona lupy />
Co znajdzie się w rejestrze / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe