Tylko do końca maja można złożyć dokumenty umożliwiające przystąpienie do egzaminu na urzędnika mianowanego. Zainteresowanie jest niewielkie – mimo zachęt w postaci większych pieniędzy, dodatkowego urlopu oraz lepszej ochrony przed zwolnieniem.

Korpus służby cywilnej składa się z pracowników i urzędników mianowanych. Ci drudzy mają potwierdzone kwalifikacje i posiadają certyfikaty językowe. Droga do takiego statusu nie jest łatwa. Można go osiągnąć, kończąc Krajową Szkołę Administracji Publicznej, do której co roku przyjmowanych jest niespełna 40 osób, i to z limitem wieku do 32 lat. Druga możliwość to przystąpienie do postępowania kwalifikacyjnego dla pracowników korpusu i zdanie trudnego egzaminu. Żadna z tych dróg nie jest jeszcze gwarancją sukcesu, bo trzeba się zmieścić w niewielkim limicie. Przez ostatnie dwa lata z uwagi na pandemię naboru nie było. W tym roku jest on przywrócony, ale limit nie jest duży - w trzyletnim planie mianowań Rada Ministrów zdecydowała, że wyniesie 245 osób (z tego ok. 40 miejsc będzie zarezerwowane dla absolwentów KSAP). Zdaniem ekspertów w takim tempie tworzenie profesjonalnej służby cywilnej wydłuży się, tym bardziej że liczba urzędników mianowanych pracujących w administracji spada, co również jest bardzo niepokojące.

Mały limit

Pierwotnie chciano powiększyć korpus o 600 nowych urzędników (oczywiście w ramach tej samej liczby ogółu członków służby cywilnej). Co ciekawe, jeśli rząd zdecydowałby się na zrekompensowanie tego, że przez dwa lata egzaminy się nie odbywały, limit w tym roku powinien wynieść ok. 1,5 tys. osób. Jeszcze za poprzedniej ekipy limity roczne były ustalane nawet na poziomie 2,5 tys.
- Rozumiem, że może nie być pieniędzy w budżecie, ale to nie jest powód, aby ustanawiać tak niski limit - mówi Tomasz Ludwiński, przewodniczący NSZZ „Solidarność” pracowników skarbówki. - Podwyżki na poziomie 4,4 proc. i to nie dla wszystkich pracowników są żenująco niskie. Pewną rekompensatą byłoby zwiększenie limitu mianowań, dzięki czemu więcej osób uzyskałoby uprawnienie do dodatku służby cywilnej, który miesięcznie wynosi 955 zł brutto, a w następnych latach można uzyskać kolejne stopnie z dziewięciu możliwych, co wiąże się ze wzrostem dodatku - dodaje.
Związkowcy zwracają też uwagę na fakt, że pieniądze z budżetu zapewniane są tylko na pierwszy stopień dodatku. Każdy kolejny sprawia, że trzeba wygospodarować je w ramach funduszu wynagrodzeń.
- Taki niski limit jest kolejnym krokiem do likwidacji służby cywilnej. Cofnęliśmy się o 30 lat - mówi Robert Barabasz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim. - Dyrektorzy generalni też mają w tym swoją „zasługę”, bo nie zachęcają zdolnych pracowników korpusu do podnoszenia kwalifikacji i przystąpienia do postępowania na urzędników mianowanych - ocenia.

Słabe zainteresowanie

Jak wynika z informacji uzyskanych w KSAP, zainteresowanie egzaminem ze strony urzędników nie jest duże. Na koniec ubiegłego tygodnia było 500 kont elektronicznych, a tylko w przypadku 250 formalnie złożono dokumenty i opłacono egzamin (co jest ostatecznym potwierdzeniem chęci udziału w nim). - To jednoznacznie wskazuje, że mamy do czynienia z kryzysem służby cywilnej - komentuje prof. Jolanta Itrich-Drabarek z Uniwersytetu Warszawskiego, były członek Rady Służby Cywilnej. - Co pewien czas mówi się o likwidacji mianowań lub co najmniej ograniczenia przywilejów dla osób z tym statusem zawodowym. Od wprowadzenia w 2016 r. powołań zamiast konkursu również droga do kariery dyrektora dla takich osób została mocno ograniczona. To nie zachęca do nauki. Dodatkowo testy psychologiczne mogą sprawić, że kandydat otrzyma zero punktów - to też budzi poważne wątpliwości, zwłaszcza jeśli pozostałą część egzaminu, np. dotyczącą posiadanej wiedzy, zda bardzo dobrze - zaznacza ekspertka.
Problem z mianowaniem dostrzegają też sami absolwenci KSAP, którzy należą do elity urzędniczej. - W latach 2020 i 2021 nie odbyło się postępowanie kwalifikacyjne dla pracowników służby cywilnej ubiegających się o mianowanie, co skutkowało mianowaniem jedynie nielicznej grupy osób - absolwentów KSAP, którzy złożyli wnioski. To jeden z powodów zmniejszenia się - drugi rok z rzędu - liczby urzędników mianowanych - przypomina Jerzy Siekiera, prezes Stowarzyszenia Absolwentów KSAP. Zdaniem stowarzyszenia jest to symptom procesu deprofesjonalizacji służby cywilnej. - Odwrócenie tego szczególnie niekorzystnego trendu wymaga zdecydowanego zwiększenia limitu mianowań w nadchodzących latach oraz wzmocnienia instytucji mianowania - postuluje Siekiera. Nie jest jednak pewne, czy w obecnej sytaucji znaleźliby się chetni, żeby te zwiększone limity wypełnić.

Konieczne są zmiany

Ostatnia próba nowelizacji pragmatyki urzędniczej, zainicjowana przez Dobrosława Dowiata-Urbańskiego, szefa służby cywilnej, nie zawierała rozwiązań, które wzmocniłyby rolę urzędników mianowanych. Konsultacje nad projektem zakończyły się pod koniec ubiegłego roku, ale nie zyskał on poparcia rządu, bo do tej pory nie trafił pod obrady Rady Ministrów.
Tymczasem na potrzebę zmian zwracają uwagę nawet osoby związane z obecną ekipą rządową. - KSAP wymaga reformy, trzeba się też zastanowić, co dalej ze służbą cywilną, w tym z mianowaniami. Mam wrażenie, że ta formuła się wyczerpała - mówi Józefa Hrynkiewicz, była dyrektor KSAP.
Z kolei Tadeusz Woźniak, były przewodniczący Rady Służby Cywilnej, poseł Solidarnej Polski, podkreśla, że od lat bezskutecznie zabiega o wyższe limity mianowań niż te, które ostatecznie uchwala rząd. W ocenie ekspertów liczba urzędników służby cywilnej powinna stanowić co najmniej 10 proc. liczby pracowników korpusu. To oznaczałoby ponad 18 tys., a obecnie mamy niewiele ponad 7 tys. takich osób. ©℗
Służba cywilna - wynagrodzenie i zatrudnienie / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe