Samorządom potrzebny jest długofalowy plan, który obejmie nie tylko Polskę, lecz także pomoże rozwiązać najważniejsze problemy związane z napływem uciekinierów wojennych z Ukrainy na poziomie międzynarodowym– to jeden z wniosków, który płynie z debaty zorganizowanej przez DGP

Do tej pory polską granicę przekroczyło ponad 2,5 mln ukraińskich uciekinierów wojennych. Jak samorządy są do tego przygotowane?
Aldona Machnowska-Góra
ikona lupy />
Aldona Machnowska-Góra wiceprezydent Warszawy / Materiały prasowe
Nikt się nie spodziewał, że dotknie nas taka skala kryzysu uchodźczego. Trzeba szczerze powiedzieć, że nie było systemu, który byłby gotowy na przyjęcie tak ogromnej fali migrantów. Samorządy wraz z organizacjami pozarządowymi na bieżąco tworzyły zręby tego systemu.
Po miesiącu mogliśmy już wyciągać pierwsze wnioski na podstawie zdobytych przez ten czas doświadczeń. W tym okresie tylko do Warszawy przyjechało - a czasami przez nią przejechało - 575 tys. uciekinierów wojennych. Około 300 tys. pozostało w mieście. Zarządzanie tym kryzysem to dla nas ogromne wyzwanie. Ciągle musimy monitorować wydarzenia, bo nie jest pewne, że była to ostatnia i największa fala uchodźców. Wciąż potrzebujemy planu i chodzi nie tylko o plan obejmujący Polskę i poszczególne samorządy, ale taki, który powstanie na poziomie międzynarodowym. Z badań naukowych wynika, że Polska jest w stanie przyjąć ok. 800 tys. uchodźców - nie odbędzie się to bez wpływu na polskie społeczeństwo i będzie wymagało wielu działań integracyjnych. Dlatego trzeba opracować plan relokacji uchodźców do innych państw. Nie może to jednak odbywać się oddolnie, tak jak obecnie, gdy umawiamy się z naszymi partnerami z innych europejskich miast na relokację kilkudziesięciu czy kilkuset uchodźców. To powinien być bezpieczny proces, wcześniej ustalony. Dotyczy to również relokacji do innych, mniejszych miast w Polsce.
Kumulacja wielkiej liczby uchodźców w jednym miejscu nie jest dobrym pomysłem dla żadnej ze stron - ani dla tych, którzy przyjmują gości, ani dla samych migrantów. Potrzebny jest przemyślany system rozmieszczenia uchodźców w różnych gminach w Polsce w zrównoważony sposób - do tego potrzebny jest nie tylko plan, lecz także pieniądze. Tymczasem do tej pory nie wiemy, jakiej wysokości otrzymamy zwroty z budżetu państwa za te koszty, które już ponieśliśmy, nie mówiąc o wyzwaniach, które są jeszcze przed nami. Z uwagi na strukturę demograficzną osób, które przyjechały do nas z Ukrainy, te wyzwania to głównie szkolnictwo oraz opieka nad dziećmi, by ich mamy mogły podjąć pracę.
Zatrudnienie przybyłych to kolejny kluczowy wątek. To, że przepisy otworzyły dostęp do rynku pracy, to jeszcze za mało. Potrzebne są system i finansowanie. Aby system zadziałał - konieczne są: ułatwienie nauki języka polskiego, dostęp do kształcenia zawodowego, nostryfikacja dyplomów. Trzeba też wspomnieć o zakwaterowaniu. Jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie Polska była krajem, w którym był problem z dostępem do mieszkań. Dzisiaj z uwagi na to, że w ciągu miesiąca o 15 proc. zwiększyła się populacja Warszawy, zapewnienie lokum dla każdej osoby jest kolejnym potężnym wyzwaniem, z którym samorządy same sobie nie poradzą. Muszą zostać zapewnione pieniądze i dostosowanie systemu prawnego do jak najszybszej budowy mieszkań dla osób, które mogą je kupić, bo rynek wtórny mieszkań jest już na wyczerpaniu.
Ewa Leniart
ikona lupy />
Ewa Leniart wojewoda podkarpacki / Materiały prasowe
Reprezentuję województwo przygraniczne. Przez Warszawę przewinęło się ok. 575 tys. uchodźców, ale Podkarpacie, czyli region, który łącznie ma ok. 2 mln mieszkańców, przyjęło i rozlokowało 1,2 mln uciekinierów wojennych. Gdyby nie było doskonałej współpracy między administracją szczebla rządowego i samorządowego a organizacjami pozarządowymi, niełatwo byłoby takie wyzwanie podjąć. Oczywiście pewne rzeczy można było wykonać lepiej, gdybyśmy wiedzieli, że 24 lutego Rosja zaatakuje Ukrainę i że musimy przygotować się na napływ uchodźców. Nikt tego nie planował, ale strategia rządowa była - województwa podkarpackie i lubelskie miały spełniać rolę recepcyjną. Po tym etapie mieliśmy wejść na etap zakwaterowania i jest on w jakiejś części w naszym województwie realizowany. Choć kraj został podzielony tak, że dyslokacja uchodźców z Podkarpacia odbywa się na południe Polski, a z lubelskiego na północ, niezupełnie się to udało, gdyż dla wielu uchodźców centrum zainteresowania jest Warszawa. A to są przecież wolni ludzie i mają prawo wybrać miejsce, do którego chcą się udać. Niektórzy uchodźcy z podkarpackich przejść granicznych trafili więc do Warszawy.
Możliwość przyjęcia w godnych warunkach ludzi w takiej liczbie dał system, który został stworzony. Sposób zaopiekowania się nimi został bardzo dobrze oceniony przez ekspertów. Filippo Grandi, wysoki komisarz ONZ, powiedział, że nie ma żadnych zastrzeżeń do przyjmowania uchodźców. To jest ogromny komplement dla Polski i wszystkich, którzy się do tego przyczynili.
Obecnie sytuacja się ustabilizowała, ale z rozmów z przedstawicielami Ukrainy wynika, że trudno wykluczyć kolejną falę. Mogę się zgodzić z panią wice prezydent Warszawy, że powinien powstać mechanizm relokacji uchodźców na poziomie unijnym i organizowania dla nich pomocy na terenie innych państw. Parlament Europejski i Komisja Europejska powinny zwrócić uwagę na lepszą organizację systemu dyslokacji. Na przykład Litwa jest w stanie przyjąć 10 tys. uchodźców, ale niewiele krajów unijnych zachowało się w podobny sposób.
Trzeba jednak podkreślić, że radzimy sobie bardzo dobrze zarówno z zadaniami recepcyjnymi, jak i tymi związanymi z zakwaterowaniem. Obecnie ok. 15 tys. osób pozostało na terenie naszego województwa, korzystają mieszkań u osób prywatnych, hoteli oraz miejsc zorganizowanych przez miasta. Skala napływu uchodźców była oczywiście problemem, nawet chwilami miałam wrażenie, że jest pewnego rodzaju próbą destabilizacji mojego regionu, ale dzięki dobrej współpracy udało się z tego zadania wywiązać. Jestem przekonana, że jako państwo i jako region jesteśmy przygotowani, by świadczyć pomoc, jak długo trzeba będzie pomagać.
Andrzej Wojewódzki
ikona lupy />
Andrzej Wojewódzki sekretarz Miasta Lublin / Materiały prasowe
Nie ma sensu przerzucanie się odpowiedzialnością ani licytowanie, kto więcej zrobił na rzecz uchodźców. Wszyscy wspólnie zrobiliśmy tyle, ile się dało, połączyła nas wielka, międzyludzka solidarność. Jednak ani mieszkańcy, ani organizacje pozarządowe, ani administracje samorządowa i rządowa nie są ukierunkowane na zajmowanie się tylko jednym problemem. Muszą działać wielowątkowo, w sposób systemowy i planowy.
Konieczne jest podjęcie systemowej współpracy na poziomie międzynarodowym, m.in. przez UE i ONZ. Obecnie pomoc płynie z różnych stron, pomagamy wszyscy, cieszymy się z ogromnego zaangażowania mieszkańców, organizacji pozarządowych zagranicznych i krajowych, kierujemy się ogromną solidarnością z Ukrainą, ale w dłuższej perspektywie potrzebne jest usystematyzowanie tych działań i ich ujednolicenie. Oczywiście to już powoli się zmienia, ale nadal w wielu obszarach co województwo, to inna praktyka. To nie ułatwia, a wręcz często powoduje, że koszty ponoszone przez niektóre samorządy są niewspółmiernie wysokie.
Czy współpraca między rządem, samorządami i organizacjami pozarządowymi w kwestii kryzysu uchodźczego rzeczywiście przebiega tak dobrze?
Marek Wójcik
ikona lupy />
Marek Wójcik sekretarz strony samorządowej Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego / Dziennik Gazeta Prawna
Obecna sytuacja spowodowała, że jest nam łatwiej rozmawiać, również o trudnych sprawach. Współpraca przebiega dobrze, natomiast np. proces legislacyjny odbywa się w trybie nadzwyczajnym, ale wojna to przecież także sytuacja nadzwyczajna.
Mam nadzieję, że ta dobra współpraca pozostanie już na stałe. Są jednak obszary, w których mamy inne zdanie o tym, jak organizować pomoc uchodźcom z Ukrainy, i o nich trzeba dyskutować. Do tej pory zebrałem ponad 1,5 tys. uwag od samorządowców. Zostały przedstawione stronie rządowej. To uwagi osób, które na co dzień wdrażają przepisy tworzone w ogromnym pośpiechu i niestety niekiedy nieuwzględniające realiów wynikających z praktyki.
Trwają obecnie negocjacje z rządem np. co do wysokości kwot na opiekę, na prowadzenie przedszkoli - rząd zaproponował 417 zł miesięcznie na jedno dziecko, tymczasem faktyczny koszt jest kilkakrotnie wyższy. W Warszawie to 1,4 tys. zł. Gdyby miasto przyjęło do przeszkoli obecną liczbę ukraińskich dzieci, wydałoby do końca roku 43 mln zł, a rząd proponuje jedynie 13 mln zł. Trzeba samorządom zapewnić możliwość faktycznego działania, gwarantując finansowanie oddające poziom faktycznie ponoszonych kosztów.
Kluczowe obowiązki związane z kryzysem uchodźczym ciążą obecnie głównie na gminach, a powiaty i województwa pełnią funkcję wspierającą. Można wskazać wiele dobrych przykładów współpracy, ale oczekujemy więcej. Dlatego zwróciliśmy się do strony rządowej z propozycją nowelizacji przepisów, dzięki której ta współpraca będzie efektywniejsza. Chcielibyśmy np. zmiany zasad dotyczących przekazywania pieniędzy organizacjom obywatelskim, które wykonują cudowną pracę na rzecz uchodźców. Uelastycznienia wymagają też przepisy dotyczące pracowników samorządowych. Chodzi przede wszystkim o to, aby można było ich przesuwać do innych zadań, gdy pojawiają się kwestie, które wymagają w danym momencie większego wsparcia urzędników, np. rejestracja PESEL, zadania realizowane przez ośrodki pomocy społecznej. Ważne jest również to, aby móc zatrudniać Ukraińców do administracji samorządowej, np. na stanowiskach obsługi i pomocniczych. Konieczna jest też nowelizacja przepisów dotyczących pieczy zastępczej, bo obecne nie przystają do praktyki. Pilnie trzeba także zmienić regulacje dotyczące edukacji, w tym oceniania uczniów, finansowania oddziałów przygotowawczych, organizacji roku szkolnego 2022/2023. Część z tych rozwiązań znajduje się w kolejnej nowelizacji specustawy ukraińskiej, nad którą pracował parlament, widać więc, że rząd uwzględnia nasze propozycje.
Niestety, nie zawsze udaje się znaleźć porozumienie. Tak jest chociażby w sferze finansowania zadań, gdzie zasada powinna być prosta - skoro rząd zleca samorządom zadanie, powinien finansować je w całości, a nie w części. Jest to o tyle ważne, że trzeba podtrzymać ten cudowny klimat pomocy dla uchodźców, tymczasem pojawiają się już pierwsze głosy, że np. kształcenie ukraińskich uczniów w polskich szkołach odbywa się kosztem polskich dzieci. Trzeba być szczególnie wrażliwym, aby w tej kwestii zachować spokój społeczny. Pomoc dla uchodźców wkracza bowiem w kolejny etap, w którym najważniejsze będzie wsparcie ich w znalezieniu pracy oraz zapewnienie dzieciom opieki.
Myroslava Keryk
ikona lupy />
Myroslava Keryk prezes Fundacji Nasz Wybór / Materiały prasowe
Nie da się przygotować do udzielenia pomocy tak dużej liczbie osób w tak krótkim czasie. Bez wsparcia zwykłych ludzi i organizacji pozarządowych sytuacja byłaby dramatyczna, szczególnie w pierwszych dniach i tygodniach. Zorganizowanie pomocy urzędów wymaga przecież czasu, tymczasem wojna zaczęła się w czwartek, a zaraz potem był weekend i pierwsza fala uchodźców napływała do Polski. Otworzyliśmy punkt pomocy uciekinierom już pierwszego dnia, mogliśmy go zamknąć dopiero po dwóch tygodniach, kiedy miasto na tyle zorganizowało swój punkt recepcyjny, że nasza pomoc nie była już tak potrzebna. Rola społeczeństwa obywatelskiego jest więc niezmiernie istotna.
Polskie społeczeństwo - zarówno Polacy, jak i Ukraińcy, którzy już tu mieszkali jeszcze przed wybuchem wojny - zachowało się wspaniale. Najtrudniejsze wyzwania dopiero jednak przed nami. Do tej pory nie było potrzeby tworzenia obozów dla uchodźców, obawiamy się jednak, że nie uda się tego uniknąć bez systemowego rozwiązania problemu. Trzeba pomóc uchodźcom usamodzielnić się, znaleźć dom, pracę i opiekę dla dzieci. To wymaga podjęcia przez rząd określonych działań, np. relokowania uchodźców do mniejszych miejscowości, ale tak, aby mogli podjąć tam pracę. Wielu Ukraińców, którzy uciekli do Polski, to osoby o wysokich kwalifikacjach. Trzeba znaleźć sposób, aby wykorzystać ich potencjał. Tymczasem brakuje spójnego systemu monitorowania przesiedlania Ukraińców. Zdajemy sobie sprawę, że gościnność ma swoje granice. Jeżeli polski rząd rozważa relokację do innych krajów, wymaga to monitorowania i zapewnienia bezpieczeństwa. Boimy się bowiem handlu ludźmi, znikania dzieci. To olbrzymie wyzwanie.
Trzeba także zwrócić uwagę na fakt, że organizacje pozarządowe reagują natychmiast, bez weekendów, bez wolnych dni, i powoli następuje wypalenie w tym środowisku. Teraz mamy jeszcze propozycje współpracy od firm, organizacji międzynarodowych, ale nie wiemy, jak długo będzie to trwać. Tymczasem wsparcie trzeba zapewnić na rok - dwa lata, bo nawet jeżeli skończy się wojna, to przecież potrzebny jest czas, zanim Ukraina się odbuduje. W Charkowie, Kijowie i innych miastach są tysiące zniszczonych domów, a przecież kobiety z dziećmi nie wrócą do zgliszczy. Konieczne jest zapewnienie długofalowej współpracy na każdym polu oraz finansowanie.
Potrzebna jest też integracja społeczności migranckiej z Polkami i Polakami. Już pojawiają się pretensje, że Ukraińcy zabierają pracę, mogą liczyć na przywileje, których nie mają Polacy, np. bezpłatny transport. Niestety, nie trzeba wiele, aby wykorzystywała to rosyjska propaganda. Dlatego potrzebne są wspólne działania rządu, samorządu i organizacji pozarządowych w celu przeciwdziałania negatywnym nastrojom społecznym. To kolejne wyzwanie.
Aldona Machnowska-Góra
Wojna informacyjna trwa cały czas i pojawiają się fake newsy, które w niedobrym świetle przedstawiają Ukraińców. Dlatego potrzebne są działania, które pozwolą na integrację i asymilację uchodźców.
Andrzej Wojewódzki
Niestety, są głosy, że obywatele Ukrainy uciekający z terenów objętych agresją Rosji, którzy znaleźli u nas schronienie, zajmują czyjeś miejsce, że np. czas obsługi mieszkańców się wydłuża. Absolutnie tak nie jest, trzeba z takim przekazem walczyć, nie potęgować antagonizmów społecznych i zwalczać rosyjską propagandę. Budować solidarność i rzeczywistą integrację.
Myroslava Keryk
Ważne jest również nawiązywanie współpracy ze społecznością ukraińską, która już zadomowiła się w Polsce. Powstają tzw. ukraińskie domy, czyli miejsca spotkań Polaków i Ukraińców. To mógłby być jeden z elementów integracji. Trzeba przeciwdziałać stereotypom, przybliżać społeczności do siebie, pomagać, włączać Ukraińców w działanie. Na szczęście w Polsce nie było gett ukraińskich i trzeba to podtrzymać. Należy pamiętać, że choć jesteśmy z podobnych kultur, są między nami różnice. Ważne jest też tworzenie inkubatorów, które pozwalają tworzyć Ukraińcom firmy, dzięki temu sami mogą sobie zapewnić miejsca pracy.
Ewa Leniart
Bez wątpienia wyzwaniem dla nas - dla państwa, administracji rządowej i samorządowej oraz obywateli - jest to, aby zaopiekować się uchodźcami w Polsce w taki sposób, by poczuli się tutaj dobrze, by funkcjonowali w sposób należyty. Ale ważne jest też to, by mieli świadomość, że jeżeli zdecydują się wrócić do Ukrainy, mogą to zrobić. Podkreślam - to są wolni ludzie, którzy mają prawo do decydowania o sobie.
Zwracam uwagę, że ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy została uchwalona i wdrożona bardzo szybko, bo przecież nie było tak, że oczekiwaliśmy na wybuch wojny w Ukrainie i mieliśmy wszystkie możliwe narzędzia. Mieliśmy gotowy system recepcyjny przyjmowania uchodźców, zaopiekowania się nimi w pierwszych godzinach, a teraz pracujemy nad systemem zorganizowania pobytu tym, którzy pozostają w Polsce. Sposób, w jaki możemy tę pomoc zorganizować, jeszcze wymaga dyskusji. Nie należy jednak stosować narracji, która burzy tę wielką solidarność Polaków. Konieczna jest integracja społeczna.
Jakie jeszcze działania trzeba podjąć, aby sprostać wszystkim wyzwaniom?
Andrzej Wojewódzki
Obecnie musimy działać dwutorowo. Przy znacznie mniejszej liczbie obywateli Ukrainy przekraczających naszą granicę sytuacja się w miarę ustabilizowała, jeśli chodzi o bezpośrednią obsługę i lokację, dlatego powinniśmy dobrze wykorzystać ten czas. Po pierwsze, przygotować się na przyjęcie ewentualnej drugiej fali uchodźców. A po drugie, zastanowić się nad zagospodarowaniem potencjału osób, które są w Polsce. Przyjeżdżają do nas matki z dziećmi, osoby starsze, niepełnosprawne oraz poszkodowane w wyniku działań wojennych. Już dziś pracujemy nad tym, by im pomóc długofalowo, a nie wyłącznie doraźnie. Dotyczy to szczególnie działań w takich obszarach jak: oświata, pomoc społeczna, rynek pracy, zamieszkania, bo one są ważne w dłuższej perspektywie. Istotne są również sukcesywna alokacja osób, które przekraczają granicę polską, i systemowe ujednolicenie działań na terenie całego kraju. Gminy ze wschodniej Polski potrzebują wsparcia administracji centralnej oraz wojewodów z całego kraju i koordynacji przez nich alokacji uchodźców na terenie całej Polski. Obecnie sytuacja jest już w jakimś stopniu opanowana, ale w pierwszych tygodniach po agresji Rosji na Ukrainę było bardzo trudno.
Obecnie napływ uchodźców nieco zmalał, ale cały czas musimy być w gotowości na wypadek nagłej zmiany sytuacji w Ukrainie, np. utrzymywać miejsca zakwaterowania dla kolejnych fal osób uciekających przed wojną. Pierwotne deklaracje dotyczące finansowania pobytu uchodźcy na terenie danej gminy na poziomie ok. 120 zł za dzień nie zostały podtrzymane przez rząd. W praktyce okazało się, że to 40-70 zł. Nie dostajemy też finansowania kosztów utrzymania miejsc, które są utrzymywane w gotowości do przyjęcia ewentualnych uchodźców. Są to miejsca zamieszkania zbiorowego, które znajdują się w obiektach wyłączonych z bieżącej działalności statutowej. Podmioty te nie realizują swoich zadań, nie mają przychodów z ich wykorzystania, ale ponoszą koszty bieżące, które ich zdaniem powinny być refundowane. Spada to na barki samorządów. Czy należałoby te miejsca zlikwidować, nie mając pewności co do rozwoju sytuacji w Ukrainie? Nie będzie łatwo ich odtworzyć - taki proces trwa co najmniej kilka dni i wymaga dodatkowych środków, które są znacząco ograniczone.
Ewa Leniart
W sprawie finansowania trzeba znaleźć rozwiązania najbardziej optymalne. Trwają rozmowy w ramach Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. Trzeba szukać konsensusu i wspólnych rozwiązań. Przypominam tylko, że wspomniane 120 zł na zakwaterowanie to kwota wyinterpretowana z zasad wypłacania przez wojewodów stawki w czasie pandemii na miejsca izolacyjne. To było zbyt daleko idące założenie, nikt z rządu nie składał takich deklaracji. Są mechanizmy, które dają wojewodzie pewną uznaniowość przy ustalaniu tej stawki, np. 40 zł za opiekę nad osobą niepełnosprawną to rzeczywiście za mało i w takim przypadku kwota powinna być wyższa.
W sposób naturalny samorządy są najbliżej mieszkańców i w procesie adaptacji Ukraińców będą pełniły najważniejszą rolę, ale nie pozostają bez pomocy. Pragnę zachęcić samorządowców, aby korzystali ze społecznej inicjatywy mieszkaniowej, która funkcjonuje z dobrym skutkiem. Ten model daje możliwość dojścia do odpowiedniej liczby mieszkań i może odpowiadać na zapotrzebowanie uchodźców.
Jakie widzą państwo kolejne potencjalne problemy?
Aldona Machnowska-Góra
Trzeba liczyć się z groźbą wewnętrznego kryzysu migracyjnego. Może się zdarzyć, że osoby, które obecnie użyczają uchodźcom zakwaterowania, zrezygnują z udzielania tej pomocy z uwagi na zbyt niską refundację. Możliwe, że ci, którzy goszczą uchodźców we własnych mieszkaniach, wycofają się z powodu braku pieniędzy na utrzymanie ukraińskich rodzin albo z innych przyczyn nie będą już dalej w stanie gościć ich u siebie. Już teraz trzeba zastanowić się, co wtedy. Warszawa miała kilkanaście tysięcy miejsc, ale do tej pory zakwaterowała już 50 tys. osób. To są sprawy, o których musimy rozmawiać. Co zrobimy, gdy przyjedzie kolejny pociąg z tysiącem uchodźców? Czy ci, którzy wysiądą na dworcu, znajdą dach nad głową? Czy trzeba będzie organizować miejsca w kolejnych halach? Teraz jest czas na refleksję. Jedno jest pewne - bez dodatkowych pieniędzy to się nie uda, bo na gminach spoczęły dodatkowe zadania, z których same nie będą w stanie się wywiązać.
Andrzej Wojewódzki
Konieczne są też dalsze zmiany legislacyjne, w tym zmiany obecnego prawa dotyczącego pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa oraz przepisów wykonawczych. Powinny one obejmować również przepisy covidowe, które mimo znacznego złagodzenia ograniczeń, nakazów i zakazów nadal obowiązują i stwarzają liczne problemy. Przykładowo uniemożliwiają zagospodarowanie gruntów, których właściciele w przeszłości byli wywłaszczani, a które mogłyby zostać wykorzystane na cele publiczne - chociażby pod budowę mieszkań. Potrzebne są również rozwiązania prawne, które ułatwią zatrudnianie Ukraińców w administracji publicznej. Wiele spraw możemy zrealizować przez spontaniczną, oddolną inicjatywę, ale nie da się uniknąć systemowych i legislacyjnych zmian. Bez nich, mimo najszczerszych chęci, nie wszystko będzie możliwe do realizacji lub efekt tej realizacji będzie połowiczny. Będzie nam po prostu trudniej.
Dotyczy to również wsparcia finansowego nie tylko z poziomu krajowego, lecz także międzynarodowego. Zgadzam się z tym, że konieczne jest finansowanie w pełnej wysokości zadań zleconych przez administrację rządową oraz wszystkich wydatków związanych z uchodźcami. Należy przypomnieć, że samorządy przynajmniej od kilku lat mają mniejsze dochody wskutek zmian w systemie podatkowym, Polskiego Ładu, niedoszacowania przez rząd kosztów realizacji zadań zlecanych, pandemię. Jednocześnie mają ograniczone możliwości pozyskania zewnętrznego finansowania. Dlatego trzeba zastanowić się, jak uzupełnić te braki, by działania na rzecz uchodźców można było realizować jako zadanie dodatkowe, bez sięgania do budżetów samorządów, bo to pieniądze, które musimy angażować przede wszystkim na rzecz naszych mieszkańców. Jeżeli ktoś twierdzi, że rezerwa na zarządzanie kryzysowe w samorządach pozwoli na realizację zadań i zaspokojenie potrzeb uchodźców, jest w dużym błędzie. Nie ma też w tej kwestii ostatecznej wykładni prawnej. Teraz jest ten czas, aby wypracować rozwiązania systemowe na najbliższe miesiące i lata. ©℗
Debatę prowadziła i opracowała Urszula Mirowska-Łoskot