Polska może nie spełnić wymogów UE w zakresie gospodarki odpadami. Eksperci: nowelizacje przepisów jeszcze nas od tego oddalają
/>
Reforma, która obowiązuje od 1 lipca 2013 r., miała zapobiec m.in. wywożeniu śmieci do lasu, zmniejszyć koszty ich odbioru z gospodarstw domowych i zwiększyć udział odpadów, które są poddawane recyklingowi. Tymczasem z raportu Instytutu Sobieskiego, którego pełna wersja zostanie opublikowana dzisiaj, wynika, że efekty są dalekie od oczekiwań i możemy mieć problemy ze spełnieniem unijnych wymogów.
Jak wstępnie wyliczyło Ministerstwo Środowiska, po wprowadzeniu reformy poziom recyklingu zwiększył się jedynie o 2 proc. Obecnie wynosi on 20 proc., a w 2020 r. zgodnie z wymaganiami UE musimy odzyskiwać co najmniej 50 proc. odpadów. Przy takim tempie zmian nie ma na to szans.
Raport Instytutu Sobieskiego wskazuje, że zamiast spodziewanych korzyści reforma zaowocowała podwyżką ceny za wywóz śmieci. W 2013 r. wzrosły one o 29,9 proc. w stosunku do 2012 r.
Odwrotny rezultat
– Kluczowe wskaźniki, które przyjęliśmy za podstawę analizy, wskazują, że mamy problem z osiągnięciem zakładanych przez reformę celów. Uszczelnienie systemu miało spowodować ograniczenie szarej strefy, a przez to wzrost ilości wytwarzanych odpadów w oficjalnych statystykach. Tymczasem w 2013 r. zanotowaliśmy spadek o ponad 16 proc. w stosunku do roku poprzedniego (resort środowiska tłumaczy, że wynika to z innego sposobu liczenia odpadów – przyp. red.) – podkreśla Tomasz Styś, ekspert ds. samorządu terytorialnego i rozwoju regionalnego w Instytucie Sobieskiego.
Eksperci prognozują też dalszy wzrost opłat za śmieci. Mimo że od 2009 r. liczba podmiotów zajmujących się odbieraniem odpadów innych niż niebezpieczne wzrosła o 17 proc., co powinno się przyczynić do zwiększenia konkurencji na rynku i doprowadzić do obniżki cen za te usługi, stało się odwrotnie.
– Oznacza to, że funkcjonujący system gospodarowania odpadami nie oddaje podstawowej relacji rynkowej konkurencja – cena – wskazuje Tomasz Styś.
Wzrostowi opłat nie zapobiegł też przetargowy sposób wyłaniania firm odbierających odpady.
– Paradoksalnie skutkiem wprowadzenia przetargów było ograniczenie, nie zaś zwiększenie konkurencji na rynku – ocenia ekspert Instytutu Sobieskiego.
Z raportu wynika też, że sytuacja nie poprawi się w przyszłości. Zdaniem jego autorów nowelizacje ustaw o utrzymaniu porządku i czystości w gminach (w piątek parlament zakończył nad nią prace i skierował do podpisu prezydenta) oraz o odpadach (jest po pierwszym czytaniu w Sejmie) tylko utrwalą rozwiązania, które wywołały tak niekorzystne skutki. Alarmują, że np. ta pierwsza ograniczy swobodę działalności firm m.in. poprzez wprowadzenie obowiązku wskazania instalacji przetwarzania odpadów, do której będą wywożone śmieci.
Zirytowani mieszkańcy
Z kolei na mocy nowelizacji ustawy o odpadach – co zostało skrytykowane przez Instytut Sobieskiego – spalarnie mają mieć zapewnione śmieci, które będą przetwarzać.
– Dlaczego rząd uprzywilejowuje najdroższy system? Przecież po spaleniu nie można już odzyskać żadnych surowców. Na pewno nie służy to dobru społeczeństwa – oburza się Justyna Marciniak ze stowarzyszenia mieszkańców Grunt to Warszawa.
Dodaje, że są systemy, które pozwalają na odzyskiwanie materiałów i są tanie. – Rząd jednak w obawie przed utratą unijnych środków, za które buduje spalarnie, idzie w zaparte i woli zabezpieczyć dla nich śmieci, niż działać racjonalnie zgodnie z wymogami UE, która termiczne przetwarzanie śmieci uważa za ostateczność, a nie priorytet – uzupełnia Justyna Marciniak.
Jej zdaniem przez rok funkcjonowania reformy śmieciowej Polska nie zbliżyła się do osiągniętych celów zakładanych przez Unię Europejską.
– W Warszawie nie zaszły żadne zmiany w zagospodarowaniu odpadów, a płacimy za ich odbiór więcej. Spadła też jakość świadczonych usług. Przykładowo śmieciarze z MPO mają jedynie dwie minuty na opróżnienie jednej altanki śmietnikowej, więc nie mają czasu tych śmieci posprzątać. To wszystko irytuje mieszkańców – mówi Justyna Marciniak.
Wymogi na papierze
– Konieczne jest stworzenie elektronicznego systemu kontroli odpadów. Musimy wiedzieć, ile faktycznie odpadów jest wytwarzanych i co potem się z nimi dzieje. Obecny system jest wadliwy, co potwierdzają dane z raportu. Papier przyjmie wszystko, przedsiębiorcy i gminy mogą wpisać w sprawozdania informacje, które niekoniecznie są zgodne ze stanem faktycznym – uważa dr Marek Goleń ze Szkoły Głównej Handlowej.
Dodaje, że niektóre rozporządzenia dotyczące odpadów są obarczone błędem. Przykładowo wprowadzają różne wzory sprawozdań dla firm i gmin. W efekcie od samorządów oczekuje się danych, których przedsiębiorcy do nich nie przesyłają.
– Możliwe, że unijne wymogi uda się spełnić, ale tylko na papierze, a przecież nie taki jest cel wprowadzanych zmian – kończy dr Marek Goleń.