Dwa lata po wprowadzeniu pierwszych specustaw covidowych zabójczy wirus nie zniknął z naszego życia i nadal zbiera śmiertelne żniwo. Pojawiły się jednak szczepionki, zelżały restrykcje, a instytucje państwowe i prywatne dostosowały swój rytm działania do nowej rzeczywistości. Prawo jak zwykle pozostało z tyłu. Przez cały tydzień będziemy podpowiadać, które przepisy uchwalone w reakcji na pandemię trzeba uchylić, bo ich obowiązywanie przynosi więcej szkód niż korzyści. Dziś część druga.

Sesje rad gmin wciąż mogą się odbywać online, przez co mieszkańcy mają utrudniony dostęp do udziału w nich. Mnożą się też wątpliwości dotyczące przejrzystości procesu tworzenia prawa.
1 marca rząd zniósł część obostrzeń, praca w urzędach odbywa się znów stacjonarnie. Nie obowiązują też ograniczenia dotyczące liczby osób niezaszczepionych, które mogą przebywać w sklepach, budynkach użyteczności publicznej czy kościołach. Wciąż jednak w mocy są przepisy, na podstawie których możliwe jest zwoływanie i przeprowadzanie zdalnych sesji rad gmin. Chodzi o art. 15 zzx ustawy z 2 marca 2020 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych (tj. Dz.U. z 2021 r. poz. 2095 ze zm., z 2022 r. poz. 202).
Patologie zdalnych obrad
Oznacza to, że w radach gmin utrwalają się złe praktyki. Szymon Osowski, prezes Sieci Obywatelskiej Watchdog, zwraca uwagę, że o trybie przeprowadzenia sesji decyduje przewodniczący rady. - To decyzja, która nie podlega żadnej procedurze. Istnieje więc niebezpieczeństwo, że tryb prowadzenia sesji będzie dobierany w zależności od tematyki - podkreśla.
Przekonuje przy tym, że dla mieszkańców możliwość udziału w sesji w sposób zdalny nie jest tym samym, co obecność na miejscu. - Przypuśćmy, że podczas prowadzonej w takim trybie sesji dotyczącej zagospodarowania przestrzennego niektórzy radni mają wyłączone kamery. Skąd możemy wiedzieć, że nikt nie stoi za ich plecami. Lobbing jest dopuszczalny, ale musi być przejrzysty - mówi Szymon Osowski.
Sieć Obywatelska Watchdog otrzymywała dotąd zgłoszenia o słabej jakości sesji: nie słychać wypowiedzi, brakuje napisów. Zdarza się, że sesja w ogóle nie jest transmitowana, a nagranie nie jest udostępniane. W jednej z gmin w trakcie sesji pojawiła się usterka techniczna, więc transmisja została przerwana, ale obrady były kontynuowane, a uchwały podejmowane. Zdarzyło się też, że transmisja rozpoczęła się dopiero po 30 minutach i omijała istotny punkt obrad. W innej gminie przerwano obrady, radni wyszyli z sali i konkretny punkt przedyskutowali poza salą. - Po powrocie wznowiono transmisję, ale już nie dyskutowano, tylko rozpoczęto głosowanie. Zasugerowano też, że jest to dobry sposób prowadzenia obrad i warto stosować go w przyszłości - raportuje Sieć Obywatelska Watchdog.
Niektórym radnym podczas sesji online wyciszany był głos. Były też sytuacje, w których radni zgłaszali, że z powodu problemów technicznych nie mogą oddać głosu, ale obrady były kontynuowane.
Prawo głosu zabierane było także mieszkańcom. Otrzymywali oni informacje, że jeśli chcą zabrać głos podczas sesji online, muszą złożyć wniosek i wtedy otrzymają link do połączenia. Później natomiast nie mogli zabrać głosu z przyczyn technicznych. Mieszkańcy zgłaszali też - jak donosi organizacja - że nie ma jasnych reguł zabierania głosu w sesjach online. Często dopiero przy odmowie wstępu na posiedzenie stacjonarne (gdy sesje odbywały się w trybie hybrydowym) pojawiały się argumenty, że można wysłać e-maila do radnej/radnego i w ten sposób problem trafi na sesję.
W dodatku skargi wnoszone m.in. do wojewody nie zawsze przynoszą skutek.
Co po końcu epidemii?
Maciej Kiełbus z Kancelarii Prawnej dr Krystian Ziemski & Partners, podkreśla, że z chwilą zakończenia stanów epidemicznych podstawa prawna do zwoływania sesji zdalnych zniknie. - Sądy administracyjne w pełni słusznie przyjmują, że ustrojowe ustawy samorządowe nie dają samodzielnej podstawy do działania w takim trybie. Stosowanie tego trybu nie może być także rozszerzone przepisami statutu JST - podkreśla.
Uważa przy tym, że doświadczenia covidowe związane z funkcjonowaniem różnego rodzaju organów administracji publicznej można wykorzystać w okresie postpandemicznym. - Tryb online powinien zostać z nami na dłużej w przypadku organów, co do których ustawodawca nie wprowadza szczególnego wymogu jawności, związanego z możliwością udziału w pracach organów osób niebędących jego członkami. Jeśli zatem zarząd powiatu czy województwa chciałby pracować w takim trybie, przepisy powinny to umożliwiać - mówi Maciej Kiełbus. Jednak jego zdaniem w przypadku organów stanowiących JST i ich organów pomocniczych, czyli komisji, zasadą powinno być działanie w trybie tradycyjnym w sposób jak najszerzej uwzględniający zasadę jawności. - Każdy ma możliwość udziału w charakterze publiczności w sesji czy posiedzeniu komisji. Celu i charakteru zasady jawności w tym zakresie nie można marginalizować względem wygody radnych czy kosztów funkcjonowania aparatu administracyjnego - zaznacza.
Podkreśla przy tym, że tryb korespondencyjny nigdy nie powinien być stosowany przez organy stanowiące JST. - W mojej ocenie niektóre organy błędnie interpretowały przepisy i stosowały ten tryb - mówi Maciej Kiełbus. - W konsekwencji w czasach postcovidowych także ten tryb nie powinien być praktykowany - podsumowuje.
Obrady w czasie epidemii / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe