Upały i ulewne deszcze z ubiegłego tygodnia odsłoniły słabość zabetonowanych miast i niewydolnych kanalizacji. Niepełne koszty zniszczeń wyrządzonych tylko przez jedną letnią burzę liczone są w milionach złotych.
Upały i ulewne deszcze z ubiegłego tygodnia odsłoniły słabość zabetonowanych miast i niewydolnych kanalizacji. Niepełne koszty zniszczeń wyrządzonych tylko przez jedną letnią burzę liczone są w milionach złotych.
W gorące dni miejskie rynki i ulice nagrzewają się do kilkudziesięciu stopni, a ulewne deszcze powodują lokalne podtopienia i powodzie. W Poznaniu w ubiegłym tygodniu zostały zalane ulice, budynki mieszkalne i szpitale, zawaliła się część dachu hali sportowej.
– Za wcześnie jeszcze, by podać dokładny koszt naprawy szkód, jakie na terenie miasta wyrządziła wtorkowa nawałnica – mówi Joanna Żabierek, rzeczniczka prasowa prezydenta Poznania i urzędu miasta. Znane są koszty częściowe. Zarząd Dróg Miejskich w Poznaniu szacuje koszty na ok. 1,4 mln zł. To m.in. naprawa zapadniętych chodników i sygnalizacji świetlnych, kolejne ponad 230 tys. zł jest potrzebne, by naprawić to, co ulewne deszcze zniszczyły na miejskich terenach zieleni, w parkach. – Do tej pory straty zgłosiła również ponad połowa jednostek oświatowych – przede wszystkim szkoły, przedszkola, ale również Młodzieżowy Dom Kultury czy ogród jordanowski. Poniesione przez nie szkody szacowane są wstępnie na ponad 3,4 mln zł. Ponadto na ponad 24 tys. zł szacowane są straty na terenach miejskich cmentarzy – dodaje rzeczniczka.
Koszt naprawy szkód ubiegłotygodniowych gwałtownych burz i deszczy szacuje też Kraków, gdzie zalane zostały ulice, przejścia podziemne, a budynki – podtopione. – Tego typu zjawiska zdarzają się coraz częściej – podkreśla Kamil Popiela z Wydziału Komunikacji Społecznej w urzędzie miasta Krakowa.
Potrzebne miliardy
Gwałtowne zjawiska pogodowe już teraz są utrapieniem dla mieszkańców, paraliżując życie w mieście, a w najbliższej przyszłości należy się spodziewać utrzymania tej tendencji. Dlatego świadome problemu samorządy zdają sobie sprawę, że przygotowanie do zmian klimatycznych będzie wymagało sporych inwestycji. W „Planie Adaptacji Miasta Krakowa do zmian klimatu do roku 2030” oszacowano, że będzie to 8 mld zł, czyli około 7 proc. rocznego krakowskiego budżetu.
Miasta w przyjmowanych planach adaptacyjnych piszą m.in. o konieczności inwestowania w gospodarkę wodną (zaopatrzenie w wodę), ściekową i przeciwpowodziową. Wyzwaniem jest też większe zapotrzebowanie na energię elektryczną zużywaną do chłodzenia podczas upałów. Do tego dochodzi ryzyko zniszczeń sieci przesyłowych przez burze i silne wiatry.
W Krakowie od początku 2020 r. funkcjonuje jednostka miejska Klimat-Energia-Gospodarka Wodna. Do 2023 r. ma przygotować projekty inwestycyjne dla krakowskich pompowni, kanalizacji deszczowej oraz rowów i kanałów komunalnych. – Staramy się, by zadania zostały sfinansowane ze źródeł zewnętrznych – nowej perspektywy UE czy też Funduszy Norweskich. Liczymy również na wprowadzone zmiany na szczeblu rządowym i co za tym idzie, większą dostępność środków przeznaczonych na walkę z suszą i powodzią z Ministerstwa Klimatu – mówi Kamil Popiela.
Poznań – według przyjętego przez miasto planu – na przystosowanie do zmian klimatycznych wyda natomiast szacunkowo blisko 3 mld zł do 2030 r. Planuje pozyskiwać środki zewnętrzne, ale i korzystać z własnego budżetu. W dodatku powstaje również „Plan adaptacji do zmian klimatu dla Metropolii Poznań” na podstawie porozumienia podpisanego między Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza i stowarzyszeniem Metropolia Poznań.
Częstochowę w ubiegłym tygodniu ominęły ekstremalne zjawiska pogodowe: trąby powietrzne, mocny wiatr czy silne wyładowania w czasie burz. Jednak także to miasto zabezpiecza się od pogodowych anomalii. Zgodnie z planem adaptacji do zmian klimatu do 2030 r. wyda na ten cel szacunkowo blisko pół miliarda złotych. W ostatnich trzech, czterech latach w trzech dzielnicach przeprowadzono inwestycje odwodnieniowe tam, gdzie występował problem zalewania ulic, które kosztowały w sumie 50 mln zł.
Lepsza niekoszona
Miasta zaczynają stawiać na koncepcje, w których myśli się zarówno o ochronie przeciwpowodziowej, jak i minimalizowaniu deficytów wody podczas suszy. Warszawski Ursynów inwestuje w niecki retencyjne i zbiorniki małej retencji. Szczelny zbiornik ma odprowadzać wodę z zespołu boisk przy jednej ze szkół do miejskiej kanalizacji deszczowej, a studnia umożliwi pobór wody do podlewania roślin. Samorządy starają się też zmniejszać tzw. wyspy ciepła i sadzić kolejne drzewa. Część z nich znacznie ogranicza koszenie. Rośliny oczyszczają bowiem powietrze z pyłów i metali ciężkich, ograniczają parowanie, zwiększają bioróżnorodność ekosystemów. Co ciekawe, z informacji Miejskiego Zarządu Dróg w Częstochowie wynika, że po ostatnich opadach odbierano głównie sygnały o zapchanych, w tym skoszoną trawą, kratkach ściekowych kanalizacji deszczowej. To kolejny powód, by nie kosić.
Zmiana w podejściu do zieleni dociera także do mniejszych miejscowości. W Górze Kalwarii w ostatnim czasie powstał m.in. nowy park na skarpie. – Obecnie chcemy zwiększyć liczbę drzew na placach zabaw w całej gminie. Szukamy sposobu na ich sfinansowanie – mówi Piotr Chmielewski, naczelnik Wydziału Promocji i Informacji Urzędu Miasta i Gminy Góra Kalwaria.
Jednak nie wszędzie gwałtowne zjawiska pogodowe wymusiły już mentalną zmianę. Powstają przecież kolejne betonowe rynki. Głośno w ostatnich miesiącach było o Kutnie, a w internecie pojawiają się kolejne porównania zdjęć zadrzewionych placów sprzed lat i współczesnych – bez kawałka cienia, za to z równą, płaską nawierzchnią.
Susza w Polsce:
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama