Dopłacanie do odpadów przyniesie więcej szkód niż pożytku – mówią samorządowcy. Będą przekonywać Ministerstwo Klimatu i Środowiska, by zrezygnowało z tego pomysłu

Możliwość dopłacania do systemu gospodarki odpadami ze środków innych niż opłaty mieszkańców wprowadza rządowy projekt nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, nad którym prace trwają w Sejmie (jego pierwsze czytanie w komisjach ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa oraz samorządu terytorialnego i polityki regionalnej zostało zaplanowane na wczoraj).
Przedstawiciele strony samorządowej będą przekonywać resort klimatu do rezygnacji z tego pomysłu. – Jeśli to się nie uda, warto rozważyć ewentualnie, aby mechanizm dopłat był możliwy wyłącznie w sytuacji, w której nawet po ustaleniu maksymalnych stawek opłat dla mieszkańców nie udaje się zbilansować systemu – mówi Maciej Kiełbus z Kancelarii Prawnej Dr Krystian Ziemski & Partners, ekspert strony samorządowej.
Obecnie w projekcie nie ma żadnego bezpiecznika. – Jak zachowają się wykonawcy startujący w przetargach, wiedząc, że gminy nie mają sufitu kosztowego, bo mogą do systemu dopłacać? – pyta Maciej Kiełbus.
W uzasadnieniu do projektu jest co prawda mowa o tym, że gmina będzie mogła dopłacić do systemu tylko w sytuacjach nadzwyczajnych, ale w samej nowelizacji nie ma już słowa na ten temat.
Mniej na szkoły i na drogi
Samorządowcy obawiają się, że dorzucanie do odpadów z innych źródeł niż opłaty śmieciowe stanie się powszechne. Jakie będą tego konsekwencje?
– Żeby pokryć deficyt w budżecie na gospodarowanie odpadami, nie zostanie wybudowana droga, zapewnione oświetlenie, lokalna infrastruktura, mniej pieniędzy trafi też na projekty z budżetu obywatelskiego – mówi Katarzyna Kruszka-Pytlik, dyrektorka wydziału gospodarki komunalnej Urzędu Miasta Poznania.
– Dopłaty będą musiały być sfinansowane z pieniędzy przeznaczonych na utrzymanie szkół, przedszkoli i komunikacji publicznej – potwierdza Michał Sztybel, zastępca prezydenta Bydgoszczy.
Przymusu dopłacania do systemu gminnego nie ma i nie będzie. – Ale będzie festiwal obietnic, zwłaszcza przed wyborami samorządowymi – ostrzegają eksperci branży odpadowej. Rosnące opłaty śmieciowe już teraz są bowiem polem politycznych rozgrywek. Gdy możliwe będzie dopłacenie do systemu i obniżenie opłat ponoszonych przez mieszkańców, staną się jeszcze gorętszym politycznie tematem.
– Gminy będą wtedy miały utrudnioną drogę zmiany stawki w sytuacji np. wzrostu opłat za transport, zagospodarowanie odpadów. Będzie trzeba dopłacać do systemu z dochodów własnych gminy – mówią urzędnicy miejscy z Białegostoku.
Istnieje też ryzyko, że gminy zaczną ze sobą konkurować, dążąc do jak najniższej opłaty za gospodarowanie odpadami. Pogłębi to dysproporcje w kosztach ponoszonych przez mieszkańców.
Nie wszystkie samorządy będzie jednak na dopłaty stać.
– Redukujemy zatrudnienie, tniemy koszty i szukamy oszczędności wszędzie, gdzie się da, a zatem wygospodarowanie w budżecie miasta dodatkowych pieniędzy na dopłacanie do gospodarki odpadami komunalnymi wydaje się nierealne – mówi Marta Bartoszewicz, rzeczniczka prasowa Urzędu Miasta Olsztyna.
Mniejsza przejrzystość
Maciej Kiełbus dodaje, że gmina, która będzie mogła dopłacić do systemu bez ograniczeń, nie będzie miała motywacji, by optymalizować koszty. – Obecnie system ma dwa bezpieczniki: kalkulację kosztów i stawkę maksymalną, które chronią mieszkańców przed zbyt wysokimi opłatami, ale także przed stawką zaniżoną – mówi.
Oznacza to, że gminy muszą szukać złotego środka między zakresem usługi a jej ceną. – Możliwość dopłacania będzie kuszącą drogą na skróty, by nie szukać optymalnych i efektywnych rozwiązań – ocenia prawnik.
Przyznają to urzędnicy. – Wprowadzenie mechanizmu z góry zakładającego dokładanie do systemu z innych źródeł niż opłaty burzy logikę systemu finansowania gospodarki odpadami – podkreśla Izolda Boguta z biura prasowego w kancelarii prezydenta miasta w Lublinie.
Karol Wójcik ze Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami podkreśla, że z perspektywy wykonawców to, skąd będą pochodziły pieniądze – z opłat mieszkańców czy z innych źródeł – jest rzeczą wtórną. – Uważamy jednak, że rozwiązanie, w którym system się samobilansuje, czyli wszystkie środki pochodzą z opłat, powinno pozostać dla przejrzystości tego systemu – zaznacza.
Ostrzega, że jeśli dopłaty wejdą w życie, zmniejszy się kontrola społeczna. – Mieszkaniec nie powiąże tego, że kolejna ulica nie została zmodernizowana, z tym, że pieniądze musiały pójść na gospodarkę odpadami – dodaje.
To tylko polityka
Resort klimatu zaznacza, że wychodzi samorządom naprzeciw. Ustawa czystościowa umożliwia bowiem gminom dopłacanie do systemu ze sprzedaży surowców wtórnych. Dziś to gminy płacą za odbiór selektywnie zebranych odpadów. – Zasadne jest zatem umożliwienie gminom dopłacania z innych środków własnych do systemu gospodarowania odpadami komunalnymi – czytamy w uzasadnieniu projektu.
Jednak według samorządowców nowe przepisy nie rozwiążą problemów z rosnącymi kosztami odbioru odpadów i ich zagospodarowania. – Rząd takimi propozycjami uprawia politykę, w tym czasie nie wykonując dyrektyw unijnych, które wskazują, że koszty w dużej części powinni ponosić producenci, a nie mieszkańcy i samorządy – podkreśla wiceprezydent Bydgoszczy.
– Potrzebujemy rozwiązań umożliwiających przyspieszenie realizacji inwestycji z zakresu gospodarki odpadami i wprowadzenia rozszerzonej odpowiedzialności producenta, a nie zmniejszania kosztów poprzez umożliwienie dopłat z budżetu gminy – podsumowuje Katarzyna Kruszka-Pytlik. ©℗
Gminy dopłacą do odpadów