Rząd do końca kwietnia przedłużył zakaz organizowania lokalnych wyborów w trakcie kadencji. Jednocześnie liczy, że uda się przeprowadzić majową elekcję w stolicy Podkarpacia.

Dotychczas w związku ze stanem epidemii zawieszono ponad 80 akcji wyborczych – wyborów uzupełniających i przedterminowych. Do końca kwietnia ta liczba wzrośnie do 110. – Do końca kwietnia żadnych wyborów nie będzie – potwierdza nam osoba z rządu.
Przykładem są przedterminowe wybory burmistrza Bogatyni. Pierwotnie zaplanowano je na 15 listopada 2020 r. Z uwagi na pandemię najpierw przesunięto ten termin na 20 grudnia, a potem kolejno na 24 stycznia, 11 kwietnia i 9 maja. Opóźnienie jest już półroczne, a nie jest powiedziane, że i majowego terminu nie trzeba będzie przesunąć. Bazując na opinii Głównego Inspektora Sanitarnego i mając na uwadze „niekorzystną i dynamicznie zmienną” sytuację epidemiczną, rząd przygotował już projekty rozporządzeń, które kolejny raz odwlekają powrót lokalnej demokracji.
Na ten sam dzień są planowane ważne dla polskiej sceny politycznej wybory prezydenta Rzeszowa. Te na razie nie są objęte zamrożeniem. Kalendarz wyborczy w stolicy Podkarpacia już biegnie, a wraz z nim terminy pewnych kroków na drodze do wyborów (wywieszenie obwieszczeń, rejestracja komitetów, kompletowanie składów komisji itd.). Jeśli władza zdecyduje się znów przedłużyć termin zawieszenia lokalnych wyborów, kampania w Rzeszowie może się okazać dużo dłuższa niż zakładano. – Decyzje o tym, co dalej z lokalnymi wyborami, zapadną około 20 kwietnia. Jeśli w tym terminie sytuacja epidemiczna dalej będzie zła, nie będzie innego wyboru, jak znów przesunąć terminy – mówi nasz rozmówca z rządu.
Na razie model epidemiczny matematyków z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego – a to na nim rząd opiera dużą część działań – przewiduje dość optymistyczny rozwój wydarzeń, czyli średnio kilka tysięcy zakażeń dziennie. Mimo to są wątpliwości. – Z jednej strony można zrobić wybory w reżimie sanitarnym, ludzie nieco oswoili się już z koronawirusem. Ale mimo to zawsze wyborcy i członkowie komisji będą narażeni na zakażenie. Pytanie, kto weźmie na siebie taką odpowiedzialność – zastanawia się jeden z rozmówców. Politycy PiS liczą, że wybory lokalne – zwłaszcza te rzeszowskie – uda się przeprowadzić w maju. – Decyzja będzie zależała od oceny zespołu doradców premiera. Premier ogłosił kalendarz wyborczy i on może go zmienić. Jeśli warunki pandemiczne będą niesprzyjające, przeprowadzenie wyborów byłoby szaleństwem. Ale szacuje się, że po świętach fala powinna się wypłaszczać i głosowanie hybrydowe, także korespondencyjne, będzie możliwe – mówi poseł PiS Andrzej Szlachta.
Obawy co do decyzji rządu ma opozycja, która wystawiła wspólnego kandydata Konrada Fijołka. – Pytanie, czy stan pandemii nie będzie tylko wymówką. Jeśli badania pokażą, że [kandydat Solidarnej Polski Marcin] Warchoł czy Fijołek pną się w górę, PiS będzie chciał przełożyć dzień głosowania, by ratować swoją kandydatkę Ewę Leniart. Na razie Fijołek jest w czubie, a w II turze Leniart wypada lepiej niż Warchoł, ale sporo jeszcze może się zmienić – wskazuje rozmówca z Platformy Obywatelskiej. PiS zaś liczy, że uda się mu utrącić konkurenta na prawicy. Zadanie ma trudne, bo Warchoła intensywnie wspiera były prezydent Rzeszowa. – Nie wiadomo, kto kandyduje: Marcin Warchoł czy Tadeusz Ferenc. Ten sam program, te same obietnice – mówi poseł Szlachta. Kandydatka PiS nie startuje pod partyjnym szyldem, utworzyła własny komitet Wspólny Rzeszów. Ale to samo robią jej konkurenci. Kandydat ziobrystów startuje z KW Marcin Warchoł Tadeusz Ferenc Dla Rzeszowa, choć Państwowa Komisja Wyborcza ma do tej nazwy zastrzeżenia. Fijołek startuje z własnego komitetu.
Na razie komitety koncentrują się na zbieraniu podpisów, co z uwagi na epidemię nie jest łatwe. Mieszkańcy niechętnie reagują na osoby, które zaczepiają je na ulicach. – Jeśli kampania ruszy, to po świętach. Dziś to zbieranie podpisów, prężenie muskułów, a ludzie i tak zajęci są COVID-19 – mówi polityk PO. Wątki covidowe przebijają się do mediów ogólnopolskich. Po utarczkach w serwisach społecznościowych Warchoł, który opublikował zdjęcia z kampanii z odsłoniętą twarzą, zapowiedział, że będzie prowadził kampanię w maseczce. Zupełnie inaczej zachowuje się Grzegorz Braun z Konfederacji, który pokazuje się w towarzystwie kilkudziesięciu osób bez maseczek.